sobota, 26 stycznia 2013

Z miłości jesteśmy zdolni do poświęceń - Rozdział I


Witam. Długo zastanawiałam się, czy opublikować pierwszy rozdział nowego opowiadania, jednak postanowiłam to zrobić ;) Miało to być, że tak powiem, ubezpieczenie po Mpregu, który w następnej notce dobiega końca, ale skoro skończyłam ten rozdział tydzień temu, a następny ma już połowę, nie widzę problemu, aby go opublikować.
Mogą pojawić się drobne nieścisłości, jednak większość powinna wyjaśnić się w następnym rozdziale. 

Przechodząc przez park, usłyszałem donośny gwizd, na który przystanąłem. Nerwowo zagryzłem dolną wargę, jednak kiedy odwracałem się przodem do źródła dźwięku, zrobiłem pewną siebie minę.
 - Mamuśka po ciebie nie przyjechała, Uzumaki? – wrzasnął Kiba dziecinnym głosem, po czym się zaśmiał, a wierny tłum stojący tuż obok niego, zawtórował mu.
 - Ty się lepiej zajmij swoją dziewczyną, żeby jej nikt nie przeleciał – warknąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem. Założyłem na głowę kaptur i powróciłem do mojej małej, pieszej wycieczki w stronę domu.
Miałem już na dzisiaj wszystkiego dość. Inuzuka wzmagał tylko mój odruch wymiotny, który uaktywnił się po zjedzeniu śniadania. Nie wspomnę nawet o Hinacie… Byłem z nią dwa miesiące – przez wakacje – i nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. W końcu zaczęła chodzić z Kibą, a jedyne co mnie w tym bawi, to fakt, że ze mną nigdy oficjalnie nie zerwała.
 - Widzę, że twoi rodzice w ogóle się nie martwią w jakim stanie wróci ich syn – Usłyszałem za sobą zachrypły głos, jednak nadal dzielnie parłem przed siebie – jeśli pozwalają mu samotnie przechadzać się po parku z niewyparzonym pyskiem – dodał, a ja poczułem uścisk na moim prawym ramieniu, na który mimowolnie przystanąłem.
 - Nie chrzań – powiedziałem oschle, po czym szarpnąłem ramieniem i zrobiłem krok do przodu.
 - Kurwa, ty się najnormalniej w świecie prosisz o lanie.
Nagle znalazł się przede mną i złapał mnie za koszulkę. Patrzył przenikliwie w moje oczy, jakby chciał się mnie pozbyć tylko wzrokiem.
 - Będziesz bił młodszych? Może jeszcze kumpli do pomocy zawołasz, co? – zakpiłem, fukając z rozbawienia.
 - Zaraz zetrę ci ten uśmiech z twarzy, jeszcze jedno słowo – zagroził, a ja wiedziałem, że jest na granicy opanowania. Zacisnął mocniej palce na mojej bluzce, a drugą rękę zgiął w łokciu, by skierować pięść w moją stronę.
Nie rozumiem, co takiego mu zrobiłem, chyba wystarczył sam fakt, że żyję i oddycham tlenem, którego on używa. Chociaż bardziej mój wiek był powodem, a go niezmiernie wkurzały moje umiejętności.
Spuściłem wzrok, lekko zdyszany i nim zdążyłem zareagować, leżałem na chodniku, trzymając się za nos. Zakląłem siarczyście, podnosząc się z miejsca.
 - Przecież nic nie powiedziałem – sapnąłem, ścierając krew z górnej wargi.
 - Ale pomyślałeś – skwitował inteligentnie, po czym splunął tuż obok mojego trampka. – Masz szczęście, że jesteśmy w miejscu publicznym, bo na jednej pięści, by się nie skończyło.
Prychnąłem pod nosem, jakby ta informacja miała odmienić moje życie.

Gdy w końcu znalazłem się w domu, zacząłem ściągać buty. Zauważyłem sandały mojej mamy ułożone przed  szafką, więc zgadywałem, że znajdowała się właśnie w kuchni. Omijając to pomieszczenie szerokim łukiem, skierowałem się schodami na wyższe piętro. Moja noga pierwsze stąpiła w łazience, gdzie wytarłem krew i doszedłem do ładu z fryzurą. Następnie udałem się do swojego pokoju, by się przebrać.
 - Już wróciłeś? – Usłyszałem pytanie, kiedy przeciągałem koszulkę przez głowę.
 - Mamo, nie umiesz pukać?! – wrzasnąłem, migiem zakładając na siebie inną bluzkę. – No naprawdę, odrobinę prywatności, tylko tyle chcę.
Zamiast odpowiedzi, do moich uszu doszło ciche westchnienie. Zazwyczaj tą czynnością Kushina zbywała swoich rozmówców.
 - Lepiej powiedz, jak było w szkole – zmieniła temat, podnosząc z podłogi moje brudne ubrania sprzed kilku dni.
 - Do dupy. Nawalili nam tyle referatów, że mogę się pożegnać z jakimkolwiek wyjściem w weekend, a nawet nie wspomnę o spaniu – mówiłem, kładąc się na łóżku. Na całe szczęście mama w ogóle na mnie nie patrzyła, tylko była zajęta wkładaniem ubrań do kosza na brudy. – A co z mieszkaniem?
 - Nic nie znalazłam…
 - To może zamieszkam w akademiku? – podsunąłem pomysł, nim zdążyłem ugryźć się w język. W naszym domu jest to temat tabu.
 - Naruto, myślisz, że puszczę cię do tej klitki?! – wrzasnęła rudowłosa. Nawet nie skrywała, że jest oburzona – kosz na brudne ubrania, jakby specjalnie, upadł na podłogę, a jego zawartość ponownie zagracała mój pokój. – Ty nawet nie masz pojęcia, co te dzieciaki tam wyprawiają. Nie chcę żebyś stał się nieodpowiedzialnym gnojkiem.
 - Myślisz, że mam ochotę codziennie wcześnie wstawać i nawalać na metro, żeby jechać nim godzinę na uczelnie? – broniłem się. Dla podkreślenia swojej racji, podniosłem się z materacu, by ze srogą miną spojrzeć jej w twarz. Jednak szybko tego pożałowałem, bo dokładnie zlustrowała wzrokiem miejsce, gdzie zostałem ugodzony.
 - Co ci się stało? – spytała, podchodząc w moją stronę.
 - Nieważne – mruknąłem, chcąc uniknąć odpowiedzi.
 - Naruto…
 - Dostałem w pysk, każdemu się zdarzy – Zmarszczyłem brwi, wkurzony.
 - Od kogo? – dopytywała.
 - Może od razu wezwiesz policje? – zironizowałem, po czym wstałem z łóżka.
 - Dobry pomysł, nikt nie będzie mi syna napastował – Kiwnęła głową, jakby naprawdę się na to zgadzała.
Westchnąwszy głęboko, podszedłem do drzwi i wychodząc za nie, skierowałem się na niższe piętro. Miałem ochotę na coś słodkiego, najlepiej czekoladę, ewentualnie kilka tabliczek. To jest najgorsze uzależnienie w jakie kiedykolwiek popadłem…

***

W nocy nie potrafiłem zasnąć i sam nie wiedziałem, czy to z powodu bólu nosa, czy raczej z jakiegoś zmartwienia.
Usiadłem na parapecie, podciągając kolana pod brodę. Gdyby tak wgłębić się w moje życie osobiste, to wszystko zaczęło się po tym, jak Hinata uciekła do Kiby. Chyba związek ze starszą dziewczyną nie był zbyt mądrym pomysłem, jednak na mojej uczelni nie znajdę żadnej młodszej… Westchnąłem.
Wolę nawet nie wiedzieć, co Hyuuga mu o mnie nagadała, chodź słyszałem kilka plotek na mój temat. Zazwyczaj je ignorowałem, tak jak ludzi, którzy są negatywnie do mnie nastawieni. Jednak są i tacy, których nie obchodzi moja opinia, wiek. Pożyczają notatki, rozmawiają  na przerwach, chociaż czuję, że nie chcą rozszerzać naszej znajomości, dlatego też sam nie naciskam.
Postanowiłem zabrać się za jeden z projektów.

***

Wchodząc rano do kuchni, zorientowałem się, że obaj rodzice siedzą przy stole, a było to zjawiskiem rzadszym, niż śnieg w środku lata. Nie będąc pewnym o co chodzi, skierowałem swoją osobę ku lodówce, aby ją otworzyć.
 - Coś się stało? – zapytałem, rozglądając się za czymś do jedzenia. – Nie ma żadnej szynki.
 - Powinna być w dolnej półce – Usłyszałem głos mamy. – Naruto, nie zgadniesz, co znaleźliśmy w gazecie.
Spojrzałem na nią znad drzwi, nie ukrywając swojego zainteresowania tym tematem. Jednak po chwili je zamknąłem, kiedy rudowłosa kiwnęła głową, sugerując bym usiadł.
Zająłem więc krzesło naprzeciwko rodziców i czekałem aż zabiorą głos.
 - Mamy trzy domy do wyboru – Rzuciła „Światem Konohy” przede mną na stół. – Pooglądaj, wybierz i możemy załatwiać wszystkie formalności.
Uniosłem gazetę do góry, przy tym marszcząc brwi i zerknąłem znad niej na matkę. Zaskoczył mnie uśmiech goszczący na jej twarzy. Tak, jakby uszczęśliwiał ją fakt, że mam zamiar się wyprowadzić… Chyba siedemnaście lat pod jednym dachem ją już przytłacza.
 - Polecam ci ten dom – Wskazała palcem na zdjęcie, a ja się wzdrygnąłem nagłym pojawieniem się jej tuż obok. – Jest zadbany i przestronny, więc wynajmujący go studenci mogą  być odpowiednim towarzystwem dla ciebie. Inne mieszkania zajmuje tylko jedna osoba.
 - A w tym pierwszym ile osób mieszka?
 - Dwie.
 - Biorę go – Klepnąłem otwartą dłonią w blat stołu, jakbym chciał zaklepać ten dom, nim zrobi to ktoś inny. – Ile potrzebujesz czasu, żeby wszystko pozałatwiać?
 - Jeszcze dzisiaj wrócę z papierami – oznajmiła, po czym zabrała z szafki kuchennej przeciwsłoneczne okulary i zakładając je na nos, wyszła z mieszkania.
 - Za dużo kryminalnych zagadek Miami ogląda – Do moich uszu doleciał męski głos, który na swój sposób, sprowadził mnie na ziemię. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i zauważyłem mojego ojca, czytającego jakiś magazyn. Wcześniej się nie odzywał, więc zgadywałem, że za bardzo go nie obeszła ta cała sprawa z wyprowadzką. Dla niego ważne było bym stał się chirurgiem, tak jak on i mama.
 - Masz dzisiaj wolne? – odezwałem się, ciekawy, z jakiego to powodu został w domu.
 - Nie mamy zaplanowanych żadnych operacji, a jak będzie sytuacja kryzysowa, to będą dzwonić – odpowiedział, ówcześnie kiwnąwszy głową. – A jak tam w szkole?
Zmarszczyłem brwi nagłą zmianą tematu. Nie żebym był zaskoczony - Minato często o to pyta.
 - Dobrze.
 - A powinno być wspaniale – Uniósł wzrok z nad gazety, by mnie nim skarcić.
 - To miałem na myśli – zaśmiałem się sztucznie, po czym wstałem z krzesła. – Idę się pouczyć.
 - Cieszę się – rzekł w ogóle niewzruszony.
Nic już więcej nie powiedziałem, nie było potrzeby. Ignorowałem wszystkie negatywne emocje, które kierowałem do ojca, chociaż wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej. Jednak gdyby to okazywał, czułbym się znacznie lepiej.

***

Wpatrywałem się w umykający za szybą krajobraz. Pogoda była wspaniała, dlatego też mój humor nie zostawał tak bardzo złym przez kolejną nieprzespaną noc. Mógłbym nawet rzec, że rano wstałem ze względu na słońce, które zdrowo przypiekało, nie zważając na porę roku. Zazwyczaj pod koniec września niebo było zachmurzone, więc cieszyłem się z tych – jak podejrzewałem – ostatnich ciepłych dni.
 - O czym myślisz? – Moje uszy zaatakowało pytanie, na które za bardzo nie chciałem odpowiedzieć.
Jednak obróciłem głowę w stronę mamy, która prowadziła właśnie samochód.
 - Zastanawiam się, ile jeszcze pojedziemy – skłamałem.
Nie było to zbyt wyrachowane kłamstwo, gdyż zaczynałem się już nudzić, jednak przez umysł przeleciało mi coś innego… a raczej ktoś. Mowa oczywiście o osobach, z którymi zamieszkam.
 - Jeśli nie złapie nas korek, to do dziesięciu minut powinniśmy być na miejscu – stwierdziła, uważnie zaglądając do bocznego lusterka. – Jeżeli ten tir mnie za chwilę nie wyprzedzi, to tu zaraz oszaleję! – warknęła, zaciskając palce na kierownicy, czym mnie zdziwiła.
 - Co się dzieje? – spytałem zdezorientowany, odrywając wzrok od ust, zaciśniętych w kreskę.
 - Nic… - Zmarszczyła brwi. – Po prostu wczoraj oglądałam film o wypadkach drogowych. Było tam dokładnie takie samo bydle, co za nami – Zmrużyła oczy, ponownie przyglądając się odbiciu w lusterku.
Głęboko westchnąłem z bezradności, po czym oparłem czoło o okno samochodu. Jednak po chwili wróciłem do poprzedniej pozycji, gdyż niemiłe turbulencje doprowadzały mnie do szału.
 - Hahaha, skręcił – wrzasnęła ucieszona Kushina, najwidoczniej tym samym czując ulgę. – Znowu zawracasz sobie głowę jakimś sprawdzianem? – spytała, a następnie mówiła dalej, uznając moje milczenie za pozytywną odpowiedź. – Naruto, wiem, że nauka w naszym domu jest najważniejsza, ale może odpocząłbyś jakiś czas, zamiast się zadręczać?
 - Powiedz to samo ojcu – bąknąłem. – Znając życie, wyrzekłby się nas obu i poszukał syna, który chce się uczyć…
 - Przecież ty nic nie robisz, oprócz zaglądania do podręczników. Jak tak dalej pójdzie, to wywalą cię z uczelni, bo swoją wiedzą przegonisz niejednego naukowca.
 - Mamo, to nie jest film – stwierdziłem. – Uczę się za lekarza, a nie za psychola, który będzie robił tajne operacje zmiany płci, czy mutował ludzkie DNA.
 - Zaproponowałam ci tylko, żebyś się niepotrzebnie nie przeciążał – Westchnęła. – Jestem pewna, że zdasz i będzie z ciebie wspaniały chirurg. Wierzę w ciebie, Naruto – dodała z uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy. Jeszcze brakuje, żeby poczochrała mnie po włosach podkreślając ten moment, co na szczęście nie zrobiła. Zdaję sobie sprawę, że moja matka jest świrnięta, ale raczej nie ma tendencji do samobójstwa, a przypominam, że nadal znajdujemy się w, pędzącym prawie siedemdziesiąt na godzinę, samochodzie.
Wciąż patrząc na rodzicielkę, zauważyłem, że Kushina skierowała wzrok w jakieś miejsce za szybą. Podążyłem w jej ślady, wyglądając przez ówcześnie otworzone okno, i zorientowałem się, że  zwalnia, a następnie wyłącza silnik.
 - Pomogę ci zabrać walizki – Ciszę przerwał głos mojej mamy. Kiedy odwróciłem głowę w jej stronę, dostrzegłem, że jej ręka sięga do klamki drzwi samochodu.
 - Mamo, co jeszcze? Może zaprowadzisz mnie za rączkę do pokoju? – zironizowałem, niezbyt zadowolony z jej propozycji.
 - Wybacz… Po prostu nie mogę znieść faktu, że już dorosłeś – Spojrzała ze smutną miną gdzieś w przestrzeń. – Jeszcze niedawno biłeś się z Kibą w piaskownicy, a teraz studiujesz… Jak ten czas szybko leci – Uśmiechnęła się przez łzy. Widząc jej błyszczące oczy, odpiąłem pas i objąłem ją ramieniem.
 - No tak, ale to nie powód, żebyś się rozklejała – Przewróciłem oczyma. – Prędzej, czy później i tak bym dorósł.
 - Wiem, wiem – Pociągnęła na nosie, po czym złapawszy za moje policzki, zaczęła je tarmosić. – Dam sobie głowę urwać, że jeszcze wczoraj nosiłeś aparat na zęby!
Zaskoczony, szybkim ruchem odciągnąłem jej dłonie z mojej twarzy. Nadal je trzymając, spojrzałem mamie w oczy.
 - Pamiętaj, że wyprowadzam się w inną część miasta, a nie na drugi koniec świata.
Burknęła tylko coś pod nosem, a następnie złożyła delikatny pocałunek na moim policzku.
 - Mam nadzieję, że będziesz dzwonił – powiedziała, wracając do swojej poprzedniej pozycji.
 - Tak, odwiedzał was też będę. Nie musisz się o to martwić.
Posłałem jej czuły uśmiech i wyszedłem z samochodu, kierując się do bagażnika, skąd wyciągnąłem swoją torbę. Idąc w stronę domu, odwróciłem się, po czym pomachałem mamie wolną ręką.
Tak jak podejrzewałem, czekała do momentu, aż wejdę do domu. Jednak nie chciałem robić sobie wstydu przed nowymi współlokatorami, więc zbyłem ją machnięciem dłoni. Kiedy tylko odjechała, zostawiając mnie samego, nacisnąłem na dzwonek drzwi.
Po paru chwilach usłyszałem kroki, na które mój brzuch zareagował natychmiast, przewracając się do góry nogami. Kompletnie nie miałem pojęcia, jakimi ci studenci się okażą, więc prawdopodobnie miałem tremę. Wziąłem głęboki oddech.
Drzwi zostały otwarte, a zza nich wyłonił się czarnowłosy chłopak, z miną jakby przed chwilą oglądał jakiś nudnawy program telewizyjny.
 - O co chodzi? – spytał, wychylając się w moją stronę i lustrując mnie od stóp do głowy. Nie pozostałem bierny. Jednak kiedy chciałem spojrzeć niżej, moje oczy przykuła pewna błyskotka na jego wardze – czarny kolczyk. Słyszałem, że są modne w tym roku, ale żeby chłopak ozdabiał sobie twarz takim badziewiem?
Potrząsnąłem lekko głową. Chyba jednak to nie będzie wspaniały rok szkolny, jakiego pragnąłem.
 - Nazywam się Uzumaki Naruto – przywitałem się grzecznie. – Od dzisiaj będę z wami mieszkał.  



8 komentarzy:

  1. Tak!! Tak!! Czarny kolczyk w wardze, jak ja się kocham!! Cholera z tym, że Sakura będzie ale kolczyk też jest!! xD (ups.. spojler xD mniejsza jest kolczyk!!) Jak ja Cię kocham, naprawdę no!!! Zawsze trafisz w dziesiątkę! Kurcze, ja też chcę taki TT.TT
    A tak wg to fajne opo XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślę, ze to pewnie Sasuke :D Tak myślałam, ze będą razem mieszkać. Fajnie się zapowiada, choć.... Kiba. :< Jak mogłaś pokarać mojego męża Hinatą. :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Owwww... Kushina jest genialna xD 'Hahaha, skręcił" Że będzie mieszkał z Sasakiem to oczywiste chyba, że jesteś małą i zmienisz go w Itachiego... Nie jesteś o.o? Fajny op... Cacy op... Immunitet dyplomatyczny to fajne słowo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, to jest genialne!
    Muszę przyznać jak bardzo mnie tym zaciekawiłaś. Szkoda tylko, że znalazłam czas na to opowiadanie tak późno. Wiesz, że dziś poprawiłaś mi humor? Byłam strasznie wkurzona a tu: lekka, przyjemna oraz wesoła historia, chociaż początek taki nie był i pewnie nie raz tak będzie, ale mniejsza o to, gdyż zapowiada się kolejny wspaniały tekst, który będę niecierpliwie oczekiwać.
    Życzę dużo Weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się zaczyna i mnie wciągnęło. Jestem po 12-to godzinnej podróży autobusem, więc nic szczególnego nie przychodzi mi do głowy i pozostaje mi życzyć weny ;p Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Yatta, yatta :* Kocham cię, za ten rozdział :* Początek, jest wręcz idealny. A miałam nadzieję, że drugim współlokatorem nie będzie Sakura TT.TT Jak mogłaś tak ich ukarać xD Opowiadanie zapowiada się świetnie. Po początku nie spodziewałam się, że to będzie taki przyjemny i luźny rozdział. A Kiba i Hinata już całkowicie mnie skołowali ;D No i jest kolczyk!!!! Życzę dużo weny. Papatki :*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś nowego...WOW!!
    Fajnie się zapowiada, ale dawaj ostatnią część tamtego.
    Czekam na nexta.
    Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ty tu masz zaczęte opo , a se one shotami bd walić ;c (bez skojarzeń xDD ) w każdym bądź razie czekam na dalczą część . weny ! <3

    OdpowiedzUsuń