czwartek, 31 stycznia 2013

Oneshot IV część : Nowe życie


Trutututu~! Mam zaszczyt opublikować dla was ostatnią część Mprega. Tak szczerze, to planowałam notkę na pierwszego bloga, ale dzisiejsza noc była taka hojna, że po otworzeniu w wordzie tego opka, z zamiarem napisania kilku zdań, wyszedł mi cały rozdział! Ale postaram się dzisiaj chociaż w połowie napisać planowaną notkę, abyście przez week mieli co czytać ]:->
Co do poniższego tekstu, to spełnił on moje wymagania, gdyż spodziewałam się raczej jakiś suchych żartów, czy coś, ale podoba mi się (chyba jedyne moje dzieło, które mi się podoba o.o), i liczę, że wam także przypadnie do gustu. Jednak rozczarowało mnie zakończenie, bo miało bawić, być dla beki, żartu... no, ale wyszło sucho tam gdzie nie planowałam XD A nawet nie wspomnę o imieniu dzieciaka. Pierwsze lepsze, co mi wpadło do głowy, więc nie jęczcie, że szpetne :D
I
maxiii, chłopie, wiem, że to opo nadaje się na kilkadziesiąt rozdziałów, ale nie chce mi się tego sztucznie przeciągać. Także dedyk dla ciebie i dla kiry, która pod każdą nocią błaga o kontynuację xD

Kolejny miesiąc spędziliśmy na zamartwianiu się, co przyniosą następne dni. W każdym razie ja, gdyż blondyn nie zaprzątał swojej głowy niczym prócz jedzeniem, którego ubywało w tak drastycznym tempie, jakby mieszkała tutaj rodzina Choujiego, a nie tylko dwójka nastolatków.
Z początku było dobrze, Naruto nie skarżył się na jakikolwiek ból, uśmiechał się, nawet kilka razy udawał, strasząc mnie, że już czas na wyjście małego Naiego, jednak wczorajszego wieczoru jego samopoczucie pogorszyło się diametralnie.  Od razu zawiadomiłem Tsunade, ale ta pojawiła się u nas dopiero pięć minut temu, z czego jestem niezmiernie wkurzony. Na całe szczęście ból brzucha, jak szybko się pojawił, tak zniknął, więc hokage nie była wtedy aż tak potrzebna. Ale co gdyby z Naruto działo się coś poważnego? Pożałowałaby takiej nieodpowiedzialnej decyzji, już bym się o to dobrze postarał.
  – Gdzie cię boli, słonko? – zaświegotała piąta, najwyraźniej we wspaniałym humorze.
Zacisnąłem dłonie w pięści jeszcze bardziej zirytowany, niż przed jej przyjściem. Ledwo powstrzymując się przed warknięciem na te starą wiedźmę, patrzyłem jak podwija koszulkę Naruto do góry i gładzi go po brzuchu ręką. – Tutaj?
  – Tak… tam najbardziej – wyjęczał Uzumaki, zaciskając palce na kocu, który zdobił brązowy tapczan. – Czuję, jakby… wszystko co mam w brzuchu wędrowało w dół i tamtędy chciało się wydostać…
Uniosłem jedną brew, wciąż patrząc na jego miejącą się potem twarz. Przecież on podał swojską definicję porodu, a to dziecko nawet nie ma ujścia, więc jak…? Szlag.
  – Co teraz zrobisz? – zapytałem natychmiast, kierując wzrok na piątą. – Jedyne wyjście to chyba…
  – Cesarskie cięcie, słyszałeś kiedyś o tym? – przerwała mi, jednocześnie dokańczając moją wypowiedź.  
Przytaknąłem, po czym ponownie spojrzałem na Uzumakiego. Jego mina zdradzała, że owe uczucie, o którym wcześniej mówił, musiało być nieprzyjemne, nie lubiłem kiedy cierpiał.
  – No to na co czekamy? – Odwróciłem głowę w stronę Tsunade, posyłając jej pytające spojrzenie, jednak ta nie odpowiedziała, nawet nie zrobiła żadnego ruchu, sugerującego, że przejmuje się zdrowiem mojego chłopaka. – Trzeba go jak najszybciej stąd zabrać, nie sądzisz?
  – Najpierw muszę zawiadomić Shizune, potrzebuję przecież wsparcia, taki poród może nie być łatwy do odebrania – wyjaśniła, drapiąc się po brodzie i, co najważniejsze, nadal siedząc w tym samym miejscu, czym mnie naprawdę denerwowała. Przecież powinna natychmiastowo zabrać Naruto w odpowiednie miejsce, a nie główkować, co ma się wydarzyć. Na całe szczęście, kiedy blondyn wydał z siebie cichy jęk, ta się zmobilizowała i postanowiła wstać z krzesła, które cały ten czas zajmowała. – Kilku ludzi z Anbu czeka na dworze, muszę ich poinformować o zaistniałej sytuacji, żeby powiadomili Shizune. Jak wrócę, pomożesz mi go przenieść. – Wskazała na Naruto palcem.
Mruknąłem pod nosem jakąś zgodę, po czym zająłem krzesło, które jej stary tyłek jeszcze niedawno grzał.
  – Wszystko będzie dobrze – powiedziałem ściszonym głosem, patrząc na Naruto. Ten otworzył oczy i spojrzał w moje własne, przy tym nieziemsko się uśmiechając.
  – Trzymam cię za słowo, draniu.

***

Jęki, przyśpieszony oddech, niekiedy krzyki – tylko tyle słyszałem znajdując się w niewielkiej jaskini na skraju kraju ognia. Podobno, to tutaj matka Naruto go urodziła, a ten oczywiście poszedł w jej ślady i także w tejże chwili leży na kamiennym łożu, trzymając się za metalowe rurki. Shizune jeszcze nie dotarła, co tylko powodowało dłuższy ból dla chłopaka. Zakląłem, nawet głośno, zwracając tym uwagę Tsunade, grzebiącej w swojej torbie.
  – Nie pozwól, żeby emocje tobą zawładnęły. – Założyła na ręce parę białych rękawiczek, a następnie powróciła do poszukiwań, jak podejrzewałem, dalszych części garderoby. – Na pewno mi się przydasz i to nie raz.
  – Do czego niby? – zagadnąłem, niepewny, co miała na myśli. Nie podejrzewałem, że będę użyteczny w inny sposób, niż pocieszanie Naruto, czy trzymanie go za rękę.
  – Jeśli Shizune nie zjawi się tu w ciągu paru minut, będziesz ją musiał zastąpić.
  – Co…?
  – Powiem to w inny sposób – westchnęła cierpiętniczo, wstała z miejsca i założyła na siebie kitel.– Będziesz moją małą, prywatną pielęgniarką. No wiesz, podasz rzeczy o jakie będę prosiła, wytrzesz pot z mojego czoła, a później z Naruto i…
  – Nie dam rady! – wrzasnąłem, przy okazji przerywając jej wyjaśnienia, a także czynność, którą okazało się wyciągnięcie kitla dla mnie. – Tsunade, ja wiem, że potrzebujesz pomocy, ale… ja sobie nie poradzę! Nie znam się na tych narzędziach, na pewno zrobię coś nie tak!
  – Nie panikuj – odezwała się opanowana. Czasami zastanawiałem się, czy faktycznie taka była, czy po prostu potrafiła wyłączyć wszystkie swoje emocje w celu udanej misji. Wprawdzie, kiedyś też taki byłem, nawet się nie zorientowałem kiedy mój charakter wywinął stuosiemdziesięciostopniowego kozła, oczywiście za sprawką Uzumakiego.  – Jakoś sobie poradzimy.
Podała mi białe rękawiczki, które prędko założyłem, po czym ubrałem na siebie, wcześniej wyciągnięty przez nią, kitel. Czekałem cholernie roztrzepany, aż wyciągnie podobną maseczkę, do tej którą przed chwilą założyła sobie na twarz, w końcu będę uczestniczył w porodzie swojego chłopaka, co nie było zbyt częstym zjawiskiem.
  – Gotowy? – spytała, jednak nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo po jaskini rozniósł się jęk Naruto. – Teraz nie ma odwrotu, Sasuke – stwierdziła, by po chwili zbliżyć do kamiennego łoża stolik, na którym znajdowały się potrzebne narzędzia.
  – Co mam robić? – zapytałem, trochę niepewny, widząc jak Tsunade ponownie szpera w swojej torbie, a po chwili wyciąga z niej strzykawkę.
  – Przytrzymaj jego rękę. Dam mu znieczulenie.
Zrobiłem to co chciała, a ona wbiła igłę w żyłę blondyna, który skwitował to cichym sapnięciem, po czym złapał mnie drugą dłonią za łokieć.
  – Sasuke, nie pozwól… żeby coś mu się stało – wysapał, a ja mocniej ścisnąłem jego palce.
  – Nie bój się, będę was obu chronił. – Zbliżyłem swoją twarz ku jego własnej, by go pocałować, a kiedy się od niego oderwałem, nadal dotykając jego ust wargami, szepnąłem: - Kocham cię.
  – Dobra, koniec tego przedstawienia, kochasie – wtrąciła Tsunade, a jej ton głosu wydał się niemniej wkurzony, niż mój, gdy dowiedziałem się, że będę odgrywał pielęgniarkę w jej małym przedstawieniu. – Sasuke, długo jeszcze? – prawie że warknęła, kiedy ja nadal nie odsuwałem się od blondyna. W międzyczasie usłyszałem te same słowa, które skierowałem do niego.
  – Idę – powiedziałem i zabrawszy maseczkę ze stolika, założyłem ją na twarz. Doprawdy, w tym przyodzianiu, czułem się niczym doktor z filmu, który w zeszły poniedziałek oglądałem razem z Naruto.  – Co? – spytałem, kiedy piąta wlepiała we mnie swoje brązowe ślepia.
  – Wyglądasz w tym lepiej niż Shizune – stwierdziła, jeszcze namiętniej chłonąc mnie wzrokiem i zachichotała.
  – Jeśli miał to być komplement, to naprawdę banalny.
Cholerna Shizune, cholerna Tsunade, cholerne to wszystko!, pomyślałem, skołowany.
  – Zacznijmy od skalpela – zmieniła temat, ku mojej uciesze i wyciągnęła dłoń w moją stronę. – Wiesz, co to jest?
Skinąłem głową, po czym podałem jej znalezione wcześniej narzędzie, które leżało wraz z innymi na stole.
Spojrzałem na odsłonięty brzuch Naruto, swoją drogą ogromniasty, i przyuważyłem jak ostrze zagłębia się w jego delikatnej skórze. Szybki ruch dłoni Tsunade i krew wypływająca z zadanej przez nią rany.
  – Naruto! – wrzasnąłem, widząc jak chłopak pod wpływem bólu, który miał być podobno znieczulony, zakrztusza się.
  – Sasuke, chodź tu! – Rozdrażniony głos piątej dotarł do moich uszu, więc stanąwszy w połowie biegu w stronę Uzumakiego, zawróciłem. – Chyba nie będzie żadnych komplikacji. Za chwilę przetniesz mu pępowinę!
Na jej słowa, poczułem że blednę, a przez spoglądanie w jej ręce, które wyglądały jakby grzebały we wnętrznościach blondyna, nosiło mnie na wymioty. Mimo, że wiele razy zabijałem, maltretowałem oraz cząstkowałem innych ninja, widok krwi mojego chłopaka przyprawia mnie o mdłości.
  – Sasuke! – słyszałem jakby przez mgłę. Słowa Tsunade bębniły w mojej głowie, nie potrafiąc znaleźć wyjścia. Natomiast przed oczyma odrobinę mi pociemniało, jednak silny lewy sierpowy w twarz od razu mnie otrzeźwił. Zamrugałem kilka razy, a obraz zaczął nabierać ostrości.
  – Mięczak z ciebie. – Zobaczyłem uśmiech nie należący do piątej, a do jej asystentki.
Warknąłem na nią cicho, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Obie kobiety były zajęte urzędowaniem  przy brzuchu blondyna.
  – Idź do Naruto! – wrzasnęła Tsunade. Wyczułem zdenerwowanie w jej głosie. Powinna raczej cieszyć się, że Shizune w końcu raczyła zaszczycić nas swoją obecnością.
Nie wiele jednak myśląc, ruszyłem zadek z podłogi, na której siedziałem i nawet nie miałem pojęcia skąd się na niej wziąłem, i poczłapałem do niebieskookiego, stając  za jego głową.
  – Jak się czujesz? – spytałem, łapiąc go za pięści, które ściskały metalowe rurki.
  – Bywało lepiej – przyznał, po czym wykrzywił swoją twarz w grymas.
  – Będzie dobrze. – Uśmiechnąłem się do niego, jednak nie odwzajemnił tego czynu.
  – Powtarzasz się, wiesz?
Zamykając oczy, westchnąłem. Tak, powtarzałem się, byłem tego doskonale świadomy. Tylko, czy mówiłem to tylko dlatego, aby robić sobie, nie Naruto, złudne nadzieje? Najwidoczniej mój chłopak był bardziej opanowany niż ja, a to przecież on właśnie leżał na stole, czekając aż wyciągną z niego nasze dziecko.
  – Uspokój się, Sasuke, prawie mnie nie boli… – burknął, kiedy mocniej ścisnąłem jego dłoń. – Aghr..! Dobra, cofam to, boli jak cholera! – wrzasnął, rzucając się po kamiennym łożu.
  – Pośpieszcie się! – zwróciłem się do dwóch kobiet, grzebiących w brzuchu Uzumakiego. Jeśli w takim tempie będą odbierać „poród”, to zaraz sam tam podejdę i wyciągnę dzieciaka.
  – Przytrzymaj go, zaraz skończymy! – ryknęła Tsunade, a jej głos odbił się echem o ścianki jaskini, co mnie jedynie rozdrażniło, powodując silny ból głowy.
Migiem złapałem Naruto za nadgarstki, aby ograniczyć mu ruchy, i zawisnąłem nad nim. Widząc jego spoconą i wykrzywioną w ogromny grymas twarz, coś ukłuło mnie w sercu.
  – Popatrz na mnie – zażądałem, gdyż miał zamknięte oczy. – Naruto, słyszysz mnie?
Jego brwi poruszyły się niespokojnie, a powieki zostały zaciśnięte, jednak po chwili je uchylił, ukazując zamglony błękit swoich tęczówek. Spojrzał na mnie, wyginając usta w niby uśmiech i nadal ciężko oddychał. W takim stanie rzeczy, przetrwaliśmy mniej więcej pół godziny, jednak nie wyglądało na to, żeby Tsunade oraz jej asystentka miały zamiar szybko skończyć. Sądząc po ich minach, coś było nie tak, więc nadal trzymając blondyna, który o dziwo był już spokojny, za rękę, obszedłem łoże, by znaleźć się między kobietami. Szok, którego doświadczyłem w tejże chwili, był większy niż kiedy dowiedziałem się, że Naruto jest w ciąży. Wszystko przez pomarańczowe strugi, które niczym macki, wyłaniały się z brzucha blondyna, zakrywając jego wnętrzności.
  – Czy to jest…?
  – Tak, to Kyuubi. – Kiwnęła potwierdzająco głową, Tsunade. – Nie chce nas dopuścić do dziecka, jego chakra jest wszędzie…
  – Może uważa, że to zbyt wcześnie, że Naruto-kun powinien jeszcze poczekać? – odezwała się Shizune, wtrącając się do naszej rozmowy. – Powinnyśmy spróbować za…
  – Nie – wszedłem jej w pół zdania. – Nie możecie zwlekać!
  – Ma racje. Wracamy do roboty, Shizune, a ty Sasuke, zajmij się Naruto.

Kolejne minuty trwały nieskończenie długo.  Nie wiedziałem, czego możemy się jeszcze spodziewać, ale dzielnie pocieszałem mojego chłopaka, szepcząc mu do ucha, że wszystko będzie dobrze. Odpowiadał jękami, niekiedy krzykami oraz nieopanowanym ściskaniem mojej ręki, a mnie coraz bardziej męczył ból głowy. Jednak, kiedy powietrze przeciął głośny krzyk oraz płacz dziecka,  zastygłem w miejscu, nawet wstrzymałem oddech, co zrobił także Naruto.
  – Udało się! – ryknęła piąta, z niewyobrażalną dumą w głosie. Równie dobrze mogła powiedzieć „jestem wspaniała!”, brzmiałoby to dokładnie tak samo.
Unosząc do góry głowę, spojrzałem na obie kobiety; Tsunade skakała z miejsca na miejsce z igłą w ręku, a Shizune, niosąc ręcznik z małym Naim, kierowała się ku miski z wodą.
  – Kurwa, jestem mamą – szepnął nagle Uzumaki, łapiąc za moją koszulkę i za jej pomocą dźwignął się do siadu. Chyba już kompletnie zignorował ból, który powodował, że jego ciało całe drżało, bardziej był zafascynowany tym co się wokół dzieje. – Znaczy się tatą… – poprawił się szybko, potrząsając głową.
  – Tatą, to ja jestem, młocie – odszepnąłem mu do ucha, kiedy opadł w moje ramiona. – Zmęczony?
  – Słabo mi, Sasuke…
Ułożywszy go na łożu, tak że leżał, spojrzałem na jego twarz; miał zamknięte oczy, nawet miałem wrażenie, że przestał oddychać.
  – Tsunade! – zawołałem blondynkę, aby coś zrobiła.
  – Jest wypompowany z chakry! – powiedziała już mniej opanowanym głosem, niż jakiś czas temu. – Muszę go operować! Shizune! – zawołała swoją pomocnice, a ta migiem do nas podeszła.
Nie zwróciłem jednak uwagi na żadną z nich, tylko pognałem do krztuszącego się Naruto. Zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczyma ciemniało. Chyba naprawdę za bardzo przejmowałem się stanem zdrowia blondyna, a także tak drastycznym przeżyciem.
Poczułem, jak ktoś popycha mnie, zmuszając bym ruszył się z miejsca, a po chwili usadził na czymś miękkich. Otrzeźwił mnie cios w policzek.
 Okazało się, że znajduję się innym, ciasnym pomieszczeniu z krzesłem, szafkami ze szklanymi drzwiczkami oraz stolikiem, na którym znajdowały narzędzia, w kącie stała kroplówka. Kiedy przestałem rozglądać się na boki, zauważyłem pochylającą się w moją stronę Shizune, która trzymała w rękach dziecko. Moje dziecko.
  – Muszę pomóc Tsunade-sama, zajmij się nim – powiedziała, po czym nie słuchając co mam jej do powiedzenia, ulotniła się.
Spojrzałem w dół. Nai spał w najlepsze, w ogóle nie zdając sobie sprawy, co przez niego przechodził Naruto. Nie, to nie jest jego wina, pomyślałem. To nie jest nawet wina Naruto, tylko moja.
Zauważyłem, jak na zaróżowionej twarzyczce pojawia się drobny grymas, a po chwili do moich uszu doleciał becz. W głowie mi zapulsowało, przez co poczułem jeszcze gorszy ból niż przedtem.
  – Nie rycz! – wrzasnąłem. – Proszę, nie rycz! Naruto, on… zaraz cię zabierze – powiedziałem już spokojniej. Miałem nadzieję, że kiedy malec znajdzie się w ramionach Uzumakiego, wtedy przestanie wyć, w końcu to u niego w brzuchu leżał prawie dziewięć miesięcy.
Zaszlochałem, słysząc krzyk blondyna. Czułem się okropnie, niczym małe, bezbronne dziecko, takie jak Nai, ale ten był dzielniejszy ode mnie, gdyż już nie płakał. Oddychał miarowo, więc i ja się uspokoiłem. Ponownie na niego spojrzałem; miał jasny meszek na głowie, dlatego podejrzewałem, że tak jak Naruto, będzie blondynem. Ciekawe, co po mnie odziedziczył, bo obstawiałem, że oczy także ma po mamusi.
Z niemrawym uśmiechem uniosłem go wyżej, po czym wtuliłem do swojej klatki piersiowej. Był drobny, więc uważałem, aby go przypadkiem nie udusić.
  – Sasu… – Spojrzałem w stronę wyjścia z tego pomieszczenia, gdzie znajdowała się skołowana Shizune. – Och… – westchnęła po chwili, robiąc z ust dziubek. – Tak słodko razem wyglądacie… Nie sądziłam, że w Uchisze jest tyle emocji!
  – Co z Naruto? – spytałem, zmieniając temat, którym mnie zirytowała.
  – Już dobrze, pani Tsunade mu pomo… – Nie dokończyła, gdyż zostawiwszy w jej rękach dziecko, ruszyłem do większej części jaskini.
 Uzumaki nadal leżał na kamiennym łożu, które bardziej przypominało zwykły, niski stół niż prawdziwe łóżko, a hokage chowała narzędzia do torby. Niczym błyskawica, znalazłem się przed blondynem, łapiąc za jego dłoń. On otworzył oczy i z uśmiechem godnemu mojemu rozrabiace, odwzajemnij uścisk. Nachyliłem się, aby go pocałować. Jednak szybko przerwaliśmy wykonywaną czynność, gdyż blondyn lekko zaskoczony, oderwał wargi od moich ust i spojrzał w dół. Kiedy się podniosłem, zauważyłem, że ma na rękach maluszka, a po chwili go do siebie przytula.
  – Taki mały potworek, a tyle kłopotów przez niego było – szepnąłem niebieskookiemu do ucha. Ten się tylko obruszył, krzycząc, że to nie jest żaden potwór.
  – Naruto, gdybyś wiedział ile wciągnął chakry Kyuubiego, to byś cofnął te słowa – zaśmiała się Tsunade. – Na pewno będzie żwawszy  nawet od ciebie.
  – Pięknie – prychnąłem. – Dwa głodomory, do tego z pokładem nieskończonej energii, na moim utrzymaniu.
  – Oj, spadaj, wcale nie jem tak dużo!

***Rok później***

  – Naruto… dziecko beczy… – wybełkotałem ledwo co kontaktując z resztą i trącając łokieć mojego chłopaka, żeby go obudzić, skoro nie zrobił tego jeszcze ryk Naiego. – Uzumaki… dziecko cię woła!
  – Twoja kolej… – bąknął, przerzucając się na bok, tak że leżał do mnie plecami. – Chcę spać…
  – A myślisz, że ja nie?! – warknąłem, rozwścieczony.
  – On woła ciebie! – odwarknął. – Nie słyszysz tego: łeeełeeeSasuukeełee?
  – Nie drażnij mnie!
  – Dobra, wstaję – sapnął, po czym zatoczył się w miejscu, ale złapał równowagę. Na szczęście, gdyż nie miałem ochoty, ani siły, by go złapać.
Pocieszony z faktu, że młotka łatwo jest wrobić, z lekkim uśmiechem odwróciłem się przodem do ściany, by po chwili zasnąć.

***
Oglądając telewizor, obserwowałem także, jak Naruto idzie w moją stronę z malcem.
  – Zmieniłem mu pieluchę – powiedział, najwyraźniej zmęczony już tym dniem.
  – Jestem z ciebie dumny – zakpiłem z ogromnym uśmiechem. – Naprawdę!
Przewrócił tylko oczyma, jednak po chwili nadął swoje policzki.
  – Ja cały dzień przy nim skaczę, a ty co?! Byczysz się na kanapie, do tego spałeś prawie do trzynastej! – ryczał, myśląc że wzbudzi we mnie poczucie winy. Zawsze tak robił. – Masz go przynajmniej nakarmić!
  – Dobra, to dawaj go do mnie, a ty idź po mleko.
Kiedy przełożył go do moich rąk, odrobinę się odsunął, po czym trzepnął mnie w głowę, co skwitowałem cichym jękiem. Jednak nadal się uśmiechałem.
Usadowiłem Naia między swoimi nogami i zacząłem bawić się jego brązowymi włosami. Tak, brązowymi. Z początku byłem przekonany, że mój syn będzie blondynem, ale z dnia na dzień jego włosy stawały się coraz bardziej ciemne. Tsunade powiedziała, że nie zdziwiłaby się, gdyby za niedługo były takie jak moje. Za to oczy, tak jak podejrzewałem, dorównywały błękitu tęczówek Naruto. Zamyślony, nawet nie zorientowałem się, kiedy zacząłem na jego głowie tworzyć irokeza.
  – Ładnie mu, nie prawdaż? – spytałem z szarmanckim uśmiechem, gdy Uzumaki wkroczył do pokoju.
  – Dobe, on ma ślinę we włosach! – Zdzielił mnie dłonią po głowie. – Ty się nawet dzieckiem nie umiesz zająć!
Zabrał Naiego z między moich nóg i usiadł na kanapie, sadząc go sobie na swoich kolanach. Po chwili karmił go z butelki, a mnie się przypomniała akcja, kiedy maluch potrzebował mleka z cycka. Wtedy blondyn musiał zmieniać się w kobietę, gdyż się okazało, że ma w piersiach pokarm. Parsknąłem głośnym śmiechem na te wspomnienie, przez co dwie pary niebieskich oczu, zostały na mnie zwrócone.
  – Nie ważne – sapnąłem, gdy Naruto otwierał usta.
Prychnął, a później odłożył pustą już butelkę na stolik. Zdziwił się, kiedy wyciągnąłem w jego stronę rozłożone ręce, ale szybko zajarzył o co mi chodzi i podał mi Naiego. Trochę się z nim pobawiłem; podrzucałem go do góry, potrząsałem, aż w końcu Naruto mi go zabrał.
  – Musi iść spać – stwierdził, ale zanim zrobił choć mały krok, jego ramie zdobił piękny wymiocin. - Mam cię zabić teraz, czy za chwilę? – spytał, o dziwo, opanowany.
A ja kuliłem się po kanapie, powstrzymując atak niepohamowanego śmiechu.
  – Teraz możemy iść się we trójkę wykąpać – powiedziałem ucieszony, kiedy odrobinę się uspokoiłem.
Blondyn tylko głęboko odetchnął, po czym spojrzał na mnie z politowaniem, jednak ostatecznie się zgodził. Tak więc, spędziliśmy piękny wieczór w łazience. 


16 komentarzy:

  1. Wygląda na to, że chyba jestem pierwsza *skacze do góry*
    Dzięki za dedyk *kłania się nisko* :D
    Bardzo mi się podobał ten rozdział, jak i całe to opko. Nie masz co narzekać, bo było całkiem zabawnie.
    Czekam na Twoje nowe propozycje.
    Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też dziękuję za dedykację. Wiem, że jestem upierdliwy, ale mogło być jesxcze coś o nizwykłym maluszku i jego zdolnościach zasilanych czakrą Kuramy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, czy tylko ja zauważyłam, że Sasuke dostał zadanie przecięcia dziecku przepony? xD A myślałam, że to ja jestem kiepska z biologii xD Nie ma co, szacun XD
    I wg, Sasu bardzo inteligentny, po karmieniu podrzucać sobie dzieckiem xD Ja sobie myślę, że zaraz będzie miał piękną, kolorową, nie koniecznie ładnie pachnącą koszulkę, a tu bach i co? To Naruto okazał się tym poszkodowanym XD
    Miło xD No nic, muszę przyznać, że jak na tekst pisany o 4 rano to nieźle ci to wyszło XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę cię, niezła porażka z tą przeponą XD Ale no, jak już wspomniałaś, pisane z rana, przynajmniej ponad ten moment. No i nie myśl sobie źle o Saske, on to specjalnie zrobił, bo liczył na wspólną kąpiel, a jak wiemy, gdy pan Uchiha czegoś chce, to tego dostaje!
      Przepona XD Hahahha!

      Usuń
  4. Jednak M-pregi nie są wcale takie straszne ;p Donia, nie chcesz się przypadkiem na nie przestawić?? Bo ten wyszedł ci genialnie, a nawet lepiej. Na pewno to był twój pierwszy?? Nie wierzę ci ;p Szkoda, że na tym poprzestałaś. Myślisz, że dasz się uprosić, aby zrobić o nich jakiegoś one shota?? Proszę Do samego końca byłam przekonana, że to Sasuke przetnie pępowinę xD Prawdziwy z niego mężczyzna. 4 rano. Nie potrafiłabym nawet wstać z łóżka, a co dopiero pisać! Podziwiam cię i jednocześnie dziękuje za to opowiadanie :D :*:* Dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przepraszam i kajam się w żalu, że dopiero teraz udało mi się przeczytać tego wspaniałego one-shota. Wybacz, że komentuję z takim opóźnieniem, ale ostatnio mam straszne problemy z zaplanowaniem czasu. Na szczęście dzisiaj udało mi się przeczytać wszystkie zaległe notki:) Cała historia bardzo mi się podobała. Miałaś na nią fajny, oryginalny pomysł. Początkowo obawiałam się, że Sasuke zostawi Naruto, ale kiedy był ten moment z ucałowaniem jego brzucha wyzbyłam się wszelkich wątpliwości. Już dawno żadne opowiadanie nie spodobało mi się tak bardzo jak to. Przepraszam, że komentarz taki króciutki i nieskładny, ale przeziębienie znów mnie pogrąża. Następnym razem spróbuję się bardziej wykazać xD Bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Życzę Ci bardzo dużo weny oraz czasu na pisanie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybaczysz późne komentowanie? O.O Wybaczysz :3 Czemu to happy end? To end? Naruto jest mamusią, Sasek mięczakowatym tatusiem, Tsunade powiedziała coś śmiesznego, ale nie pamiętam co to było... :< Czyli pięknie! Nie wiem co mam jeszcze napisać, coś było ale wyleciało :( Ostatnie zdanie jest epickie xD "Tak więc, spędziliśmy piękny wieczór w łazience."
    Chcąca napisać coś więcej - Kraken :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naturalnie piszesz... Zwłaszcza, że facet w ciąży nie jest zbyt naturalny... Przepraszam za chaos ale dziwnie się czuję O.o

      Usuń
  7. Ohhh... Czy kiedykolwiek wybaczysz mi tą nominację... Olej to jak chcesz ale nabijam ci właśnie 9 koment :b krakenowe-cos.blogspot.com/2013/02/liebster-avard-x2.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kajam się błagając o wybaczenie , że dopiero teraz komentuje . Donia jesteś bogiem . Best mpreg ever ! Kocham Cię za to . ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj,
    dopiero co trafiłam tutaj, i jestem po prostu zachwycona, każde z opowiadań jakie przeczytałam bardzo mi się spodobało, wspaniale piszesz, bardzo ciekawie, aż nie potrafiłam się oderwać od tekstu czytając go... Ten one-shot „Nowe życie” jest po prostu wspaniały, rewelacyjnie przedstawiłaś sytuację, dlaczego Naruto zaszedł w ciążę, ale Sasuke mógłby się postarać zająć dzieckiem, a nie wszystko spada na Naruto... W opowiadaniu „Z miłości jesteśmy zdolni do poświęceń”, wspaniale się zaczyna, już podejrzewam kto otworzył drzwi Naruto... Ale mam pytanie nie wiem czy był tytuł przy tym opowiadaniu, ale chodzi mi o to z wampirami (bardzo lubię tą tematykę) czy ona będzie kontynuowane? Bo zastanawia mnie co z Naruto, czy Sasuke będzie starał się spotkać z Naruto, czy o nim zapomni... Czekam z niecierpliwością na nową notatkę...
    Weny mnóstwa weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego czytelnika :) Bardzo się cieszę, że moje opowiadania przypadły ci do gustu i także dziękuję za miły komentarz.
      No właśnie nie wiem, co z tymi wampirami. Od kiedy do głowy wpadł mi pomysł na Mprega, jakoś niespecjalnie mi się widzi pisanie tego, chociaż zarys historii jest już wymyślony od dawna. W międzyczasie do głowy zawitały także inne pomysły na shoty, które jakoś mają pierwszeństwo i to na nich się skupiam. Ale jeśli bardzo by ci zależało na tym konkretnym opowiadaniu, mogę wznowić jego pisanie już dzisiaj. A tak między nami, to jesteś pierwszą osobą, która zapytała o jego kontynuację ;) Innych chyba nie obeszło zbytnio zawieszenie tego opka.

      Usuń
    2. Witaj,
      dziękuję za odpowiedź, no więc nie musisz się zaraz zabierać za pisanie o tych wampirach, zaraz, zaraz co ja mówię.... fakt chciałąbym przeczytać kontynuację, ale też nie musisz się spieszyć, jestem w stanie zrozumieć, że coś innego chodzi Ci po głowie i na tym chcesz się skupić, więc nie jest to takie pilne, ale zastrzegam sobie prawo do zapytania o to opowiadanie raz na jakiś czas. Czekam z niecierpliwością na nową notkę...
      Weny, dużo weny życzę...
      Pozdrawiam serdecznie Basia

      Usuń
  10. sasu naprawdę jest inteligętny kto bawi się w ten sposób z dzieckiem po karnieniu?


    sasu



    OdpowiedzUsuń
  11. Hej xD Pamiętasz może opowiadanie pt "Uchiha"? Wiesz to pierwsze, stare, nudne itd. Mam przyjemność pokazać ci je jeszcze raz, tym razem w nowej odsłonie :D Zapraszam do czytanie i życzę miłej lekturki ;] Mam nadzieję, że ta wersja okaże się lepsza niż poprzednia ;D

    OdpowiedzUsuń