sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 6


 Witajcie dzióbki :D
Miałam trochę problemów technicznych, zepsuta ładowarka, którą do końca zepsułam Oo, ale gdyby nie mój ukochany narzeczony ciotki, swoją drogą niezłe ciacho ♥, który pożyczył mi swoją, rozdział byłby dopiero gdzieś za tydzień, dwa mimo, że już wczoraj go napisałam xD
Dobra, bez dalszego przynudzania, nocia w pełni poświęcona Saskowi i jego przyzwyczajaniu się do wampiryzmu.
Dziękuję Natsu, której zechciało się to wczoraj na szybko betonować xD :*
Miłego czytania :)


-----------------------------------------------------------------------------------------------
 - Łap. – Obito rzucił w moją stronę torebkę z krwią. Spojrzałem na niego i podziękowałem kiwnięciem głowy. 
 Odetkałem plastikowy korek i poczułem, jak ogarnia mnie pragnienie… Tylko nie to! Zacząłem drżeć, mając w głowie tylko jedno – chęć pożywienia się. Zacisnąłem mocno zęby, próbując jakoś przeciwstawić się pokusie i przechyliłem pojemnik tak, że krew znajdująca się w środku rozlała się w ustach mojego brata. Zauważyłem, jak jego twarz przyjmuje drapieżny wyraz, zresztą moja także tak wyglądała, od czasu, gdy otworzyłem to cholerstwo.
Kiedy w końcu oderwał się od pustej już torebki, odetchnął z ulgą, a jego twarz nabrała pierwotnego koloru.
 - Jesteś najbardziej nieodpowiedzialną osobą jaką znam – powiedziałem z lekką ulgą i kpiącym uśmieszkiem.
 - Daj spokój… - szepnął. Mimo, że wypił dużą porcję krwi nadal był słaby. – Za to co ci zrobiłem powinienem sczerstwieć w piekle. – Przymknął powieki, po czym westchnął.
W zasadzie prawie zapomniałem, co miało miejsce kilka dni temu. Lub może po prostu te sprawy za bardzo mnie nie obchodziły od kiedy przeszedłem przemianę.
 - Teoretycznie już jesteś w piekle – zaznaczył Obito, nim zdołałem zaprzeczyć słowom brata. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem w jego stronę. Stał i przyglądał się nam z dziwną miną.
 - Nic mu nie będzie, prawda? – zapytałem szatyna. – Nie pożywił się, jak ja, ale to chyba nie jest żadna różnica?
 - Może jakaś tam jest – sprostował, a po moich plecach przeszedł dreszcz strachu. – Ale, ja też przemieniłem się za sprawką buteleczki i chyba nie wyglądam na jakiegoś upośledzonego, nie sądzisz?
 - Było tak mówić od razu – warknąłem zirytowany. Złapałem Itachi’ego za ramiona i pociągnąłem go do góry, by wstał. – Dasz radę iść samemu?
 - Nie traktuj go jak dziecko – wtrącił Obito. – Jest wampirem.
 - Przecież widzisz, że wygląda na osłabionego! – wrzasnąłem.
 - Czekaj… - Pogrzebał w kieszeni. Znowu krew? – Szlag, to było ostatnie opakowanie. Zaraz wracam.
 Prychnąłem wkurzony, a za chwilę mój wzrok padł na brata. Zmartwiłem się, gdyż drżał i ciężko oddychał, a kolana uginały się pod jego własnym ciężarem.
 - Wszystko w porządku, Itachi?
 - W jak najlepszym – zapewnił słabym głosem.
Jednak po tych słowach szybko wyrwał się z moich rąk i zgięty w pół zwymiotował tym czym go wcześniej nakarmiłem.
 - Itachi! – wrzasnąłem przestraszony.
Już miałem do niego ruszyć, ale zatrzymał mnie otwartą dłonią, wyciągniętą w moją stronę.
 - Nie podchodź…
Z moich ust wydobył się głośny syk i na chwilę mnie zemdliło, czując unoszącą się w powietrzu krew zmieszaną z wymiocinami, ale otrzeźwił mnie powrót Obito.
 - Co się z nim dzieje?! – spytałem podniesionym głosem, gdy podarował mi torebkę z ciemnoczerwoną zawartością.
 - Możliwe, że tamta krew była nieświeża… - zaśmiał się nerwowo, drapiąc po karku.
 - Idiota – warknąłem, podsumowując jego postawę.
 Ruszyłem w stronę brata, by na nowo zaspokoić jego pragnienie, ale Obito mnie wyprzedził.
 - Ta jest dla ciebie – wskazał na to, co trzymałem w dłoni i już karmił długowłosego.
Otworzyłem swoje opakowanie i aż fuknąłem, czując wydostający się z niego zapach. Bez najmniejszego zawahania przytknąłem do ust otwór i wstrzymując oddech, wypiłem całą ciecz. Cały ból żołądka, który towarzyszył mi od obudzenia, prysł, a uczucie najedzenia zajęło jego miejsce.

***

 Gnałem właśnie przez uliczkę, by oddalić się od jakiejkolwiek żywej istoty. Byłem w końcu nowicjuszem, a nie chciałem stracić nad sobą panowania i po prostu rozszarpać swojej ofiary. Brzydziłem się tego. Brzydziłem się samego siebie…
 Itachi został w – jeśli mogę to tak nazwać – schronie, pod opieką jakiegoś kumpla Obita. Z tego co się dowiedziałem, mieszka tam też kilka innych wampirów. Nie wiedziałem, a nawet nie chciałem wiedzieć, po jaką cholerę oni tam są. Najwidoczniej Orochimaru ich potrzebuje, ale do czego?
 Potrząsnąłem głową, wyrzucając z niej niepotrzebne myśli i usiadłem na ziemi opierając się plecami o jakiś stary blok. Obito kazał mi jak najdalej się oddalić, miał jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. Tak, kazał… Musiałem jakoś poradzić sobie w tym nowym świecie, a on wydawał się najbardziej odpowiedni bym go słuchał.
 Nagle przez umysł przemknął mi Naruto… Jego uśmiech, niebieskie tęczówki, pełne usta…
Jak to się mogło stać, że zostawiłem go samego? Jedyne co pamiętam z tamtego dnia, to ogromne płomienie pochłaniające mój pokój… Nie mogłem spłonąć, gdyż mam ciało w całości, więc ktoś musiał mnie zabić. Orochimaru? Z tego co mi wiadomo, on mnie uratował.
 Westchnąłem głośno i zamknąłem oczy, przypominając sobie wszystkie wspólne chwile spędzone z Naruto.
 Nigdy nie lubiłem słodkich rzeczy, ale ten zapach u blondyna w ogóle mi nie przeszkadzał. Ba, wręcz go uwielbiałem. Ciekawe czy jego krew także jest taka słodka…
 Natychmiast zbladłem.
 - Uchiha, o czym ty myślisz?!
Od razu zadałem sobie mentalnego kopniaka i warknąłem wkurzony na samego siebie.
O matko… kolejna załamka. Czy ze mną jest aż tak źle, skoro mówię sam do siebie?
 - Mam nadzieję, że nie o czymś zboczonym. - Czyjś głos, a następnie śmiech, wtargnął do mojego umysłu.
Zaskoczony uniosłem do góry głowę i ujrzałem przyglądającego mi się Obito. Już miałem mu się odgryźć, ale on odezwał się pierwszy.
 - Gotowy na małą ucztę? – Jedna z jego brwi uniosła się pytająco do góry.
 - A mam jakiś inny wybór? – Prychnąłem z ironią i podniosłem się z gleby.
 - Tak, możesz zabijać ludzi, zwierzęta, robić, co chcesz i przez to stać się kopią Orochimaru – odpowiedział znużony, a mnie na moment zatkało.
 Nic nie mówiąc, tylko mrucząc coś pod nosem, zrobiłem kilka kroków wzdłuż ulicy, na której się znajdowaliśmy.
 - To dokąd?
 - Gdzie tylko chcesz. Możemy iść na imprezkę, do parku, pubu… - Wymieniał dalej, ale już go nie słuchałem. Bardziej martwił mnie fakt, że mój żołądek domagał się krwi. – Jest tylko jedna rzecz, o której musisz wiedzieć…
 - Hmm?

***

 Tak, jak chciałem, poszliśmy do jakieś knajpki. Miałem ochotę napić się czegoś mocniejszego, a Obito nawet pochwalił mój wybór, mówiąc, że alkohol jest dobry na pragnienie. Pewnie także miał chrapkę na jakiegoś drinka, ale po prostu nie chciał się do tego przyznać. Zacząłem go nawet lubić. Zresztą… czy miałem inne wyjście? Pewnie sam bym sobie nie poradził.
 - Na początek polecam ci tę blondi przy barze – szepnął i nakierował mnie wzrokiem na obiekt, o którym mowa. 
 - No, i co mam zrobić? – Zmarszczyłem brwi, nie będąc pewnym czy mam z nią wszcząć rozmowę, czy od razu zaatakować.
 - Jezz… Podchodzisz, bierzesz na słówko i robisz, co masz robić – powiedział, jakby takie zachowanie było normalne. – Dasz radę.
 Poklepał mnie po plecach, a ja zmierzyłem go ostrzegawczo wzrokiem. To, że jest o wiele starszy nie znaczy, że może sobie pozwalać, o nie!
 Podążyłem ku mojemu celowi, widząc po drodze uśmiechniętą facjatę Obito. 
 - Hej – rzuciłem, gdy usiadłem koło platyny. 
Z bliska wyglądała jeszcze ładniej niż się tego spodziewałem, no ale mówi się trudno. Za to nie pachniało od niej zbyt ładnie. Czyżby brała narkotyki?
 - Cześć – przywitała się z zadziornym uśmiechem i dokładnie mi się przyjrzała. – Nigdy cię tu nie widziałam, przyjechałeś do dziewczyny?
 - Nie mam dziewczyny. – Mam chłopaka, to znaczy miałem… - Postanowiłem zabawić się z kumplami. A co taka ślicznotka jak ty robi w takim miejscu kompletnie sama? 
Postanowiłem z nią flirtować, by szybciej ze mną poszła gdzieś na osobność.
 - Jak widzisz bawię się w samotności. – Uniosła do góry kieliszek z wódką i po chwili wypiła jego zawartość. – Chłopak mnie rzucił… - dodała już ciszej i trochę posępniała.
 - Najwidoczniej nie wiedział co traci. – Uśmiechnąłem się pocieszająco i uniosłem do góry rękę, dając tym gest barmanowi, by podszedł.
 - Co podać? – odezwał się po chwili jakiś białowłosy koleś z wielkim tatuażem, przedstawiającym kotwicę.
 - Dwa razy whiskey z lodem. – Położyłem kasę na blat i odwróciłem się w stronę platyny. – Sasuke – przedstawiłem się i wyciągnąłem do niej rękę.
 - Yumiko, ale możesz mi mówić Yumi. – Z uśmiechem uścisnęła moją dłoń. 
Zaśmiałem się sztucznie i upiłem łyka mojego drinka. 
Rusz dupę, nie chce mi się tu wieki siedzieć – usłyszałem nagle gdzieś w swojej głowie. Rozpoznając głos Obito, rozejrzałem się po pomieszczeniu i znalazłem go przy DJu. 
 - Coś się stało? – zaniepokoiła się blondynka. 
 - Nie, wszyst… 
Moją wypowiedź przerwała muzyka wydobywająca się z ogromnego basu. Spojrzałem w stronę szatyna i zrozumiałem, że to jego pomysł, bo przyglądał mi się z podejrzanym uśmiechem. Od razu zrozumiałem przekaz i zbliżyłem się do dziewczyny, tak blisko, że aż wstrzymała oddech. 
 - Może porozmawiamy gdzieś na osobności, trochę tu za głośno – zaproponowałem i złapałem za jej pasmo włosów, by dać jej do zrozumienia, że mi zależy. 
 - Masz rację – przyznała. Wstała z barowego krzesła i biorąc mnie za rękę, przeprowadziła przez całą salę. 
 Po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Od razu przygniotła mnie do ściany knajpy i zawzięcie pocałowała. Jedyne co poczułem, to smród alkoholu wydobywający się z jej ust… 
 Nie chcąc bawić się w podchody, szybko ją od siebie odciągnąłem i spojrzałem głęboko w oczy. 
 - Nie wydasz z siebie żadnego dźwięku – rozkazałem, a ona tylko kiwnęła głową na znak, że jej to odpowiada.
 Nagle usłyszałem klaskanie. 
 - Widzę, że szybko się uczysz – zaśmiał się Obito i po sekundzie znalazł się obok mnie.
 - Zamknij się… - warknąłem rozdrażniony, czując jak moje zęby się wydłużają, a oczy zachodzą czerwienią.
 - Pamiętaj tylko, żeby jej nie zabić, bo będziemy mieli mały problem.
Fuknąłem na niego i odsłoniłem dziewczynie blond włosy z ramienia, robiąc miejsce na szyi, gdzie zatrzasnę swoją szczękę. 
Nie czekając ani chwili dłużej, wgryzłem się w jej delikatną skórę i z jak największym skupieniem wysysałem z niej krew, próbując jakoś się w miarę kontrolować. Było to trudne, gdyż każda komórka mojego ciała chciała więcej i więcej. 
 Czułem, że dziewczyna opada już z sił, ale nie mogłem przestać… Ledwo też docierały do mnie słowa wypowiadane przez usta Obito, bym już skończył. 
 Koniec! – wrzasnął w moim umyśle, co mnie trochę pobudziło i od razu zostawiłem tę blondynkę. 
 Ciężko oddychając, zrobiłem kilka kroków do tyłu, próbując jakoś się uspokoić. 
 - O wszystkim zapomnisz… Masz iść do domu i opatrzyć ranę – rozkazał jej szatyn. Minęło kilka sekund, a jej już nie było. – Było nawet dobrze, ale gdybym cię nie upomniał, to byś pewnie ją wyssał do ostatniej kropli… - zwrócił się do mnie. – Masz ochotę na więcej? 
 - I to jak…  
 Wytarłszy zakrwawioną brodę chusteczką, którą podarował mi Obito, ruszyliśmy z powrotem do knajpy. 
 Tym razem wybrałem jakiegoś chłopaka, na którego niby przypadkowo wpadłem. Był lekko podpity, dlatego się stawiał, a dla mnie to był idealny pretekst na wybawienie go na zewnątrz. Tyle szczęście, że jego nawaleni w cztery dupy kumple poszli dalej chlać. 
 Przy nim, Obito nie musiał mnie siłą ani żadnymi umysłowymi absurdami odpychać. Sam dałem radę, z czego byłem niezmiernie dumny. Oczywiście mniej niż szatyn, który prawie by mnie wyściskał, gdyby nie moja złowroga mina, którą zrobiłem kiedy już zaczął się do mnie przybliżać. 
 Po paru drinkach, postanowiliśmy wrócić z powrotem do schronu. 
 Obito zaprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju, gdzie miał czekać Itachi. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zauważyłem ciemnowłosego chłopaka o imieniu Sai, siedzącego na łóżku. Kompletnie zapomniałem, że on także tutaj mieszka.
 - Czego tu szukasz? – warknąłem na niego. 
Zamiast odpowiedzi usłyszałem cichy śmiech. 
 - Gdzie jest Itachi? – spytałem zirytowany i zmrużyłem oczy. – Zrobiłeś mu coś?! 
 - Powiem ci tylko tyle, że jest pyszny… - mówiąc to, oblizał usta.
 Coś we mnie drgnęło i migiem się przy nim znalazłem, zwalając jego ciało na podłogę. Siedząc na jego klacie i blokując mu ramiona kolanami, złapałem go za szczękę i pchnąłem tak, że uderzył prawą stroną głowy w panele.
 - Co mu zrobiłeś?! – syknąłem, ukazując kły. 


5 komentarzy:

  1. Jezz, jedna co ma czas i chęci xD Też tak chcę.
    I jak na mój gust, to Sasu się zbyt łapczywy zrobił ;) Przydałoby się mu z leksza ukrócić :P
    No i gdzie coś o Naru i jego "kochanej" rodzince? Brakuje mi tu tego ;( I nocia za krótka xD Miała być na 6 stron, leniu patentowany xD Oj, ktoś się powinien z tobą policzyć i to porządnie. I do tego tak traktować naszych trzech przystojniaków, nieładnie, nieładnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polowanko^^! Fanie, fajnie, lubię polowanka:DNawet takie chumanitarne. Trochę o Itachiego się martwię, może go zjedli/wypili O.O. Piszsz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się cieszę, że Obito jest xDD
    O JAPIERDOLE. ITACHI WAMPIREM ? WTF?!!!!!
    Tylko co z Nim dalej.? Sai coś mu zrobił?

    Polowanie fajne xd. Sasuke się coś wczuł za bardzo w to, bo by ciągle chciał więcej. Ciekawe czy, jak spotka Naruto, to mu coś zrobi xd.

    Pozdrawiam ;D
    . S o n i A a . ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się spodobał. Cieszę się, że postawy wampirów są w Twoim opowiadaniu ukształtowane pół na pół-nie są do końca krwiożerczymi istotami, ponieważ mają uczucia, ale także nie są potulnymi barankami. Fajnie przedstawiłaś Sasuke, kiedy przyzwyczajał się do swojej nowej natury. Ciekawi mnie, czy będzie tak bardzo tęsknił za Naruto, że sam postanowi się z nim spotkać, czy może znów połączy ich jakieś wydarzenie. Mam nadzieję, że Itachiemu nie stało się nic złego, ponieważ uwielbiam go, jako postać i nie chciałabym by zginął. Z niecierpliwością będę czekać na rozwój wydarzeń, tak więc życzę Ci dużo weny oraz czasu na pisanie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek może być, ale zobaczymy co będzie dalej.
    hmmm... jak na tematykę i sceny to wyjątkowo brak temu opowiadaniu pikanterii. Popracuj nad tym!

    OdpowiedzUsuń