niedziela, 25 listopada 2012

Oneshot I część : Nowe życie

Dzień dobry kochani, to znowu ja :*
Ostatnio wpadł mi do głowy najbardziej pojebany pomysł i za chuja nie chciał wylecieć xD Więc postanowiłam go opisać, hyhyhy ;> Wiem, że wielu osobą się spodoba, bo męczyły mnie i Natsu o tym na blogu z oneshotami xD
Właśnie, jeśli chodzi o Natsu, to chciałam napisać tego shota razem z nią, ale dla niej pomysł zbyt nierealny chyba XD Trudno, wiem, że bez niej to nie to samo, ale chyba nie wyszło najgorzej xd Zależy od gustu >.<
Tak dla informacji, jest to I część najprawdopodobniej z II. Jak się nie zmieszczę, to najwyżej w III jebnę xd
Heh, to pozdrawiam najmocniej moich czytelników i życzę miłej lekturki ♥

------------------------------------------------------------------------------------------------ 

Zawołany przez Naruto – mojego chłopaka, wszedłem do sypialni.
 - Co chcesz? – spytałem, zamykając za sobą drzwi.
Blondyn stał przed lustrem i z uwielbieniem przyglądał się własnemu odbiciu. Miałem tylko nadzieję, że nie ćwiczył żadnych sprośnych póz, chociaż z ochotą bym się z niego pośmiał.
Z uśmiechem odwrócił w moją stronę głowę.
 - Ostatnio polepszyłem swoją technikę, ttebayo – rzekł, a następnie wypiął dumnie pierś, jakby było czym się chwalić. – Tylko patrz i płacz.
Uformował palcami pieczęć, krzycząc : „Oiroke no jutsu!” i zniknął pod obłokiem dymu. Gdy ten opadł, w miejscu Naruto znajdowała się wysoka dziewczyna z lisimi bliznami na policzkach i długimi, blond włosami.
Co prawda nie widziałem tej techniki po raz pierwszy, ale nigdy jeszcze nie wzbudziła we mnie jakiegokolwiek podziwu. Może to dzięki polepszeniu tego jutsu, bo szczerze mówiąc wyszła mu bardzo ładna dziewczyna, albo po prostu przez fakt, że to nadal mój stuknięty Usuratonkachi.
 - Podobam ci się taki, co Sasuke-kun? – Z ust Naruto wydobył się, chyba w jego mniemaniu, seksowny głos, który śmiało mógłby być wykorzystany w kręceniu porno.
Prychnąłem.
 - Wiesz dobrze, że nie lubię bab.
 - To dlaczego zrobiłeś taką minę? – Zaśmiał się, po czym podszedł do mnie i pogładził kciukiem moją dolną wargę.
Nic nie odpowiedziałem, więc wykonał kolejny ruch.
 - Chcę się z tobą kochać, Sasuke – szepnął mi do ucha, a ja przełknąłem głośno ślinę.  – W tym ciele… - dodał.
 - Ty chyba sobie żartujesz – warknąłem i zmarszczyłem brwi. – Skończ marnować chakrę i zmień się z…
Moja wypowiedź została przerwana przez blondyna, który pchnął mnie na łóżko.
 - Wszystkiego trzeba w życiu próbować, sam mi to powiedziałeś, kiedy zaczęliśmy chodzić – zaznaczył.
No cóż, własnych słów się nie wyprę. Nie mam zamiaru też się z nim kłócić, jak mogę robić coś innego, mimo, że jest teraz nagą kobietą, siedzącą na moich biodrach.
 - A zamknąłeś chociaż drzwi wejściowe? – spytałem trochę rozdrażniony. – Nie mam ochoty, żeby ktoś mi tu nagle wyskoczył, tym bardziej, że to nie noc.
 - Jaj, czyli się zgadzasz? – pisnął ucieszony, kładąc się na mojej klacie i pocałował mnie w szyję. – Nie martw się, wszystko jest pozamykane, ttebayo.
Mruknąłem tylko coś pod nosem i przeturlałem nas tak, że teraz on był na dole. Naruto złapał mnie za włosy i pociągnął w dół, zmuszając do pocałunku.
 - Wiesz, jakie to dla mnie niekomfortowe? – spytałem, gdy się od niego oderwałem.
Zamknąłem oczy, by nie widzieć kobiecej twarzy i przejechałem językiem po jego bliznach na policzku.
 - Niby dlaczego?
 - Jesteś babą – powiedziałem bez ogródek.
Złożyłem kilka pocałunków na jego szczęce, aż powędrowałem do ucha. Tam polizałem małżowinę i wsłuchałem się w przyspieszony oddech mojego chłopaka.
 - Co to za różnica? – Dłonie blondyna wkradły się pod moją koszulkę, po czym szybko się jej pozbył, jak starej, niechcianej zabawki. – To ciągle ja.
 - Dobra, zamknij się już – warknąłem i zagryzłem jego wargę.
Rozchylił nieśmiało usta, wysuwając z nich język i wsadził mi go do środka, by za chwilę badać nim moje podniebienie oraz wewnętrzną stronę policzków.
Wplątałem palce w jego długie włosy i pogłębiłem pocałunek. Co prawda nie podobało mi się baraszkowanie z kobietą, ale skoro się tak uparł, niech będzie.
Oderwawszy się od niego, zeszedłem wargami na jego szyję, później jeszcze niżej. Napotkałem po drodze olbrzymie piersi, które chwilę temu odcinały mi dostęp tlenu. Liznąłem raz sutek, jednak zrezygnowałem z poświęcania im dłuższej uwagi i od razu podążyłem w dół. Wolałem płaską, lekko zarysowaną klatę mojego chłopaka niż jakieś gigantyczne cycory.
Naruto rozszerzył nogi, dając mi swobodny dostęp do swojej przedniej dziurki. Nie chcąc wąchać zapachów śledzika, wsadziłem mu do ust dwa palce, by je nawilżył. Wszystko po to by nie zrobić mu dobrze ustami. Za dużo się naczytałem i usłyszałem o smaku ryby w miejscach intymnych kobiet, a nie chciałem przypadkiem zwymiotować.
Wróciłem ręką do siebie i rozchylając mu bardziej nogi, wsadziłem do jego wnętrza jeden palec. Poruszyłem nim kilka razy, po czym dodałem kolejnego, co zawtórowało jękiem ze strony Naruto.
 - Boli? – spytałem z lekką kpiną.
 - Delikatniej, draniu – burknął, nie odpowiadając na pytanie.
 - Gdybyś nie wpadał na takie pojebane pomysły, by cię nie bolało – zaśmiałem się, dokładając trzeci palec.
Naruto cicho krzyknął i wstrzymał oddech.
 Wyciągnąłem z jego wnętrza palce, dając mu chwilę spokoju. Podciągając się do góry, pocałowałem go czule w usta, a następnie w policzek.
 - Pośpiesz się, Sasuke – popędził mnie blondyn. – Włóż go już.
Nie musiał mówić dwa razy. Natychmiast znalazłem się z powrotem miedzy jego nogami i opuściłem spodnie, wraz z bokserkami, do kolan. Złapałem za prężącego się penisa i najechałem główką na jego dziurkę.
 - Na pewno? Słyszałem, że pierwszy raz dziewczyn jest bolesny – zawahałem się. – Nie wolisz w tyłek?
 - Nie pierdol, dawaj – warknął i nogami, spoczywającymi na moich plechach, przyciągnął moje biodra bliżej swojego ciała.
 Z lekkim zdenerwowaniem, zagłębiłem się w nim i słuchałem jego reakcji w postaci najróżniejszych przekleństw, od których aż uszy więdły. W końcu najechałem na tak zwaną błonę dziewiczą. Kto by pomyślał, że używając henge też będzie miał takie niepotrzebne cholerstwo. Pchnąłem mocniej, przerywając skórę, a następnie popędziłem zwiedzać niezmierzone tereny cnoty mojego chłopaka… Oczywiście wszystko odbyło się pod wyzwiskami i krzykami z ust Naruto. Jednak po paru chwilach chyba go przestało boleć, gdyż zaczął przyjmować bardziej wymowne dźwięki.
 - Lepiej? – spytałem, gdy na jego czole poczęły kropelki potu.
 - O wiele.
Przyśpieszyłem słysząc jego odpowiedź.
 Kładąc ręce po obu stronach głowy blondyna, przyssałem się do jego szyi. Chciałem dać mu jak najwięcej przyjemności, bo później mruczałby mi po nocach, że on mnie wcale nie obchodzi. Szybko jednak zapomniałem o wszystkim, gdy na moim penisie zacisnęło się mnóstwo mięśni, ogłaszając szczytowanie Naruto. Potwierdziły to też jęki rozkoszy, które kierował do mojego ucha.
Pchnąłem dwa razy i także doszedłem, wypuszczając z ust kilka urwanych westchnień. Nie jestem babą, żeby wydawać z siebie zdradliwe dźwięki, to było coś dla Uzumakiego.
 - Zadowolony? – spytałem, gdy wyszedłem z jego wnętrza i wkładając spodnie na tyłek, położyłem się obok niego na łóżku.
 - I to jak! – Zachichotał. – Wiesz, dziewczyny mają dziwny orgazm…
 - Niby skąd mam wiedzieć, nie jestem kobietą, ani nigdy nie przeszło mi przez umysł, by się nią stać – wygłosiłem. – Może się już zamienisz? – zaproponowałem. – Wolę na ciebie patrzeć, jak jesteś facetem.
 - Nie mów takich zawstydzających rzeczy.
Pstryknął palcami i tuż obok pojawił się mój kochany Usuratonkachi.
 - Co w tym zawstydzającego?
 - Dobra, nie ważne – burknął zarumieniony.
Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, dopóki Naruto nie zwalił się głową na moją klatę.
 - Idziemy spać, Sasuke? – zapytał.
Miałem mu już zaproponować kąpiel, ale zorientowałem się, że wcale nie jest ubrudzony. Gdzie podziała się ta cała sperma? Pewnie, gdy dziewczyna zniknęła, zniknęło i nasienie.
 - Ta.
Rozmyślając tak o tym, doszedłem do wniosku, że gdyby Naruto przez jakiś czas nie powracał do swojego ciała mógłby być w ciąży, a gdyby przez dziewięć miesięcy utknął w nim, urodziłby nasze dziecko. Zaśmiałem się w głowie przez myślenie o takich abstrakcyjnych rzeczach, jednak po chwili zadałem sobie mentalnego kopniaka, bo to wcale nie było śmieszne. W sumie, gdybym chciał mieć kiedyś jakiegoś potomka, to już mamy nieudowodniony sposób na takiego poczęcie.
Z takimi myślami zasnąłem.

 Znajdowaliśmy się w gabinecie Hokage. Z niewiadomych powodów postanowiła reaktywować naszą starą drużynę siódmą.
 - Słuchajcie, jest to misja rangi C, nie trudna, ale musicie uważać – odezwała się, gdy w końcu raczyła do nas dołączyć Sakura. – Ninja z wioski ukrytej w chmurach niedawno odwiedzili nasz teren, podejrzewamy, że planują nas zaatakować. Także nasi szpiedzy dostarczają informacje o zerwaniu sojuszu pomiędzy naszymi krajami…
 - Baachan – zawył Naruto i skrzyżował ręce za głową. – Nie możemy dostać jakiegoś porządnego zadania do wykonania? Rangi S, albo chociaż A?
 - Daj spokój, ty sobie nie poradzisz nawet z B – zakpiłem, choć wiedziałem, że nie raz wykonywał trudniejsze misje ode mnie.
Sakura tylko przytaknęła, jakby zgadzała się z tym, co powiedziałem. Jak mniemam, gdybym zaznaczył, że ona nadaje się tylko do jakiegoś taniego filmu erotycznego, pewnie też by nie zaprzeczała. Jak ja uwielbiałem tę jej pustą główkę.
 - Ty siedź cicho, Sasuke! – warknął blondyn, najwidoczniej urażony moją wypowiedzią.
 - Nic nie zmieniam – ogłosiła stanowczym głosem Hokage i zmrużyła oczy. – Naruto, jak ci coś nie odpowiada, to śmiało możesz zrezygnować, ale wtedy będziesz dostawał same najprostsze misje.
Usłyszałem, jak chłopak zaciska pięści i zgrzyta zębami. Nie rozumiałem, o co mu chodzi. Być może to zadanie do trudnych nie należało, ale to nie powód do wściekania się.
 - Z racji tego, że Kakashiego nie ma w kraju ognia, muszę wyznaczyć wam dowódcę. Sasuke, wybrałam ciebie, jako, że masz największe kwalifikacje.
Tym to mnie, Tsunade zaskoczyła. Nie sądziłem, że tak szybko zaufa mi po zdradzie, dokonanej dwa lata temu. Nie powiem, że nie połechtała mnie tym po dumie, ale obawiałem się, jak na to zareaguje Naruto.
 - Co? Ten bałwan ma być naszym kapitanem? – Wskazał na mnie palcem i otworzył szeroko niebieskie oczy. – Nie ma mowy!
 - Uspokój się, Usuratonkachi – warknąłem.
Wiedziałem, że będzie się stawiać. Gdyby tego nie zrobił, nie byłby to wtedy Uzumaki.
 - Nie wtrącaj się draniu! – wrzasnął. – Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić!
 Z tą oto deklaracją, wybiegł z gabinetu Hokage.
 - Naruto… - szepnęła Sakura.
Pewnie gdyby miała maniery, jak ze stodoły, to by poleciała za blondynem, ale dobrze wiedziała, jak trzeba się zachowywać przed najważniejszą osobą w naszej wiosce.
 - Co za mały gówniarz! – wybuchła Tsunade i aż wstała z miejsca. Jednak po chwili się uspokoiła. Spojrzała na naszą dwójkę i otworzyła usta. – Musicie być ostrożni. Dostałam wiadomość, że ci ninja posiadają tajne techniki najróżniejszych klanów, a kilka z nich ma wszczepionego byakugana.
 - Mamy ich pokonać? – zapytałem, nie pewny, na czym polega ta misja.
 - Tak.

Był już wieczór. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, nie zauważyłem nigdzie butów blondyna.
 - Naruto? – zawołałem.
Odpowiedziała mi cisza.
Nie zagłębiając się w dalsze zakamarki salonu, wyszedłem z mojej posiadłości i ruszyłem w stronę domu niebieskookiego.
 Po krótkim biegu, znalazłem się na ulicy, gdzie mieszka. Zgrabnym ruchem wdrapałem się na dach budynku niżej i podszedłem do okna chłopaka. Zauważyłem postać leżącą na łóżku, więc nie czekając ani chwili dłużej, delikatnie zapukałem w szybę.
Naruto, widząc moją twarz, wygramolił się z materaca i jednym susem znalazł się przed dzielącym nas szkłem. Pomachał do mnie i z diabelskim uśmiechem, zasłonił firanę.
 Cholerny młot! Jak mi zaraz nie otworzy to rozsadzę mu pół ściany, dobrze wie, że jestem do tego zdolny!
Zapukałem jeszcze raz, tym razem mocniej. To go chyba powiadomiło o niebezpieczeństwie z mojej strony, więc postanowił w końcu otworzyć te cholerne okno na oścież. Wlazłem na parapet i na nim kucnąłem, wpatrując się ciągle w jego twarz. On tylko się cofnął i krzyżując ręce na piersiach, warknął:
 - Czego?
 - Miałem ci powiedzieć coś o misji, ale jak tak stawiasz sprawę, to cię chyba nie wezmę – burknąłem wkurzony. – Tsunade z miłą chęcią przydzieli cię do łapania kota z przedszkolakami.
 - Odwal się.
Odwrócił się do mnie plecami i podszedł do łóżka, by na nim usiąść. Ja zeskoczyłem z parapetu i podążyłem ku niemu.
 - Co ci tak nagle odjebało u Hokage? – zapytałem, kucając przed nim i opierając się dłońmi o jego kolana.
 - Baachan traktuje mnie jak dziecko! Dobrze wiesz, że poradzę sobie z najtrudniejszym zadaniem… - Złapał mnie za głowę, by po chwili wplątać palce w me czarne włosy. – Wkurza mnie to, że nikt w tej wiosce nie bierze mnie na poważnie.
 - Jakby tak było, to myślisz, że bym tutaj wrócił? – Spojrzałem pytająco w jego lśniące błękitem tęczówki. 
Nic nie powiedział, tylko odwrócił wzrok.

Razem z Sakurą i Naruto trafiliśmy na wrogich ninja, o których mówiła Tsunade. Było ich tylko czterech, nie mam pojęcia, czy Kumogakure tylu wysłała, czy reszta nie czeka na nas gdzieś w ukryciu. Wolałem być czujny. Nie to, co blondyn, który skoczył na tę grupkę z milionami klonów i rasenganów.
Wszystko działo się dość szybko. Jednak dzięki odpalonemu sharinganowi zauważyłem jakimi umiejętnościami mogą się pochwalić wrogowie.
Podbiegłem do użytkownika wody, gdyż najbardziej odpowiadał moim technikom. Działając jakiś czas moją kataną, ani razu go nie trafiłem, a jak już, to zamieniał swoje ciało w ciecz. Odbijając się rękoma od ziemi, kopnąłem go w szczękę, co zdążyło go trochę oszołomić. Dotknąłem jego ramienia i prosto mówiąc poraziłem go piorunem. Tak, jak sądziłem nie wytrzymał tego. No i mamy jednego przeciwnika z głowy.
 - Uważajcie na tego bruneta! To użytkownik raitona! – wrzasnął jakiś czerownowłosy ninja.
Jak mniemam każdy z nich potrafi panować nad wodą. Naruto miał rację, coś prosta ta misja.
Spojrzałem na pole walki. Sakura męczyła się z jakąś dziewczyną, do tego różowa była cała przemoczona, więc chyba zbytnio się nie myliłem co do technik.
Nagle usłyszałem przeciągły jęk. Odwróciłem się w stronę skąd dochodził i zauważyłem blondyna, który, trzymając się za brzuch, leżał na ziemi.
 - Co ty robisz, Usuratonkachi! Nie spuszczaj gardy!
Podbiegłem do niego, by zobaczyć, czy jest ranny, ale nie zauważyłem żadnego choćby draśnięcia. Z pytającą miną spojrzałem w jego twarz.
 - Nie dobrze mi Sasuke… - szepnął.
 - To na pewno przez ten twój cholerny ra… - poczułem przeszywający ból ramienia – men…
Niebieskie oczy, w które przez ten cały czas patrzyłem, wyrażały w tym momencie przerażenie. Otworzył usta, ale nie dał rady chyba nic powiedzieć. 
Zorientowawszy się, że to przeciwnik potraktował mnie z katany, którą nadal trzymał, przepuściłem przez swoje ciało milion ładunków elektrycznych, które, po mieczu, przeszły do jego właściciela.
Co za nieuwaga z mojej strony, a wszystko przez tego młota.
Nagle do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk, przez którego wrogowie się zmyli. W filmach zawsze to oznaczało coś złego… Może szykują się do zaatakowania większą grupą?
 - Sakura – zwróciłem się do dziewczyny, stojącej obok nas – umiałabyś dowiedzieć się, co jest z tym głupkiem? – wskazałem głową na blondyna.
Złapałem za ostrze katany i z lekkim trudem, wyciągnąłem ją z ramienia.
 - Spróbuję.
Nie zwracając uwagi na odsłonięty brzuch Naruto, rozejrzałem się po terenie. Obawiałem się, że zaraz zaatakuje nas pięć razy więcej wrogich jednostek. Nie mam pojęcia, co bym wtedy, jako kapitan mógł zrobić. Oprócz pozostawienia tutaj różowowłosej, która byłaby przynętą i ucieknięcia razem z blondynem, żadne rozwiązanie nie przychodziło mi do głowy.
 - Sasuke, nic nie mogę znaleźć… - Głos Haruno wyrwał mnie z zamyślenia. – Nie mam pojęcia, czy coś mu zaszkodziło, czy to robota tamtych ninja.
Trzymając łokieć na kolanie, oparłem głowę o dłoń. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jeśli z Naruto dzieje się coś poważnego powinienem zabrać go do Tsunade, ale czy ktoś nas po drodze nie zaatakuje? W końcu misja została przerwana, gdy oni uciekli, jednak obawiałem się, że to tylko ma nas zmylić.
 - Idę się rozejrzeć, wy tu zostańcie – zwróciłem się do moich podwładnych.
Z lekkim grymasem na twarzy wstałem z ziemi i miałem zamiar ruszyć przed siebie, ale zatrzymał mnie kobiecy głos.
 - Sasuke, czekaj.
Spojrzałem pytająco w stronę różowowłosej, która podeszła do mnie i położyła ręce na mojej ranie. Skupiła całą uwagę na swoich dłoniach - co wiedziałem, że nie wychodzi jej najlepiej, bo w końcu dotykała mnie - a po chwili do moich oczu doszło zielonkawe światło. No tak, chciała uleczyć moje ramię, ale czy ja prosiłem o pomoc? Nie wydaje mi się.
Nie powiedziałem jednak nic niestosownego, bo przyznam szczerze, ten cholerny ból promieniował aż po koniuszki palców u ręki.
Gdy w końcu skończyła, a ja odzyskałem czucie w kończynie górnej, spojrzałem na blondyna, który błądził oczami po niebie. Zastanawiało mnie, czym zaprzątał swoją durną główkę.
Odwróciłem wzrok na pobliskie drzewa i w tamtą stronę się udałem.
 - Daj spokój Sakura-chan, nic mi nie jest…
 - Nic ci nie jest?! Prawie zemdlałeś i przez ciebie Sasuke-kun został ranny!
Usłyszałem, jak dziewczyna uderza Naruto w głowę. No cóż, mogłem się tego spodziewać.
Wskoczyłem na gałąź i za pomocą sharingana, poszukiwałem chociażby najmniej widocznej chakry. Nic. Kucnąłem i zamknąłem oczy. Wciąż coś nie dawało mi spokoju. Ciągłe szepty i kroki. Oni wciąż tu muszą być, ba nawet przyprowadzili kolegów. Przygryzłem dolną wargę i zeskoczyłem na ziemię. To chyba czas na wypróbowanie mojego nowego jutsu, ale muszę najpierw zadbać o to, żeby Naruto znajdował się w bezpiecznej odległości.
 - Tsunade miała rację, ci ninja nie są łatwymi przeciwnikami – szepnąłem, gdy znalazłem się przy reszcie. – Ale mam pomysł. Sakura, oddalcie się stąd jak najdalej.
Dziewczyna kiwnęła głową i biorąc tego głąba pod pachę, pobiegła przed siebie.
Gdy przestałem słyszeć odgłos jej stóp, wyciągnąłem z pochwy miecz.
 - Pokażcie się! – krzyknąłem przed siebie.
Donośny śmiech kilkunastu osób rozniósł się po polanie.
 - Myślisz, że sam jeden dasz nam radę? A może to tylko bohaterski wyczyn, by twoi przyjaciele stąd uciekli?
 - Nie lekceważcie mnie… - Kąciki moich ust uniosły się do góry.
Było ich więcej niż podejrzewałem.
 - Chidori kouken – wrzasnąłem, gdy wbiłem swój miecz w ziemię. Przez cały teren przeszło wiele ładunków elektrycznych niszcząc wrogów, stojących im na drodze.
Chowając katanę, opadłem na jedno kolano… Tak myślałem, że zużyję dużo chakry.
Po chwili szukania, znalazłem moją drużynę zaszytą na wysokim drzewie.
 - Pokonałeś ich? – spytała Sakura, gdy wylądowałem obok niej na gałęzi.
 - Nie jestem pewien… Możliwe, że kilku się jeszcze pochowało – powiadomiłem ją.
 - No, to trzeba tam wrócić, skopać im tyłki! – wrzasnął podekscytowany Naruto i uderzył pięścią w swoją dłoń.
 - Teraz jedyne miejsce, gdzie wrócimy, to Konoha. – Zmrużyłem oczy. Nagle poczułem palce blondyna na policzku. – Co robisz, dobe!
Szybkim ruchem odtrąciłem jego rękę i zmarszczyłem gniewnie brwi.
 - Krew – powiedział. – Nie lubię, gdy twoja twarz jest zhańbiona tym brudem.
Burknąłem coś pod nosem i odwróciłem głowę w stronę różowowłosej. Ta patrzyła w przestrzeń z przygnębioną miną. Pewnie snuła własne teorie, że między mną a tym młotem coś jest. Ha, pewnie chciałaby zająć jego miejsce, a o tym jedynie mogła sobie pomarzyć.
 - Idziemy – rozkazałem i po sekundzie ślad po nas zaginął.

Wróciliśmy do gabinetu Hokage. Sakura zdała szczegółowy raport z misji oraz moje przypuszczenia, co do większej liczby wrogów.
 - A, i jeszcze Naruto prawie zwymiotował… - wygadała. – Próbowałam sprawdzić, co mu dolega, ale nic nie dostrzegłam.
Blondyn burknął tylko : "Nic mi nie jest", ale i tak nikt go nie słuchał.
 - Spokojnie, pewnie znowu się przejadł u Ichiraku – zaśmiała się i machnęła ręką, w geście, który miał nas niby uspokoić.
 - Widzisz, głąbie? – Klepnąłem go w potylicę. – Ile razy mam powtarzać : żadnego ramenu przed misją.
 W ramach zemsty, z całej siły pociągnął mnie za włosy, zostawiając w zaciśniętej pięści kilka moich, czarnych kosmyków. Miałem już strzelić go za to po mordzie, ale widząc ostry wzrok piątej, ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu.
 - Za mną, Naruto. Wolę się upewnić, czy nie złapałeś czegoś poważniejszego.
 Niebieskooki podszedł do drzwi, które przed chwilą Tsunade otworzyła i obaj za nimi zniknęli.
 - Sasuke, myślisz, że to przez jedzenie? – spytała Sakura.
Naprawdę, usłyszeć jej piskliwy głos, było ostatnią rzeczą jakiej pragnąłem. Teraz mój umysł zaprzątał tylko blondyn, a ona bezczelnie się do niego wpraszała.
Westchnąłem i postanowiłem jej odpowiedzieć, bo przez wlepianie w moją sylwetkę swoich zielonych patrzałek, zaczynała mnie już wkurzać.
 - Nie mam pojęcia.
Dalsze rozmyślanie o Uzumakim przerwał mi dźwięk uchylanych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem głowę Tsunade wychylającą się zza futryny.
 - Sasuke, chodź no tu na słówko – odezwała się z nerwowym uśmieszkiem. Jej zdenerwowanie potwierdził także dziwny tik oka.
 Czyli z Naruto coś się dzieje? Mam nadzieję, że nie.
Wszedłem do pokoju, gdzie na kozetce leżał blondyn, zakrywający twarz dłońmi.
 - Nie wiem, jak, a nawet nie chcę wiedzieć, ale… - zaczęła. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. – Naruto jest w… ciąży. To chyba twoja sprawka?
Spojrzała na mnie z niepokojem, jakby czekała na jakąś furię, czy załamkę z mojej strony.
Dosłownie szczęka jej opadła, gdy usłyszała wybuch mojego niepohamowanego śmiechu.
 - A to dobre! Nie rób sobie ze mnie żartów, tylko powiedz co z Naruto.
Jej mina wcale nie wyrażała : Ha, Sasuke, no jasne, że robię sobie z ciebie jaja!, wręcz była aż za poważna. Szczerząc się jeszcze przez chwilę jak głupi, w końcu załapałem, że mówi prawdę.
 - Tylko jakim cudem on jest w ciąży, hę? To chyba niemożliwe! – podniosłem głos. 
Nie no… Nie, nie, nie, nie! On nie może…! 
W geście bezradności złapałem za moje włosy i ledwo się powstrzymywałem przed wyrwaniem ich z głowy.
 - Też bym chciała wiedzieć. Bóg wie, co wy wyprawiacie w nocy…
 - Zamknij się! – wrzasnąłem, a następnie poczułem dłoń Tsunade, uderzającą mnie w policzek.
 - Zważaj na słowa, szczeniaku! – powiedziała z opanowanym głosem, ale wiedziałem, że nieźle musiałem ją wytrącić z równowagi. Nawet, gdy miałem zamknięte oczy, widziałem te jej pulsującą żyłę na czole.
 - Dzięki, od razu lepiej – przyznałem, masując obolałe miejsce. Nie sądziłem, że ręka hokage zdziała cuda i mnie od razu otrzeźwi.
 - Sasuke, co teraz zrobimy? – spytał przerażony blondyn. Najwidoczniej odzyskał już głos.
 - Nie my, tylko ty. To twój problem, słyszysz?! – warknąłem, a w mojej wypowiedzi było tyle jadu, że chłopak aż drgnął. Oczywiście nie mówiłem, tego na poważnie, ba nawet robiłem gesty, które rozumny człowiek od razu by załapał  i wiedział o co chodzi, ale wytłumaczcie to temu obok… To była tylko gra przed złotooką. Najwidoczniej on w nią uwierzył.
 - Och, daj spokój. Myślisz, że nikt nie widzi tych waszych ukradkowych spojrzeń? – zaśmiała się blondynka. – Nawet kompletny debil dostrzeże, że miedzy wami coś się kroi.
Wkurzony zacisnąłem zęby. Że ta Tsunade zawsze musi wszystko wiedzieć. A obiecaliśmy sobie z Naruto, że za żadne skarby nikomu o nas nie powiemy…
 - Dobra, jesteśmy razem i co z tego? – zapytałem przez zęby.
Usłyszałem tylko ciche, zwycięskie "wiedziałam!" i pozbawiony swojej, już i tak rozpadającej się, dumy, usiadłem na kozetce tuż obok niebieskookiego.
 - Nie wierzę, że chcesz mnie zostawić… - wybąkał przybity Uzumaki.
 - Kurwa, nikt nie chce cie zostawić! – wrzasnąłem wkurzony jego słabym tokiem rozumowania. I pomyślcie sobie, że  ja z jego głupotą mam na co dzień do czynienia…
Złapałem go za ramiona i siłą przytuliłem do siebie. Wiedziałem, że mnie teraz potrzebuje, a  on jest jedyną osobą, której chciałem dać coś od siebie.
Wplątałem palce w jego delikatne włosy i je przeczesałem. Kochałem to robić, a taka czynność go tylko uspokajała.
Spojrzałem na Tsunade, która z błyszczącymi oczami przyglądała nam się , jak jakiemuś ślicznemu szczeniaczkowi. Już miałem bezmyślnie warknąć : co się tak gapisz?!, ale wiedziałem, że zarobiłbym wtedy kolejnego liścia.

 - Dobra, to teraz może mi łaskawie ktoś wyjaśni, jak to się stało, że Naruto jest w ciąży? – spytałem zirytowany. – Jest facetem, więc to naturalnie niemożliwe… No chyba, że ja o czymś nie wiem.
Spojrzałem w jego błękitne oczy, które po usłyszeniu mojej wypowiedzi zostały gniewnie zmrużone.
 - Bardzo śmieszne, kretynie.
Dostałem kuksańca w żebro, a po chwili blondyn tak mocno mnie przycisnął, że zabrakło mi tlenu. Z moich ust wyleciało bardzo brzydkie przekleństwo, dzięki któremu już normalnie się przytulił.
 - Sasuke, może mi opowiesz, jak doszło do zapłodnienia? – zapytała hokage.
Nie no, tym to mnie nieźle rozeźliła…
 - A czy przypadkiem nie jest to prywatna sprawa? – syknąłem, próbując się uspokoić. – Nie wierzę, że nie wiesz takich rzeczy, skoro masz już swoje lata.
 - Nie zrozumiałeś pytania. Co wykombinowaliście, że wyszło wam dziecko?
Nagle wszystko zrozumiałem… To ten cholerny młot i jego cholerne, zboczone techniki!
Złość we mnie wrzała. Gdyby się wtedy nie chciał bawić w jakieś beznadziejne gierki, to nie siedziałbym tu teraz i nie modliłbym się, żeby ta ciąża okazała się pomyłką ze strony piątej!
 - Naruto – szepnąłem, łapiąc go za koszulkę i odsuwając od siebie. – Mówiłem ci, żebyś nie zamieniał się wtedy w babę! – krzyknąłem, na tyle głośno, że gdyby nie dźwiękoszczelne ściany, cała Konoha zostałaby obudzona.
 - Co? Byłeś kobietą podczas stosunku? – spytała zdziwiona Uzumakiego.
No, a czego się ona spodziewała?
 - No chyba nie był facetem – warknąłem.
 - Muszę mu porobić mnóstwo badań, żeby dowiedzieć się więcej. Jeszcze tyl…
 - Mogę o coś zapytać? – Przerwałem jej wypowiedź.
 - Jak najbardziej.
 - Nie da się tego dziecka jakoś usunąć?
 - Aborcja tylko wtedy, gdy to zagraża życiu matki – wygłosiła z wystawionym palcem wskazującym do góry, jak jakiś papież. – W ogóle, nie wiem, co na to Naruto. Ja, gdybym była w ciąży, w życiu nie zgodziłabym się na coś takiego.
 - W porządku, Baachan – odezwał się niebieskooki. – Przecież Sasuke nie obchodzi nic poza własną dupą.
Puściłem tę uwagę mimo uszu. Nie sądziłem jednak, że blondyn aż tak źle o mnie myśli… No cóż, chyba sobie zasłużyłem za to wszystko, co mu zrobiłem.
 - Dobrze, to ja bym cię prosiła o wyjście. – Spojrzała na mnie i wskazała głową na drzwi. Nim jednak zdołałem się o to wykłócić, głos zabrał Naruto:
 - Ale ja chcę, żeby tutaj został.
Tsunade westchnęła, lecz po chwili uśmiech zagościł na jej twarzy.
 - Ktoś musi poinformować resztę, że po prostu się czymś zatrułeś – powiedziała.
 - Będę czekał aż skończycie – ogłosiłem, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
 Jak sądziłem, w gabinecie nadal była Sakura. Że też chciało jej się tak czekać…
Gdy mnie tylko zobaczyła, podbiegła w moją stronę i męczyła jednym pytaniem : I jak?
 - A jak myślisz? Wpieprza codziennie  trzy miski ramenu, to teraz ma…
Ignorując ją już totalnie, rozsiadłem się w fotelu szanownej pani hokage i oczekiwałem na wyniki badań.

7 komentarzy:

  1. Świetne! Ale te następne części to na już proszę!

    OdpowiedzUsuń
  2. o.O Eee... NARUTO JEST W CIĄŻY?! (caps-off)z Sasuke... Właściwie nie wygląda to źle. Jest wstępem do wytłumaczenia paru SasuNaru. I pomysł fajny. I ciekawy, ładnie napisany. Podoba mi się reakcja Sasuke. i właściwie wszystko :D To nie wiem czemu szoka złapałam ^^ Wszytko fajnie i wogle. Oby wena cie trzymała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzisz moje przerażenie? Jeśli nie to informuje cię że jest naprawdę majestatyczne...
    Plus jest taki ze masz naprawdę dobry styl. Problem w tym ze męska ciąża jest jedyną aż tak paraliżująca mnie rzeczą. Brrr..

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaglądam po blogach przejściowo, a obok tego one shota nie można przejść obojętnie xD Jak tylko zobaczę Natsu na GG to się z nią poważnie rozmówię ;]Nie pozwolę się leniowi obijać i nawet palcem nie kiwnąć, gdy ty pracujesz nad tym cudeńkiem. Jak dawno nie czytałam M-prega. Powyższy one shot jest świetny i ogromnie ci za niego dziękuje. W duchu liczę na więcej części niż 3 :D Podobają mi się postawy bohaterów, a zwłaszcza Sasuke. Jest taki charakterystyczny, ale głowę urwałabym mu za ten pomysł z aborcją, brrr. Pomysł i wykonanie są wspaniałe xD Na coś Kishimoto stworzył Oiroke no jutsu, więc czemu nie wykorzystać go w ten sposób?? Tak samo jak maxiii proszę o następną część na już :] Życzę weny i pozdrawiam. Papatki xD

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra piszę piszę xD
    Po primo; Zaćmionko, nie bij! Ale jak słyszę m-preg to mam takie... dziwne wizje, nie chcesz wiedzieć XD Zresztą ja się nie obijałam, bo zbetowałam co nieco! :P No i mi klawiaturę ukradli, nie moja wina xD
    Secundo (wtf, od kiedy ja znam łacinę xD): Nocia fajna, mimo, że to m-preg. Zresztą ty wiesz, Dońciu, w końcu to ja mam pierwszeństwo do twoich tekstów muhahah xD
    Tertio; ... Po trzecie to nie wiem, po prostu chciałam się pochwalić, że umiem liczyć w łacinie do 3 XD ( w sumie to jeszcze znam 6, bo to "sex", kto by nie zapamiętał xD)
    To buzi, pogadamy na gg ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. O w mordę!! Nie no, tym mnie totalnie rozwaliłaś. Czekam na ciąg dalszy, więc szybko pisz. Wbijaj do mnie na http://oldschool-yaoi.blogspot.com/ Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń