niedziela, 16 grudnia 2012

Oneshot II część : Nowe życie

Uff, nareszcie skończyłam... Przepraszam, że długo musieliście czekać, ale miałam urwanie głowy ze szkołą. W ogóle dziwię się, że zdążyłam to napisać, gdyż zostało mi kilka zagrożeń xD Wiem wstyd xD
Postanowiłam, że zrobię więcej części, gdyż opisanie dziewięciu miesięcy w trzech notkach byłoby dla mnie katuszą. Wam pewnie też czytanie dłuuugich wpisów nie podchodzi, nee?  Więc wszelkie podziękowania, czy skargi, posyłać Zaćmieniu, gdyż po przeczytaniu jej komentarza, ustaliłam sama z sobą ( wtf xD), że bardziej jest to opowiadanie niż one-shot.
Tę część dedykuję fanom m-pregów oraz Maxii, który jest prawdziwym niecierpliwcem xD
Zachęcam także do głosowania na ending :D


-------------------------------------------------------------------------------------------------



Stojąc na drewnianym ganku, czekałem, aż Tsunade w końcu otworzy drzwi. Nie żebym narzekał, czy coś, ale – jako jedna z trzech sanninów – powinna już dawno poradzić sobie z tym zamkiem. Z przekleństwami, które co chwilę wyrzucała z ust, w końcu udało jej się wejść do środka.
Trzymając Naruto za rękę, wszedłem za nią, by zaraz po przekroczeniu progu, doznać szoku. Wcale tutaj nie wyglądało, tak jak opisywała. Gdzie te wszystkie stare zabytki i azjatyckie meble? Jedynie dywan był w takim klimacie.
 - No, nie spodziewałam się, że kiedyś tu wyremontuje – odezwała się Tsunade, z uznaniem w głosie. – Jiraiya ma jednak talent do takich rzeczy.
 - Ero-sennin tu mieszkał? – spytał zdziwiony Naruto i mocniej ścisnął moją dłoń. Najwidoczniej jego umysł zaatakowała chmara wspomnień o swoim mistrzu.
 - Zawsze, gdy wyruszał w jakieś podróże, to się tu zatrzymywał. Traktował to miejsce z niezwykłym szacunkiem, nie dziwię się, że tutejsi ludzie oddali ten dom w jego ręce. – Stanęła na niski parkiet, który grał rolę podłogi w salonie. – Konieczne będzie oprowadzenie was po pokojach? Trochę mi się śpieszy, więc…
 - Damy sobie radę – wtrąciłem się w jej wypowiedź.
Spojrzałem na blondyna, który rozglądał się nerwowo na boki.
 - Coś nie tak?
 - Nie… Tylko inaczej sobie wyobrażałem dom Zboczonego Pustelnika – zaśmiał się i wyplątując nasze palce z uścisku, wtulił się w moje ramię.
Tsunade znowu, jak zahipnotyzowana, wpatrywała się w jego poczynania. Czy dwaj, czujący coś do siebie faceci, są aż tacy słodcy?
Zirytowany odsunąłem od siebie niebieskookiego i podążyłem ku ciemnej sofie, by na niej usiąść. Popatrzyłem na Tsunade wyganiającym spojrzeniem, co chyba zdołała wyczytać z moich oczu, bo zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia.
 - Jakbyście czegoś potrzebowali, to poślijcie list, czy coś – rzekła, otwierając drzwi. – W sumie, to niekonieczne. – Machnęła ręką – Będę do was często zaglądać.
 - Baa-chan, dziękuję za wszystko – odezwał się blondyn, zwrócony w jej stronę. – Bardzo nam pomagasz.
 - Myślisz, żebym cię zostawiła w kryzysowej sytuacji? – Uśmiechnęła się szczerze i podała mu pęk kluczy.
 - To do zobaczenia. Trzymaj się Sasuke! – wrzasnęła w moją stronę.
Rzuciłem ciche „cześć” i z zamiłowaniem obserwowałem jak wychodzi z mieszkania.
Naruto zamknął zamek drzwi i skierował się do sofy, na której siedziałem. Bezwładnie na nią opadł i westchnął.
 - Co? – spytałem, kierując wzrok na jego wygiętą w grymas twarz.
 - Nic… - wyrzucił z siebie. – Tylko… nie widzi mi się, żebyśmy tu gnili przez tyle miesięcy.
 - Myślisz, że ja jestem z tego powodu szczęśliwy?
 - Wiedziałem – prychnął. – Pewnie wolałbyś być, jak najdalej ode mnie…
 - Tego nie powiedziałem – uściśliłem. Objąłem ręką jego ramię, a palcami drugiej, przeczesałem swoją grzywkę. – Po prostu teraz… nie będzie jak dawniej. Wspólne misje, imprezy, to wszystko musi zaczekać, dopóki Tsunade nie wymyśli sposobu na usunięcie tego – dotknąłem dłonią jego brzucha, sugerując tym gestem, że chodzi mi o dziecko.
 - Hę? – wyrwało się z jego ust. Zrobił posępną minę, jakby chciał je w sobie nosić, ale ostatecznie się do tego nie przyznawał. Za to mocniej się we mnie wtulił. –  Jedno się nie zmieni nigdy – szepnął, ale na tyle głośno, bym usłyszał każde jego słowo.
Spojrzałem pytająco w jego duże oczy, w których igrały złociste płomyki, kiedy to odsunął się ode mnie. Wdrapał mi się na kolana i ujmując moją twarz w dłonie, kontynuował.
 - Zawsze będę cię kochał – powiedział, po czym delikatnie musnął moje wargi swoimi.
Ja, wręcz szalejąc za takim czułym Naruto, ściągnąłem z niego koszulkę i przyssałem się do jego szyi. Dotykając pleców blondyna, zostawiałem czerwone punkciki na delikatnej skórze.
Wróciłem do jego ust, stanowczo je całując. On z policzków, przerzucił swoje dłonie na moje włosy, wplątując palce w przydługie kosmyki. Za to moje ręce powędrowały na jego opięte w pomarańczowy dres uda.
Rozchylił nieśmiało wargi, pozwalając, żebym wsunął do jego środka język. Tak więc zrobiłem. Badałem nim wszystko, co znajduje się w jego ustach. On także nie próżnował… Moja bluza za sprawką jego rąk, znalazła się na podłodze.
Miałem na niego ogromną ochotę, tym bardziej, że płytki i gorący oddech owiewał moją szyję, kiedy ssałem płatek jego ucha. Czując ciasnotę w bokserkach, wstałem z sofy, by udać się do sypialni. Naruto mocno objął mnie nogami oraz rękoma, by nie spaść. Podpórką były także moje dłonie, trzymające go za tyłek.
Nie wiedząc, który to pokój, na chybił trafił, otworzyłem pierwsze lepsze drzwi. Było w nim łóżko, więc chyba dobrze trafiłem. Bez dalszych ceregieli, delikatnie ułożyłem mojego kochanka na materac.
Pochylając się nad nim, wpiłem się w jego miękkie usta. Przez umysł przeleciał mi fakt, że nie będziemy tego robić przez parę miesięcy, więc dlaczego teraz nie możemy uprawiać dzikiego seksu całą noc? Z uśmiechem ściągnąłem z niego spodnie, a po nich bokserki. Tak jak myślałem, był podniecony. A w sumie, kto by nie był, psocąc ze mną?
Zacisnąłem palce na trzonie i przejechałem nimi na całej długości penisa. Z ust Naruto wydobyło się westchnięcie, a następnie cichy jęk, kiedy liznąłem główkę jego członka. Wsadziłem go całego do ust i zacząłem rytmicznie poruszać głową.
Po paru minutach pieszczenia językiem męskości, a dłonią jąder, Naruto wystrzelił mi w usta.
Dokładnie wytarłem nasienie z warg i obróciłem go na brzuch. Uniosłem chłopaka za biodra do góry, by uklęknął i ucałowałem go w pośladek.
Wsadziłem w jego wnętrze dwa lepiące się spermą palce, by za chwilę zacząć nimi poruszać. Wiedziałem, że to lubi, a ja kochałem go zaspokajać.
 - Sasukee… szybciej – jęknął.
Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jego reakcje na moje pieszczoty, jednak wolałem się z nim trochę podroczyć.
 - Jesteś okropny – warknął i nim się obejrzałem, on już leżał na plecach, a ja w jego ramionach. Zaśmiałem się cicho, a następnie uniosłem ciało do góry, podpierając się rękoma osadzonymi na materacu.
 - A ty za to niewyżyty – powiedziałem, spoglądając mu prosto w oczy.
 - Ja? – spytał z wyrzutem, a na jego czole pojawiła się mała, pulsująca żyłka. – To ty się mną bawisz, draniu!
 Prychnąłem rozbawiony i chcąc ukrócić te niby kłótnie, zwinnym ruchem usadowiłem się między nogami blondyna, by w niego wejść.
 - Ahh, co tak nagle!
 - Czy ja ci mam za każdym razem mówić: Uwaga, właśnie wciskam ci kutasa w dupę?! – wrzasnąłem.
 - Niee, obejdzie się bez tego – pomachał przecząco głową, a na jego ustach pojawił się duży grymas.
Postanowiłem zrezygnować z dalszych, bezsensownych potyczek słownych z chłopakiem, gdyż miałem lepsze rzeczy na głowie – sami wiecie jakie, więc się dalej nie wypowiadam na ten temat.
Zagłębiałem się w jego ciepłym wnętrzu coraz szybciej, do czasu aż doszedł, opryskując sobie brzuch nasieniem – mój przy okazji też.
Rozszerzyłem mu bardziej nogi, by wejść w niego jeszcze głębiej oraz żeby także skończyć niesamowitym orgazmem, ale tym razem bogowie nie byli po mojej stronie. Gdy spojrzałem na Naruto, uderzył mnie jego blady, wręcz białawy kolor skóry. Miał zamknięte oczy, ciężko oddychał, a jego wargi drżały. Po chwili zrobił się cały zielony i zanim zdołałem się zorientować, on wyrywał się z mojego uścisku.
 - Sasuke… puszczaj. Zaraz zwymiotuję… - mówił szybko, słabym głosem.
W ogóle nie reagowałem na jego słowa, tylko wpatrywałem się w niego, jak na jakiś okaz z zoo, kompletnie nie rozumiejąc, dlaczego tak reaguję. W końcu udało mu się zejść z łóżka i wybiec z pokoju, zostawiając mnie samego z małym problemem, tam na dole…
Uporządkowałem wszystkie sprawy, ubrałem dresowe spodnie i ruszyłem do łazienki, gdzie znalazłem blondyna. Dosłownie leżał na desce klozetowej, a ja przez chwilę nawet pomyślałem, że ma włożoną głowę do muszli…
 - Hej, w porządku? – spytałem, kucając obok niego.
 - Już tak…
Podniósł głowę do góry, by na mnie spojrzeć. Po jego brodzie spływała strużka śliny pomieszana z czymś jeszcze – wymiocinami. Dłonią odgarnąłem mu z czoła wilgotne włosy, wycierając przy okazji także zimne krople potu.
 - Weź prysznic, ja ci zrobię coś do jedzenia – powiedziałem, uważnie przyglądając się jego twarzy. Jeśli tak to będzie wyglądać przez następne kilka tygodni, dopóki Tsunade nie wyzwoli nas z tego ciężaru, to Naruto się wykończy.

 * - Sasuke, po wstępnych badaniach mogę stwierdzić tylko tyle, że dziecko ma już miesiąc i dobrze się rozwija – rzekła piąta, trzymając w dłoni jakieś papierzyska. Rozsiadła się wygodnie w swoim kochanym fotelu, zezując na mnie niebezpiecznie, a raczej na mój tyłek, który przed chwilą tam gościł. – Trochę się dziwię, że Naruto nie ma żadnych dolegliwości, w końcu jest facetem… - Spojrzała na mnie gniewnie, gdy pod nosem parsknąłem śmiechem na ostatnie, wypowiedziane przez nią słowa, ale kontynuowała: - Najwidoczniej, kiedy doszło do zapłodnienia, nawet powrót do własnego ciała i natury nie powstrzymał Boga przed stworzeniem nowego życia. Do tego wydaje mi się, że Kurama macza swoje paluchy, by wzmacniać chakrę Naruto, by to przeżył. – Splotła swoje dłonie razem i oparła o nie brodę.
 - Czyli to wszystko zagraża jego życiu? – spytałem, marszcząc brwi.
 - Niestety tak – powiedziała grobowym głosem, lecz po chwili się rozpromieniła. – No! Ale na razie nie powinno być żadnych niepokojących objawów.
 - Ale nadal jest szansa, że on umrze, prawda? Dlaczego nie wyciągniesz mu tego dziecka z brzucha, nim urośnie?! – podniosłem głos.
 - Sasuke, muszę zrobić więcej badań – rzuciła, zanim zdołałem cokolwiek jeszcze dopowiedzieć, niekoniecznie grzecznego. – Ty sobie myślisz, że to tak łatwo zrobić aborcję, tym bardziej z chakrą Kuramy?
 - A co ma do tego Kyuubi? – Uniosłem pytająco brew i zagryzłem dolną wargę.
 - Słuchaj, wiesz o tym, że płód chroni się chakrą? – Kiwnąłem potwierdzająco głową. – Dlatego trudno jest usuwać ciąże. Tym bardziej, że Naruto korzysta z jego mocy, więc obawiam się, że będzie to niemożliwe.
 - Ale dopóki to dziecko jest małe, to jest większa szansa na powodzenie, nim jak poczekamy jakiś…
 Nie dokończyłem, gdyż drzwi do gabinetu Hokage zostały otwarte. Obejrzałem się za siebie i zauważyłem w przejściu Sakurę, która jakiś czas temu opuściła to pomieszczenie razem z Naruto.
 - Tsunade-sama! – Podbiegła do biurka, za którym piąta wpatrywała się w nią z szeroko otwartymi oczami. Jeszcze trochę, a jej źrenice wrzasnęłyby na różowowłosą z pytaniem” – Umiesz pukać?!” – Wszystkie nasze oddziały pilnujące bariery zostały stracone. Kakashi-sensei kazał przekazać, że jest pani potrzebna!
Blondynka migiem wstała z fotela i jeszcze szybciej znalazła się obok nas.
 - Sasuke, wrócimy do tej rozmowy, jak dowiem się czegoś więcej – rzuciła, spoglądając na moją twarz i po ułamku sekundy zostałem sam w gabinecie.*

 - Raaa~men! – Usłyszałem rozbawiony głos Naruto dochodzący z korytarza. Do moich uszu doleciało także coś na wzór: „ Kochany ramenku, czekaj na mnie, zaraz cię zjem!”. Potrząsnąłem głową z bezsilności. Że taka osoba, jak on, musi się obżerać tego typu świństwami i to do tego w takim stanie…
Kroki blondyna, a następnie otwieranie półki, rozniosły się po kuchni. Z ciekawością spojrzałem w jego stronę i ujrzałem jak trzyma w ręce swój skarb.
 - Nie będziesz tego jadł, Usuratonkachi – machnąłem na niego drewnianą łyżką, którą przed chwilą mieszałem sos.
 - Ty sobie możesz… - odszczekał się oraz pokazał mi język, a ja myślałem, że zaraz dostanę białej gorączki.
Rzuciłem na blat, trzymany wcześniej przedmiot i jednym ruchem znalazłem się obok niebieskookiego, wyrywając mu z rąk opakowanie.
 - Powiedziałem coś – warknąłem.
 - Sasuke, jestem głodny! – Wydął swoje urocze policzki, a następnie spojrzał mi w oczy, błagalnym wzrokiem. – Proszę!
 - Nie, na takie rzeczy jest tylko jedno miejsce – kosz. – Zrobiłem kilka kroków w stronę szafki, ale zatrzymał mnie jakiś ciężar. Zerknąłem w dół, a moim oczom ukazał się młot, uczepiony moich nóg. – Jak ty się w ogóle zachowujesz, Naruto!
 - Oddawaj ramen!
Zazgrzytałem wkurzony zębami, gdy nagle do moich nozdrzy doleciał smród spalenizny.
 - Kurwa, złaź! – ryknąłem, próbując dostać się do pieca. – Zaraz będzie po obiedzie!
 - Po twoim, ja będę jadł to! – wskazał palcem na trzymane przeze mnie opakowanie.
 - A udław się tym! – Wyrzuciłem za siebie pudełko ramenu i gdy tylko Naruto puścił moje łydki, szybko pognałem ratować jedzenie.

 - Nah, Sasuke… - zawołał blondyn, przerywając przy okazji ciszę, przy której spożywaliśmy posiłek. – Chyba nie jesteś na mnie zły, co?
Ignorując go totalnie, wziąłem ostatni kęs kurczaka i wstałem z krzesła, by zanieść brudne naczynie do zlewu. Następnie skierowałem swoją osobę do pokoju obok – salonu, gdzie bezwładnie rzuciłem się na kanapę. Gdy wygodnie usadowiłem się na miejscu, odchyliłem głowę do tyłu i zakrywając zewnętrzną częścią dłoni, oczy, modliłem się, by jakaś nadnaturalna siła wyciągnęła mnie w końcu z tego bagna.
 - Sasuke?
Westchnąłem cicho, a moja ręka swobodnie opadła tuż obok poduszek, gdy tylko uniosłem głowę. Nie przejmując się niczym, wstałem z sofy i omijając Naruto szerokim łukiem, zacząłem zakładać buty.
 - Idę do sklepu, chcesz coś? – spytałem, gdy już otwierał usta.
 - Tak… Iść z tobą – rzekł, podchodząc w moją stronę.
Zmrużyłem lekko oczy, zastanawiając się nad wszystkimi za i przeciw, a tych ostatnich było naprawdę dużo.
 - Okej – zgodziłem się – tylko się ciepło ubierz, bo na dworze mocno wieje.
 - Wiedziałem, że nie będziesz się długo gniewał! – To powiedziawszy, mocno się do mnie przytulił, odcinając przy okazji dopływ tlenu do moich płuc.
 - Pośpiesz się… bo inaczej zmienię zdanie… - mówiłem, odciągając jego ciało od swojego i złapałem głęboki oddech.
Nim doszedłem do ładu ze zniszczoną przez głąba fryzurą, on stał już przede mną odziany w kurtkę i pomarańczowy szalik. Spojrzałem na niego ze zmarszczonym czołem i zająłem się ubieraniem.
Na zewnątrz może nie było, jak opisywałem, ale nie zmieniało to faktu, że zimno dokuczało. W końcu nie znajdowaliśmy się w Konosze, raczej na obrzeżach kraju ognia, gdzie nie panowała dostateczna pogoda, jak w rodzinnej wiosce.
 - Kupisz mi coś do jedzenia? – spytał Naruto, gdy zawędrowaliśmy na bazar.
 - Znowu jesteś głodny? – Uniosłem do góry brwi, lekko zaskoczony. – Przed chwilą jadłeś…
 - Wiem, ale znowu mi się chce… - zawył, łapiąc mnie za rękaw, dokładnie tak samo, jak małe dzieci, które czegoś żądają.
Fuknąłem pod nosem i podszedłem do sprzedawcy, by zapłacić za pomidory.
Opuściwszy to miejsce, udaliśmy się w głąb miasta. Aby Uzumaki nie marudził mi pod uchem, zabrałem go do jadłodajni, gdzie zamówiłem sushi z sosem sojowym, a na deser dango. Oczywiście nie obyło się bez wybrzydzania i wygłaszania, że ma ochotę na ramen… Jednak pod moim czujnym okiem, migiem się posilił i można było wrócić do domu.

 - Oi! Sasuke, chodź tu szybko! – Usłyszałem wołanie z łazienki i z obawą, że coś dzieje się z Naruto, migiem znalazłem się w środku.
 - Co się stało?
 - Patrz, jak urósł… - Podniósł swoją koszulkę do góry, a moim oczom ukazał się, faktycznie, większy, wystający brzuch, który nie pojawiał się u niego nawet po przejedzeniu.
 - Nie boli cię? – spytałem, uważając żeby mój głos nie zadrżał i dotknąłem wypukłości.
 Potrząsnął przecząco głową, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. W jego własnych widziałem strach i niepewność, no cóż, pewnie moje wyrażały to samo. Po chwili wtulił się w moją klatkę piersiową, mocno zaciskając palce na bluzie.
 - Będzie dobrze, zobaczysz – szepnąłem odruchowo. Nawet nie wiem, czy mogę wierzyć we własne słowa, które są najprawdopodobniej kłamstwem…

* - Gdzie Naruto? – Zadałem pytanie, widząc jak Tsunade siedzi spokojnie na kanapie i popija kawę. Usiadłem tuż obok niej.
 - Śpi – odezwała się, odkładając filiżankę na stolik. Obróciła się odrobinę w moją stronę, by widzieć moją twarz i otworzyła usta, by mówić dalej. – Zrobiłam mu szczegółowe badania… Kyuubi naprawdę chroni tego dzieciaka, nie można do niego dojść żadnymi narzędziami, czy też specjalnym jutsu. – Otworzyła szerzej oczy, widząc, że zaciskam ze złości pięści.
 - Coś jeszcze? – spytałem podniesionym głosem, czując, że ukrywa najważniejsze informacje, co zdradzał mi jej wyraz twarzy.
 - Tak… - kiwnęła głową. – Nie wiem, czy to pewnik, ale… Naruto może nie przeżyć ostatnich etapów ciąży – dodała z zamkniętymi oczami. Gdy je otworzyła, zauważyłem, że mienią się w nich łzy.
Zakląłem cicho pod nosem, zachowując już ostatnie pokłady opanowania.
 - Mówiłaś mu o tym? – Czułem, jak moje dłonie trzęsą się przez nadmiar emocji, które tak usilnie próbowałem ukryć.
 - Nie chciałam go denerwować – szepnęła, a po chwili odkaszlnęła, by dodać pewniej: – Ciebie z resztą też nie, ale lepiej żebyś był tego świadomy.
Nic nie powiedziałem, tylko spuściłem głowę w dół, zasłaniając twarz długimi kosmykami.
To nie tak miało być. Nic nie idzie po naszej myśli.
*

Wchodząc do kuchni, od razu uderzył mnie zapach ulubionej potrawy Naruto. Gdy napotkałem wzrokiem jego postać, udałem się w tamtą stronę.
 - Co ty robisz? – spytałem zirytowany.
 - Jedzenie – odpowiedział, tak jakbym nie rozumiał najprostszych czynności i zalał miskę wodą.
Wkurzony ignorowaniem moich zakazów, złapałem za jego wolną rękę, by go zatrzymać.
 - Ile razy mam powtarzać, żebyś darował sobie takie rzeczy? – Ścisnąłem mocniej za miejsce, które trzymałem, zatapiając palce w delikatnej skórze.
 - Spadaj – warknął i zaczął się wyrywać, ale oprócz upuszczenia naczynia, nic nie zdziałał. Szkło rozprzestrzeniło się po dużej powierzchni podłogi, a tuż za nim podążało gorące miso, parząc nasze stopy. Z ust blondyna wydobył się cichy syk, a on sam ponownie próbował wydostać się z mojego stalowego uścisku. – Sasuke! – wrzasnął, gdy uniosłem go do góry, jak pannę młodą.
 - Jesteś cięższy niż przypuszczałem – odezwałem się, gdy wydostałem się z kuchni i podążyłem z nim do sypialni.
 - W końcu mam w brzuchu małego ciebie – zachichotał, gdy ułożyłem go na łóżku. Jego wypowiedź wręcz zmiotła mnie z nóg. – Sasuke?
 - Idę się przejść… - szepnąłem, czując, że cały blednę.
Wystrzeliłem na zewnątrz jak z procy, próbując złapać oddech. Dlaczego nadal do mnie nie dociera, że to się dzieje naprawdę? Że Naruto jest w ciąży, że… umiera?
Złapałem za swoje wilgotne czoło i powoli osunąłem się po ścianie budynku.
* - Naruto może nie przeżyć… *
Słowa Tsunade rozbrzmiewały w mojej głowie, powodując w niej ból. Jednak był on niczym w porównaniu z tym, co dzieje się w moim sercu.
Przepraszam, Naruto… Najlepiej będzie, jak zniknę z twojego życia raz na zawsze. Przeze mnie cierpisz bardziej, niż będziesz za jakiś czas…
Zaciskając zęby, wstałem z ziemi i wróciłem do domu, by zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
Nie zaglądałem do sypialni, w której leży blondyn, chciałem jak najszybciej uciec z tego miejsca, zacząć wszystko na nowo.

10 komentarzy:

  1. Cudowne to, chociaż końcówka taka zastanawiająca. Uwielbiam m-preg, więc cieszę się, że podjęłaś się napisania go, bo mało kto chce o nim pisać. Tobie jednak on wyszedł doskonale, a wyjaśnienie, że Kurama za tym stoi jest dosyć logiczne. Fajnie opisałaś także postać Tsunade jest jakby dopełnieniem całości. Ale ciekawi mnie która opcja na ending wygra. Ja zachowam w tajemnicy, którą bym bardziej tu widziała. Pozdrawiam i życzę Weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam myślę, że będą same pochwały xD Nie musisz się tym martwić, bo strzeliłaś w dziesiątkę z tym m-pregiem ;p Ogromnie się cieszę, że zrobisz z tego coś dłuższego , doceniam twoją pracę i poświęcenie. Piszesz bardzo ciekawą historię. Sasuke próbujący uciekać od problemu, a przy tym stara się chronić Naruto. Wzrusza mnie jego postawa, gdy martwi się stanem zdrowia ukochanego. Jestem tylko ciekawa, jakie jest stanowisko naszego blondasa do tego dziecka. Chce je urodzić czy nie? Jak to dalej będzie się ciągnęło, bo ostatnia decyzja Sasuke w tym rozdziale może pokomplikować parę spraw. Zrobiłaś to specjalnie!!!!! xD Osobiście wolę, żeby historia zakończyła się happy endem ;] Strasznie nie lubię się smucić, a jak czytam sad enda to strasznie go przeżywam xD
    A jeśli chodzi o szkołę, to pierwszy semestr xD Trzymam za ciebie kciuki :) Życzę weny i pozdrawiam. Papatki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Tak, jestem niecierpliwy i to baaaardzo...
    2. Tak chcę nowych notek baaaaardzo często...
    3. Ale chcę też baaaaaaardzo długich notek...
    4. No z tym zakończeniem to coś nie tego....
    a) Sasuke to tchórz...
    b) jak coś się stanie małemu to....
    5. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne *.* Naruto rzeczywiście jak kobita w ciąży xD A Sasa mi szkoda. Właściwie prawie zawsze mi go szkoda :[ Jakiś taki biedny jest... Czekam na kolejną część tego... opowiadania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Możesz widzieć to jako spam :> Ależ to ekscytujące! Zaraz cię zaspamuję *.* No właściwie tylko powiadomię :[ O tym moim nowym blogu i notce co miała być ale jej nie było ale już jest ^^ Jasne, co nie? Pewnie i tak tam zajrzysz no ale zaraz ci walnę taki spaaam O>O (jaka ja zUa O,O)(xD) krakenowe-cos.blogspot.com Ha! Będę gnić w piekle!| Przepraszam za bezsensowność i haotyczność wypowiedzi, chcę jedynie powiedzieć że w twoich zacna Doniu opowiadaniach najbardziej uwielbiam takie sceny *.*... Nie łóżkowe tylko takie drobne, jak Naruś przytulający się do Saska, spojrzenie, itp.... Tak mnie to wzrusza (no może nie wzrusza ale jest poprostu sffitaśne jak szczeniątko i to loffciam, oh oh)Dziękuję za uwagę.

      Usuń
  5. No, widzę, że mpreg powoli zdobywa sławę ^^ jak kto woli, mi jakoś nie podchodzą xD Dla mnie facet to facet, nawet, jeżeli homoseksualny xD No ale dobra, nie czepiam się ;p
    Ponieważ ogólnie jestem dzisiaj w złym humorze, to będę ch*jem jak to mnie nazywasz i strzelę baaaaaardzo krótki koment ^^ I tam wiem, że mnie kochasz :* Jak chcesz dłuższy, to przyjedź na sylwka, dostaniesz za to nagrodę xD
    :PPPPPP

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG!! I ja wcześniej tego nie skomentowałam?! Byłam pewna, że jednak tak. Cóż...przeliczyłam się. Dobra, już zabieram się za pisanie xd
    Rozdział świetny, ale Sasuke mnie strasznie wnerwił. Myślałam, że okaże się bardziej odpowiedzialny. Widać, jak kocha Naruto. Już współczuję Uzumakiemu, kiedy odkryje nieobecność ukochanego. Wiedziałam od zawsze, że Uchiha to drań a takim zachowaniem utwierdził mnie w tym przekonaniu jeszcze bardziej. Niech ja go tylko dorwę w swoje ręce, no *zaciska pięści i śmieje się złowieszczo*
    No nic...czekam na ciąg dalszy. Mam tylko nadzieję, że jednak końca świata nie będzie xd
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. On nie może od niego odejść . Naruto się załamie !

    OdpowiedzUsuń