czwartek, 11 października 2012

Oneshot SasuNaru



A napisałam takie gówienko z okazji urodzin Naruto, ale jakoś nie dałam rady tego wczoraj wrzucić >.< Pomysł podsunęła Natsuhi  i pomagała początek pisać ;d i tak jak ona chciała jest to gwałt, ale chyba taki marny XD A i węże też są xD 
No, to zapraszam do czytania i komentowania :D


-------------------------------------------------------------------------------------------------


Jest już ósmy dzień misji. W końcu odnaleźliśmy kryjówkę Orochimaru. Podziemia, w których się znajdowaliśmy, wyglądały niczym wielki labirynt. Mnóstwo korytarzy, wszystkie takie same. Kapitan Yamato rozkazał nam się rozdzielić na dwie grupy. Wylądowałem w parze z Sai’em, co nie było mi na rękę, ale w tej chwili to nie było ważne. Dotarliśmy tak daleko... Teraz muszę dać z siebie wszystko! Czekaj na mnie, Sasuke! Niedługo cię uratuję..!

Zaglądnąłem już chyba do setnego pokoju, a w żadnym go nie ma... Ile tu w ogóle jest tych drzwi? Za dużo jak na szukanie jednej osoby! Powinni je jakoś pooznaczać imionami, a nie…
- Tu także pusto, Naruto-kun – poinformował mnie mój kompan. Podszedł w moją stronę i usiadł na podłodze, gdzie odpoczywałem.
- Kuso! To wszystko na nic... – Zamknąłem oczy. Zbierały się we mnie najgorsze uczucia; smutek, złość... To tylko napędzało ogoniastego, który ciągle powtarzał bym dał sobie w końcu spokój  z tym chłopakiem. Ale nie, ja taki nie jestem. Muszę się starać, by mu pomóc, żeby wszystko było jak dawniej. Co byłby ze mnie za hokage, jakbym nie potrafił uratować mojego najlepszego przyjaciela?
Wstałem, nie chcąc tracić ani chwili dłużej, i ruszyłem przed siebie. Daleko jednak nie pociągnąłem… Upadłem, potykając się o własne nogi. Cholera, wiem, że ze mnie łamaga, no ale bez przesady! Szybko zjawił się przy mnie Sai.
- Naruto-kun, odpocznijmy jeszcze trochę – powiedział. Spojrzałem na niego. Oprócz potu, na jego twarzy widniał grymas, sugerujący, że jest zmęczony tą misją. Zupełnie tak jak ja.
- Nie mam zamiaru się poddawać, gdy jesteśmy tak blisko niego... – szepnąłem. Zacisnąłem mocno pięści i za pomocą czarnookiego, wstałem na dwie nogi.
- Przypominasz mi go... – Uśmiechnął się. – Mojego brata – dodał, widząc moją nic nierozumiejącą minę.
- W jakim sensie..? – spytałem. Naprawdę nie wiedziałem dlaczego on mi to mówi. Tak nagle wyjechał ze swoją rodziną... Tak w ogóle to myślałem, że jej nie ma..
- Był tak samo zdeterminowany jak ty. Dążył do realizacji swoich marzeń, ale ostatecznie.. przegrał z chorobą... – zesmutniał. Czyżby za tymi słowami kryła się jakaś historia? Naprawdę, cieszę się, ale to nie czas na wspominanie. Chyba był o tym doskonale przekonany, bo znowu się odezwał. – Może się rozdzielimy? Powypuszczam kilka moich szpiegów, dla ułatwienia poszukiwania. – Wyciągnął i rozpostarł zwój, po czym zgrabnymi ruchami narysował parę kształtów. Po chwili, na korytarzu, pojawiło się pełno atramentowych myszy. Za rozkazem Sai’a każda podążyła w swoim kierunku, by znaleźć jakieś ślady Sasuke.
Obaj przytaknęliśmy, i każdy podążył w inną stronę.
No to wszystko od początku… Znowu sprawdzanie pokoi. Pierwszy, drugi, trzeci… To naprawdę męczy. Wytarłem spocone czoło dłonią i otworzyłem kolejne drzwi. Pusto. Nosz kurwa! On przecież musi gdzieś tu być, prawda??
- Szukasz kogoś? – Dreszcz przeleciał mi po plecach. Ten głos... Wszędzie bym go rozpoznał.
Odwróciłem się i spotkałem się z czarnymi tęczówkami.
- S-Sasuke... – szepnąłem, widząc mojego przyjaciela z aroganckim uśmiechem na twarzy. Moje kąciki ust drgnęły, tworząc bardziej grymas niż uśmiech. Nie! Uzumaki, kretynie, nie waż się beczeć! Wiem, że nie widziałem go aż 3 lata, ale to nie powód do płaczu… - Taa… Szukałem ciebie. Wracasz ze mną do Konohy – powiedziałem twardo.
- A jeśli odmówię? – spytał, nie przestając się szczerzyć.
- Sasuke, ty nie masz nic do gadania! Zabieram cię stąd i koniec kropka – upierałem się. Nie po to przeszedłem przez to wszystko, żeby mi się teraz stawiał. Choćbym musiał wyrwać mu nogi i ręce, zrobię to. Zrobię wszystko by sprowadzić go z powrotem.
- Nic się nie zmieniłeś. – Zaśmiał się. – Nadal lubisz rzucać słowa na wiatr… - Złapał mnie za szczękę i spojrzał mi w oczy. – Musiałbyś mnie najpierw pokonać, a widać jaki słaby jesteś.
Przełknąłem ślinę. Ma racje, nie jestem  zbyt silny... Tym bardziej, że postanowiłem nie używać chakry Kyuubi’ego.
Coś zapiszczało. Obaj spojrzeliśmy w stronę skąd dobiegł ten odgłos i zobaczyliśmy jedną z myszy Sai’a. Pewnie za chwilę się tu zjawi.
Sasuke zmarszczył brwi, puścił mnie i… zabił tę mysz błyskawicą? Ale po co? Pewnie nie chce nieproszonych gości, czyli coś kombinuje. I chyba wlicza mnie w swój plan, skoro mnie jeszcze nie zabił. Może chce na spokojnie porozmawiać i ostatecznie zgodzi się na powrót? Taa, marzenia...
Nagle znalazłem się w pokoju… Gdy w końcu dotarło do mnie, że to Sasuke złapał mnie za ramię i tutaj wciągnął, on właśnie zamykał drzwi na klucz. Wyciągnął go z zamka i wsadził do paszczy węża, którego wypuścił ze swojego rękawa. Nie wiadomo skąd inny gad pełznął w moją stronę. Trochę się przestraszyłem i odruchowo zacząłem cofać się do tyłu, aż w końcu drogę zagrodziło mi spore łóżko. Rozejrzałem się po bokach, z lewej strony stała duża komoda, a z prawej była wolna przestrzeń. Tam się udałem. To znaczy rzuciłem… Nie miałem ochoty na bliskie spotkanie z tym obślizgłym wężem, który już otwierał swój pysk. Cholera, co ten Sasuke planuje? Chce mnie otruć ich jadem, czy co?
Spojrzałem na niego pytająco, ale on tylko się uśmiechnął. Zrobił krok w moją stronę i rozchylił delikatnie swoje wargi.
- No to się teraz pobawimy… - Nie wiem jak, ale nim zakumałem co się dzieje, on był już za mną. Złapał mnie za włosy i mocno pociągnął.
- Aagh... – To bolało. Wyrwałem mu się, co kosztowało mnie ubytkiem kłaków, i chciałem go uderzyć, ale się rozpłynął. Owiałem wzrokiem cały pokój, ale ślad po nim zaginął... – Gdzie jesteś..? – wydyszałem w złości. Usłyszałem tylko donośny śmiech, gdzieś nad moją głową. Spojrzałem do góry, ale nikogo tam nie było.
- Jesteś zbyt wolny, Młotku. – Złapał mnie za brodę i zagryzł moją dolną wargę. Nachalnie wsunął mi język do ust, wymuszając pocałunek. Pchnął mnie na ścianę, wkładając mi ręce pod bluzkę i wodził dłońmi po moim brzuchu i klatce piersiowej. Mnie tylko zastanawiało jedno… Dlaczego, do cholery, mi się to wszystko podobało?!
Jęknąłem, gdy zranił mój język zębami. Poczułem metaliczny smak, a on odsunął się ode mnie,  by zająć się moją szyją. Zostawił na nie sporo malinek, a mnie coraz bardziej podnieconego. Migiem ściągnął ze mnie koszulkę i przyssał się do mojego sutka, liżąc i podgryzając go co chwilę… Prawą ręką przyszczypywał drugiego. Zadrżałem i uchyliłem usta, z których wypłynęła krew i skapywała z mojej brody w jego włosy, za które po chwili złapałem.
- P-Przestań... – wysapałem, gdy z całej siły jaką aktualnie posiadałem odciągnąłem go od mojej klaty. Syknął, z powodu tak chamskiego odepchnięcia i zlustrował mnie swoimi pięknymi oczami. – Sasuke... – Co z nim jest?
Nic nie mówiąc, obrócił mnie i znowu pchnął na ścianę. Poczułem jak coś pełznie po mojej nodze, kroczu… ach.. brzuchu, aż dotarło do szyi, gdzie zatoczyło na niej pętlę. Język węża podrażnił moje ucho, co wywołało u mnie dreszcz. Brunet lizał moje ramię, do momentu gdy zaczął wsuwać rękę mi do bokserek. Chuchnął na mój kark, gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka i wyciągnął moją męskość na światło dzienne. Za wiele... Za wiele tego!
-Puść mnie, Sasuke... ahh ! – Chciałem krzyknąć, lecz zamieniło się to w jęk, gdy nacisnął na główkę mojego penisa. Nie mogłem nic zrobić, bo te pieprzone węże zablokowały mi ręce… Nagle poczułem, gdy Sasuke opuścił mi spodnie, jak coś śliskiego wchodzi we mnie.. CO? Wzdrygnąłem się na same to uczucie. Nie bolało, gdyż było cienkie i… Aagh, to jest chyba wąż!! Fuj..! Zacząłem się wyrywać, ale zostawałem bez szans.
- Zostaw mnie!! Sasuke, baka… – Nie zwracał na mnie uwagi... No co za...
- Uspokój się – powiedział zimnym głosem. – Ciesz się, że chce mi się ciebie w ogóle przygotować.
- Przygotować? Na co..? – spytałem przerażony.
- Oj, Naruto... Zawsze byłeś taki głupi – zaśmiał się, po czym złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko. Uklęknąłem, opierając się z przodu związanymi rękami, a on szybko znalazł się za mną. Wyciągnął z mojego wnętrza węża, który sprawił, że byłem cały w tym miejscu mokry, i zastąpił go swoim penisem. Wszedł we mnie z problemem, gdyż byłem zbyt ciasny. Opadłem głową na dłonie, ledwo powstrzymując się od krzyku, a na materacu gubiły się moje łzy.
- Sa... Sasukee..!! – szlochałem. – Puść... aah... m-mnie..
- Zapomnij. – Zadał mi klapsa w pośladka i zaczął poruszać się jeszcze szybciej, dając mi więcej bólu. Nagle trafił w moją prostatę, przez co szarpnął mną przyjemny dreszcz. Nie mogłem złapać oddechu, więc przewrócił mnie na plecy… Zgiął mi nogi w kolanach i dał je po obu stronach mojej głowy, przyciskając je aż do łóżka.
- AAHhh..!! Za głęboko..! - Przez tą pozycję czułem dokładnie, każdy jego ruch... - Mhmm... Sasuke, uwolnij moje ręce... – zażądałem, na co ten drgnął i pierwszy raz zainteresował się moim stanem. Pstryknął palcami i węże zniknęły, pozwalając mi na swobodne ruszanie dłońmi. Na to czekałem! Podparłem się na łokciu, a drugą ręką złapałem Sasuke za włosy, przyciągając go do siebie. Złączyłem nasze usta w pocałunku - co go trochę zdziwiło - i zostałem z powrotem zepchnięty na materac. Oparł moje nogi o swoje biodra i przyśpieszył, ocierając się brzuchem o mojego penisa. Cholera! Sprawiało mi to coraz większą przyjemność..! Zacisnąłem dłonie na pościeli i czekałem na to, co się wydarzy dalej.
Po chwili syknąłem… Czarnooki wbijał się we mnie jeszcze mocniej i głębiej, a moje jęki były bardziej wyraźne i głośniejsze. Ból mieszał się z przyjemnością, gdzie tego pierwszego znacznie przybyło.
Nagle coś mi błysło przed oczami. Okazał się to kunai, którym Sasuke w formie zabawy nacinał mi skórę na szyi… Widziałem po jego twarzy, że nad czymś się zastanawia. Jeden szybki ruch z jego strony i polała się masa krwi. Jęknąłem cicho, a on złapał mnie za moją męskość, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
Brunet zaczął dyszeć i wzdychać, więc wiedziałem, że zaraz to wszystko się zakończy. W głębi duszy modliłem się, aby okazało się to tylko jakąś iluzją stworzoną sharinganem, lecz z drugiej strony chciałem, żeby to była prawda.. Nie chciałem tego kończyć, robiło mi się coraz lepiej.
- Ahh... Sas-sukee... – jęczałem. Nie mogłem już wytrzymać! Spuściłem się, opryskując sobie nasieniem brzuch. Czarnooki spiął się, zmarszczył brwi i z głębokim westchnięciem doszedł we mnie.
Wciąż drżąc spojrzałem na twarz przyjaciela, który wpatrywał mi się w oczy. Nagle uniósł do góry dłoń i zanim zdołałem zareagować, wbił mi kunaia w miejsce, gdzie leży serce… Zakrztusiłem się własną krwią i zamknąłem oczy. Dlaczego? Dlaczego on mi to zrobił..?
- I co… dalej chcesz mnie "uratować"? – szepnął mi do ucha. Nie miałem siły na odpowiedzenie, w sumie nawet nie wiedziałbym co mam mu na to powiedzieć… Zacząłem tracić przytomność, a ostatnią rzeczą jaką poczułem, to łzy Sasuke skapujące na moje ramię i szyję.
   
                O nie dzieciaku... Nic ci nie będzie, póki ja nadal w tobie siedzę...

8 komentarzy:

  1. No się wreszcie doczekałam ;] I OCZYWIŚCIE TU SIĘ WYPOWIEM, ŻE: ZA. MAŁO. WĘŻY. xD Sorki, ale to naprawdę jakiś fetysz ;>
    I za krótkie, jam chcieć więcej! Może jeszcze jeden shocik?? ;] Tylko czekać na kolejny, ale nie ma się co martwić, w sobotę się coś razem wymyśli, co nie?
    No to ja uciekam, bo mnie tu ktoś maltretuje na gg, chyba obie wiem, kto xD
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nosz!!! Naruciak miał urodziny atu coś takiego...I do tego chyba trochę krótkie... Czekamy na więcej! Pzd

    OdpowiedzUsuń
  3. Anoo.... Świetne xD Muszę być naprawdę dziwna skoro śmieje się przy gwałcie O_o
    no ale.. Czekam na następne nocie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka bardzo dobrze opisana. Świetny pomysł z użyciem węży:) Długość mi nie przeszkadzała, gdyż bardzo lubię zarówno krótkie, jak i dłuższe notki, choć faktycznie tutaj się przyznam, że chciałabym więcej xD Może jakaś kontynuacja?:)
    Czekam na dalsze wpisy i życzę Ci dużo weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Shot, aż prosi się o kontynuacje ;p To ostatnie zdanie od razu pobudziło moją wyobraźnię xD Może pokusisz się o jakiś seqel?? Biedny Naruto... Żal mi go... Nie lubię smutnych zakończeń, lecz tutaj bardzo przypadło mi do gustu xD Życzę dużo weny i życzę powodzenia ;p Jak wstawisz, jakiś rozdział na którymś z blogów, to postaram się o dłuższy komentarz ;p Trzymaj się. Papatki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Sorka, że dopiero teraz przeczytałam ^^" Ale wcześniej miałam urwanie głowy.
    Pokochałam twój blog. A ten one-shot *o* Yyyych! Chcę więcej takich historii. Tyle w tym emocji, brutalności a jednocześnie słodkiej miłości. Rozdział krótki ale przepełniony nagością, spoconymi ciałami i seksem.
    Proszę pisz tak dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szalejesz, szalejesz babiczko :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.O to naprawdę ty?? Już myślałam, że cię tu już nie zobaczę :P

      Usuń