niedziela, 21 października 2012

Rozdział 4

 No! Naruto był, to teraz czas zobaczyć, co sobie Sasek porabia XD Prawie mój pomysł, trochę poprzerabiany przez Natsuhi, która oczywiście chciała gwałcik ;3 Mam nadzieję, że się podoba i, że wszystko jest zrozumiałe.
Betonowała Natsuhi, za co bardzo, baaaardzo jej dziękuje, bo w końcu to ma ręce i nogi ^^


-----------------------------------------------------------------------------------------

Znajdowałem się w jakieś celi. Odrzucający zapach, jaki roztaczał się wokół, prowokował wymioty, a brudne i zniszczone ściany oraz podłoga nadawały temu miejscu wygląd rodem z jakiegoś horroru. Jedyne, co w tej chwili zajmowało mój umysł, to żeby jak najszybciej się stąd wydostać, jednak kraty, z którymi siłowałem się już od dobrych dziesięciu minut, ani drgnęły.
 - Jest tu ktoś?! – krzyknąłem. W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy jęk, potwierdzający, że nie jestem tutaj sam.
Gdzie ja się właściwie znajduję? I czy nie powinienem być martwy skoro… umarłem? Przetarłem dłonią spocone czoło i usiadłem na brudnej ziemi. To wszystko jest bez sensu. Muszę się stąd jakoś wydostać i poszukać Itachi’ego. Mam nadzieję, że nie dał się złapać i jeszcze żyje.
Nagle poczułem okropny zapach, który -  ku mojemu zdziwieniu -  nawet mi się spodobał. Do krat podszedł jakiś mężczyzna o ciemnobrązowych włosach, odziany w granatowy dres i gogle nasunięte na czoło. Otworzył metalowe drzwi i rzucił w moją stronę jakąś czerwonowłosą dziewczyną. Wyglądała wręcz okropnie. Rozległe rany na jej ciele wyglądały jak głębokie rozcięcia, zadane czymś ostrym, a później rozszarpane w poprzek. Jej porozrywane ubrania były całe w jej własnej krwi, a nieobecne spojrzenie skierowane było na jedną ze ścian.
 - Smacznego – powiedział facet, a ton jego głosu wyrażał obrzydzenie. Odwrócił się i chciał wyjść, ale mu na to nie pozwoliłem.
 - Gdzie ja jestem?! – spytałem z panika w głosie, łapiąc go za ramię i  mocno zaciskając palce. – Co się tu, do cholery, dzieje?!
 - Nie czas na wyjaśnienia… Jeśli chcesz przeżyć, musisz się nią – Wskazał na ledwo co łapiącą oddech kobietę – pożywić. W przeciwnym wypadku umrzesz.
 - Ale… ja już umarłem. To znaczy… jakim cudem żyję i do tego nie mam żadnej rany po wypadku?! – zaniepokoiłem się.
 - Przechodzisz przemianę, dlatego…
 - Przemianę? Jaką, kurwa, przemianę?! – krzyczałem coraz głośniej, z chwili na chwilę popadając w coraz większa panikę. To jakaś paranoja!
 - Uhh… Czy tobie wszystko trzeba tłumaczyć? – Zmarszczył z niecierpliwości brwi i spojrzał na mnie jakby mówił do idioty. – Słuchaj, gdy masz w sobie krew wampira podczas umierania, to bach – Pstryknął palcami – i masz nowe, lepsze życie. Jeśli nie zaspokoisz głodu krwią w ciągu paru godzin, to zginiesz – wytłumaczył. – Więc nie bądź głupi i ją ”zjedz” – powiedział, naznaczając cudzysłów palcami.
 - Nie mam zamiaru jej skrzywdzić! To obrzydliwe! – wrzasnąłem.
On tylko złapał się za czoło i pokręcił głową.
 - Dobrze, że nie ma tu panicza Orochimaru… Gdyby widział jak wybrzydzasz, to…
 - No właśnie widzę – usłyszałem zimny głos, na który aż się wzdrygnąłem. Reakcja drugiego faceta wcale nie była lepsza. – Sasuke-kun, dlaczego nie korzystasz z tego, co ci oferuję? – powiedziała postać, wychodząc z cienia. Okazał się nią być jakiś facet z długimi, czarnymi włosami i bladą twarzą. Spojrzał na mnie swoimi zielonożółtymi oczyma, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. To przecież ten koleś z moich snów! Teraz to naprawdę nic nie rozumiem. – Obito, zostaw nas samych. Sasuke-kun zasługuje na karę, za niesłuchanie moich rozkazów… - Uśmiechnął się.
 - Ale…
 - Żadne ale. Znikaj, już – rozkazał. – A i powiedz Sai’owi, że ma tu przyjść. Już dawno mu to obiecałem – dodał, a ja spojrzałem na niego z jeszcze większym zdziwieniem. O czym on gada?
- Hai… - Zesmutniał. Przelotnie na mnie zerknął i już go nie było. Nim zniknął, zdołałem zarejestrować w jego oczach… współczucie?
Co to za kara, że nawet on się zląkł, chociaż go nie dotyczy? Może chcą mnie pobić, albo na siłę nakarmią mnie tą kobietą?
 - Wzywałeś? – spytał blady, czarnowłosy chłopak. Gdy mnie zobaczył jego kamienna twarz nagle nabrała trochę emocji. – Kto to? Nowa zabawka? – Złapał mnie za szczękę i dokładnie mi się przyjrzał. – Ładniutki – stwierdził, a ja poczułem, jak policzki czerwienieją mi ze złości.
 - Łapy precz! – Wyrwałem mu się i zrobiłem srogą minę. – Czego wy ode mnie chcecie?
 - Wiesz jakie pragnienie w świecie wampirów, zaraz po krwi, ma drugie miejsce? – spytał, zbliżając się do mnie. Najwyraźniej postanowił całkowicie zignorować moje pytanie. Przyglądałem mu się uważnie, nie mając pojęcia, do czego dąży. – Seks… - szepnął mi do ucha. Polizał je, a po moim ciele przeszła fala obrzydzenia.
To jest ta kara? Chcieli mnie wykorzystać i… no właśnie, co dalej? Albo mnie zabiją, albo na siłę przemienią. Żadna opcja nie przypadła mi do gustu. Chciałem po prostu być obok Naruto… W sumie jakbym był tym czymś, to udało by mi się go chronić, czego nie dawałem rady robić wcześniej.
Czarnooki zaczął całować moją szyję, a Orochimaru, czy jak mu tam, wolał usadowić się na krześle i przyglądać się nam z dystansu. Próbowałem odepchnąć od siebie tego całego Sai’a, ale był zbyt silny. Z każdą moją próbą ucieczki pogłębiał uścisk na moich dłoniach.
 - Wspaniale pachniesz, mogę cię spróbować? – spytał, przesuwając kłem po szyi, nacinając w tym miejscu skórę. Mając głęboko w dupie moje protesty, przejechał wargami, a następnie językiem po strużce krwi, która wyciekała z rany. Zamruczał cicho i szepnął rozmarzonym głosem:
 - Słodka…
Poczułem, jak od jego wibrującego głosu przechodzą mnie dreszcze. Naprawdę tego nie chciałem, ale… już czułem jak robi mi się ciasno w bokserkach. Próbowałem to zignorować, ale moja męskość miała inne plany i domagała się pieszczot.
Jęknąłem, gdy czarnooki ponownie mnie skaleczył. W powietrze wzbił się odurzający zapach i dopiero po chwili zorientowałem się, że to moja krew tak na mnie działa. Pragnąłem jej… Przez to, coś nie tak działo się w moich ustach. Dziąsła cholernie bolały i wyczułem językiem ostro zakończone zęby. Mój oddech przyspieszył, aż zacząłem się dusić od nadmiaru emocji.
 - Spokojnie… - rzekł, poczym pocałował mnie, zostawiając na moich wargach czerwony ślad. Szybko je oblizałem i cudowna rozkosz dostała się do moich kubków smakowych, roznosząc ją do innych części ciała. – Dobra? A nie chciałbyś posmakować mojej? – spytał i zachęcająco odchylił głowę. Nie mogąc się oprzeć, zbliżyłem usta do jego szyi, wyczuwając ustami tętnicę. Zatopiłem swoje kły w jego skórze i do ust rozlał mi się boski, lekko gorzki smak. Jego krew śmiało dorównywała mojej, aż chciało mi się wyssać go do ostatniej kropli.
 - Ostrożnie, Sasuke-kun – zwrócił mi uwagę długowłosy, przyglądający się całej akcji. – Trzeba cię będzie nauczyć kontroli, ale to po przemianie – powiedział, wstając z krzesła, ale ja go w ogóle nie słuchałem. Wolałem pozbawiać Sai’a wspaniałego napoju wampirów. Czarnowłosy jęknął cicho, gdy bardziej się w niego wgryzłem, aż w końcu poczuł ulgę, kiedy się od niego oderwałem. Nieśmiało polizałem dwie ranki, które stworzyłem, a z jego twarzy zniknął grymas i kąciki jego ust się uniosły.
 - No to teraz czas na mnie – powiedział z triumfalnym uśmiechem Orochimaru. Odsunął ode mnie ciemnookiego, który aż zasyczał, obnażając swoje kły. Najwidoczniej nie chciał się jeszcze ze mną rozstawać.
Długowłosy zdjął ze mnie koszulkę, rzucając ją w kąt. Nie miałem nic przeciwko, mógłby zrobić ze mną cokolwiek, za poczęstowanie mnie swoją krwią. Chociaż byłem już pełny, pragnąłem zatopić w nim swoje kły… Przeraził mnie tylko fakt, że nagle znalazłem się na drugim końcu pomieszczenia, na kolanach i oparty o jakąś skrzynię. Zielonooki, znajdujący się za mną, opuścił mi spodnie, wraz z bokserkami, do kolan, pieszcząc przy tym moje pośladki. Zacząłem panikować i wrzeszczeć, żeby mnie zostawił, ale on miał inne plany. Naparł na mój odbyt i po chwili poczułem w sobie jego penisa. Z moich ust wydostał się jęk bólu, a w oczach stanęły łzy.
 - Wampiry odczuwają wszystko znacznie lepiej niż ludzie. Nawet ty, podczas przemiany, czujesz chociaż połowę więcej – mówił, boleśnie ocierając się o ścianki.
Spojrzałem w stronę Sai’a z nadzieją, że coś z tym zrobi. Taa, no i zrobił… Podszedł do mnie i klęknął na podłodze, rozpinając rozporek. Gdy przesunął mnie trochę w prawo, to wyciągnął z bokserek swoją męskość i wpakował mi ją do ust. Zakrztusiłem się, bo nie dość, że słony smak zaatakował moje biedne kubki smakowe, to jeszcze wepchnął go za głęboko.
Długowłosy naparzał coraz szybciej i gwałtowniej, a moje jęki zostawały zagłuszane przez penisa czarnookiego. Spojrzałem na niego, a jego mina mówiła; jeśli chociaż draśniesz, to zabiję. Wolałem go nie prowokować, choć w jednym momencie przeszło mi przez umysł odgryzienie mu tej fujary.
Orochimaru wchodził tak głęboko, że czułem jakby ktoś rozrywał mi odbyt. Łzy pociekły po moich palących policzkach. Nie mogłem nawet krzyknąć, bo bałem się, że mogę przy tym zmasakrować przyjaciela Sai’a, którym posuwał mnie w usta. Po chwili słychać było ciche westchnięcia i pomruki. Miałem nadzieję, że zaraz to zakończą, ból był nie do wytrzymania. Ulga przyszła dopiero, gdy czarnowłosy w końcu się spuścił, a zielonooki zalał mój tyłek gorącym nasieniem, wylewającym się z mojego środka, gdy wyjął penisa. Czułem jak sperma cieknie po moich udach, jak wypływa mi z rozchylonych warg na brodę.  Opadłem obolały na ziemię i zwinąłem się w kłębek. Miałem wszystkiego dosyć.
 - Żeby ci nie było zbyt smutno – szepnął Sai i przewracając mnie na plecy, wgryzł się w moją szyję. Ból, w porównaniu do tego co mi przed chwilą zrobili, był niczym i łatwo dało się go znieść. Jednak przez to poczułem się jeszcze bardziej wykończony. Nie folgował sobie i w konsekwencji straciłem sporo krwi. Gdy skończył, ubrał mi spodnie i wziął mnie na ręce, gdyż nie miałem już siły nawet samemu wstać i wyniósł mnie z tego pomieszczenia. Po chwili znaleźliśmy się w innym, podobnym miejscu. Czarnooki wrzucił mnie do celi na podłogę i odszedł zostawiając mnie samego. Próbowałem więc zasnąć i zapomnieć o tym co miało miejsce jakieś pięć minut temu.
 - Sasuke – usłyszałem znajomy głos. Rozchyliłem niezdarnie powieki i ujrzałem czarne oczy mojego brata. Poczułem ogromną ulgę, widząc go całego i zdrowego. Do moich oczu napłynęły łzy.
 - Itachi… - szepnąłem, zanosząc się szlochem. Jedną ręką złapał mnie pod kolanami, a drugą położył na plecach i przeniósł moje zmasakrowane ciało na łóżko. Ułożył mnie na nim najdelikatniej jak potrafił i klęknął na ziemi, opierając się o skraj materacu.
 - Już dobrze… - Pocałował mnie w czoło i pogłaskał czule po głowie. – Przepraszam Sasuke. Jako starszy brat, powinienem cię chronić… - Przejechał mi palcem po wardze, wycierając czerwone, jeszcze nie zaschnięte ślady, po czym go polizał. Gdy z jego ust wydobyło się ciche sapnięcie, ze strachem na niego spojrzałem. Kiedy uchylił powieki wydobyła się spod nich przerażająca czerń, a pod oczami miał szare cienie, ciągnące się aż do policzków. Tylko mi nie mówcie, że jego spotkał ten sam los!
 - Pożywiłeś się już? – spytałem ciekawy tego, czy już przeszedł przemianę.
 - Nawet jej nie tknąłem. – Wskazał na dziewczynę leżącą w kącie.
 - To dlatego tu tak śmierdzi… - Zmarszczyłem nos i zamknąłem oczy. Jednak po chwili je otworzyłem, bo Itachi podniósł mnie do siadu. Syknąłem, gdy przez mój tyłek przeszła fala bólu. Już otwierałem usta, by go opieprzyć, ale powstrzymałem się, gdy poczułem jego język na mojej brodzie. Zmierzał wyżej, aż do warg, które zranił kłem i wyciekła z nich świeża strużka krwi. – Itachi… - stęknąłem, czując jego kolano, napierające na moje krocze. Zawstydzony, odepchnąłem go i skuliłem się na posłaniu. On jest moim bratem! Nie może mi zrobić krzywdy! Dlaczego… dlaczego to robi! Powiedział, że będzie mnie chronił! Co on wyprawia?!
 - Spokojnie… - Zbliżył się do mnie i przejechał wargami po moim gorącym policzku. – Sprawię, że zapomnisz, Sasuke. Proszę, pozwól mi. Pokażę ci prawdziwą rozkosz – szepnął mi do ucha. Przełknąłem głośno ślinę. Co on planuje? – Chcę, abyś poczuł i zapamiętał tylko mój dotyk… Nikogo więcej. – Po tych słowach bez opamiętania wpił się w moje usta, jedną ręką wpraszając się do moich bokserek. Wyciągnął z nich mojego już stojącego i czekającego na chwilę uniesienia penisa.  – Chcę być dla ciebie wszystkim. Bratem, pomagierem, kochankiem… tylko pozwól mi na to.
 - Przestań! – warknąłem słysząc te bzdury. Jednak on mnie nie słuchał, a jego pocałunki zeszły na szyję i klatkę piersiową. Lekko mną pchnął, że znowu wylądowałem na plecach i twarzą znalazł się przy moim kroczu. Osunął skórę z główki i ją polizał, a mnie przeszył przyjemny dreszcz. Następnie włożył sobie moją męskość do ust i zaczął poruszać głową, nadając odpowiedni rytm. Z każdym takim posunięciem odczuwałem coraz mniejszy ból ciała. Już sam nie wiedziałem czego chcę. Czemu to sprawia mi taką rozkosz? Tak nie powinno być… to jest nienormalne, brudne…
Ruchliwy język Itachi’ego, drażniący mojego członka na całej jego długości, doprowadzał mnie do szaleństwa. Wolną ręką zaczął ugniatać moje żołędzie, pogłębiając doznania. Czy jestem jakiś popierdolony, jeśli mi się to podoba? Możliwe, ale po dłuższym czasie przestałem się tym przejmować. Usadowiłem się wygodniej na łóżku, tak abym odczuwał jak najmniejszy dyskomfort i oddawałem się rozkoszy. Po chwili z mojego penisa zaczęły już wydostawać się kropelki nasienia, które brunet śmiało przyjmował. Jeszcze trzy razy przesunął wargami po trzonie i z przeciągłym jękiem zalałem jego ciasne usta spermą. Połknął cały biały płyn, którym wystrzelił mój penis i dokładnie go wylizał. Gdy zapiął mi spodnie i cała ekstaza odpłynęła gdzieś daleko, poczułem dziwne zasysanie w żołądku. Zaschło mi w gardle, a do nozdrzy dostał się zapach krwi. Nie wiedząc co się dzieje, rozejrzałem się po pomieszczeniu i ujrzałem ją… Dziewczynę, krztuszącą się własną śliną i z ranami na ciele. To od niej tak pachniało.
 - Sasuke… Wszystko w porządku? – spytał zaniepokojony Itachi. Zignorowałem go. Bardziej interesowała mnie mocno pulsująca tętnica… w której, aż chce się zatopić kły. Poderwałem się z miejsca, nie zwracając uwagi na moje obolałe ciało i szybko się przy niej znalazłem. Poczułem zmianę na swojej twarzy, a zęby się wydłużyły. Wiedząc, że już dłużej nie wytrzymam, ugryzłem ją.

5 komentarzy:

  1. No... to tutaj chyba nie mogę napisać, czy mi się podobało, czy nie, w końcu też maczałam w tym paluszki ;> My to chyba lubimy maltretować tego Saska, nie sądzisz? Nawet mi go trochę żal xD
    A ja dalej nie wiem, co ty mi tu planujesz... może by tak mnie wtajemniczyć, neee...? ;] Nie miałabym nic przeciwko ;p (czyt. PRZECHODZĘ OKRES MŁODZIEŃCZEGO BUNTU, SPRZECIWIANIE SIĘ SUROWO ZAKAZANE ^^)
    A ja dalej nie ogarniam, jak ty możesz na dzień tyle pisać X.x ale muszę przyznać, że chyba ostatnio podzieliłaś się ze mną tą umiejętnością za co bardzo ci dziękuję ^^ Jeszcze jakbyś za mnie odfajkowała szkołę, to rozdziały byłyby co dwa dni xD
    No a tera ja spadam na gg, pomęczyć Cię jeszcze trochę :*:*:* Możesz brać się za kolejną część ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że od dłuższego czasu komentuję z takimi opóźnieniami, ale niestety mam bardzo dużo spraw na głowie. Tylko w weekendy daję rady wchodzić na blogi, ale dość o mnie-przejdźmy do ocenienia całego rozdziału.
    Bardzo fajnie opisany i nie było w nim żadnych błędów, co zawsze mnie cieszy. Spodobało mi się także to, że poświęciłaś ten wpis Sasuke. W zeszłym się nie pojawił, więc jestem z tego naprawdę zadowolona. Jedyne moje zastrzeżenie to ilość erotyki-jest jej moim zdaniem odrobinę za dużo. Sceny były odpowiednio opisane-realistyczne, łatwe do wyobrażenia, ale ja zawsze bardziej stawiam na uczucia, niż na instynkty, więc moją uwagę odbierz, jako kwestię gustu. Ogólnie rozdział mi się podobał i będę z niecierpliwością czekać na dalszą część:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mimo nadmiaru wątków erotycznych rozdział ci się spodobał i dziękuje za komentarz (:

      Usuń
    2. Ja bardzo się cieszę, że odebrałaś to w taki sposób:) Nie ma za co. Masz bardzo fajne opowiadanie, które zasługuje na komentarze:)

      Usuń
  3. Nie T.T Biedny Sasuke! Uduszę autorkę >.<
    Rozdział dobrze napisany, nie za dużo ani nie za mało opisów ale... czemu oni musieli to zrobić biednemu Sasuke? ToT
    Ten rozdział wstrząsnął mną. Moim zdaniem rozdział idealny, świetnie napisany ale... Sasuke? Orochimaru nie mógł sobie zgwałcić Sai'a? Albo Lee? <.< Buahahaha... Sorka z Rock Lee przesadziłam :D
    Pozostawiam mój komentarz. Oraz:

    *Posłaniec kłania się i otwiera kopertę* Ekhm.. Czy mogę prosić o szklankę wody? *Uśmiecha się słodko i poprawia blond grzywkę* Przybyłem by ogłosić iż CZWARTY rozdział zaistniał na stronie www.yaoi-by-rei.blogspot.com *Wyciąga z koperty zaproszenie* Oto imienne zaproszenie. *Całuje w dłoń gospodarza po czym udaje się w dalszą podróż*

    OdpowiedzUsuń