sobota, 20 października 2012

Rozdział 3



 Dla mojej kochanej Natsuhi ^^ W końcu skończone, uhuhu!
Dziękuje wszystkim za miłe komentarze w poprzednich notkach i zauważenie błędów jakie popełniam w pisaniu ;3


-----------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziło mnie dziwne światło. Gdy otwierałem oczy tak bardzo mnie ono poraziło, że byłem zmuszony odwrócić głowę na bok.. Ujrzałem wtedy jakąś postać, siedzącą obok mnie.
 - Już wstałeś... – stwierdził chłopak o brązowych, rozczochranych włosach i zbliżył swoją twarz ku mojej, w celu przyjrzenia mi się z bliska. Zmrużył swoje orzechowe oczy, pełne dziwnych iskierek i szeroko się uśmiechnął. – Dobrze się czujesz?
 - Kim jesteś..? – spytałem, ignorując jego pytanie. – I... gdzie ja właściwie jestem?
 - Jestem Kiba – poinformował mnie, owiewając moją buzię trochę nieświeżym oddechem. – A jesteś w szpitalu – dodał, wracając na swoje miejsce. Chyba zauważył, że się wzdrygnąłem i dlatego. – Już ci wszystko wyjaśniam – rzekł, widząc, że otwierałem usta, by spytać jak tu trafiłem. Czy on czyta w myślach? – Wracałem do domu, kiedy zauważyłem jakiegoś gostka leżącego na ziemi. Podszedłem do ciebie i myślałem, że nie żyjesz – tłumaczył, żywo przy tym gestykulując. – Ale gdy zobaczyłem, że oddychasz, to zadzwoniłem na pogotowie i cię zabrali... To wszystko. – Podrapał się po karku i znowu się uśmiechnął. – Tak właściwie, to jak się nazywasz?
 - Naruto – powiedziałem i podniosłem się do siadu. – Długo tu jesteś?
 - Jakieś... – spojrzał na zegarek i się zamyślił – cztery godziny. Co się stało, że leżałeś na ziemi? – zmienił temat.
 - No bo... – zatkało mnie. Nagle dotarło do mnie, co się właściwie wydarzyło. Sasuke... on, nie żyje... 
Lepka gula utknęła mi w gardle i nic nie mogłem z siebie wydusić. W ogóle, co bym mu powiedział? Że mój ukochany zginął w pożarze? Zacisnąłem mocno usta i spojrzałem na swoje dłonie, które nerwowo bawiły się poszewką kołdry. Czułem się taki bezsilny...
 - Przepraszam, że spytałem – zmieszał się trochę Kiba, wyczuwając, że trafił w mój czuły punkt, ale po chwili na powrót przybrał beztroską minę.
 - Nie no, spo…
Do sali wszedł ordynator, przerywając moją wypowiedź.
 - Dzień dobry – przywitał się, a ja tylko kiwnąłem do niego głową. – Jak się czujesz?
 - Dobrze.
 - Mógłbyś podać swoje nazwisko? – spytał. – I numer od rodziców, to ich powiadomię, żeby po ciebie przyjechali.
 - Uzumaki i nie trzeba po nich dzwonić... Tylko by się niepotrzebnie zdenerwowali – powiedziałem.
 - Niech będzie... – zgodził się. – Gdy spałeś pielęgniarka pobrała ci krew i obejrzała twoje ciało czy nie masz jakiś ran. Nic niepokojącego nie znalazła, a z badań wynika, że wszystko w porządku, więc mogę cię teraz wypuścić . – Kąciki jego ust uniosły się do góry w lekkim uśmiechu i zapisał coś na jakieś kartce. – To do widzenia – pożegnał się i wyszedł na korytarz.
Siedziałem tak i patrzyłem w miejsce, gdzie zniknęła mi jego ciemna plereza, do czasu, gdy poczułem na sobie wzrok Kiby. Spojrzałem na niego, a on, za przeproszeniem, wgapiał się we mnie jakbym był jakimś murzynem czy coś... Nawet nie widziałem czy mam poruszyć temat napastowania mojej osoby, czy sobie już to darować. Po chwili jednak zaczęło mnie to krępować, więc uległem.
 - Co się tak gapisz? – spytałem, a on bardziej się do mnie przybliżył.
 - No bo kogoś mi przypominasz. – Zmarszczył brwi. – Czy ty przypadkiem nie chodzisz do liceum Konoha?
 - Chodzę... 
 - Wiedziałem, że cię już gdzieś widziałem! – ucieszył się.
 - Aha, fajnie – bąknąłem. – Ja ciebie raczej nie kojarzę... 
 - No wiesz co! – Skrzyżował ręce na piersiach i wydął policzki. Po minucie obrażania się wskazał kciukiem na swoją klatę. – Jestem Inuzuka Kiba! No nie mów, że o mnie nie słyszałeś.
 - Inuzuka?? To ciebie dwa tygodnie temu powieszono za majtki na maszcie? – Zaśmiałem się na samo wspomnienie dyndającego, rozebranego do rosołu i drącego się wniebogłosy chłopaka.
Szatyn burknął tylko pod nosem coś w rodzaju ; tyle akcji, a on zapamiętał tylko to, i przewrócił oczami.

***

Wróciłem do domu. Kiba był na tyle miły, że odprowadził mnie aż pod furtkę, w ogóle nie przejmując się moim kijowym humorem. Gdy wszedłem do kuchni, zastałem tam moją matkę. Oczywiście nie robiła nic innego oprócz picia wódki... Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy straciła ciążę. Tak bardzo to przeżyła, że nie potrafi zrobić sobie nowego dziecka. Przez to zatapia smutek w alkoholu nawet trzy dni w tygodniu.
 - Ojciec w pracy? – Zdziwiło mnie to, że nie widziałem go w salonie oglądającego telewizji.
 - Taa... – sapnęła i upiła duży łyk z butelki. Westchnąłem, naprawdę nienawidzę tego, że spija się takim gównem. Za każdym razem, gdy zwracałem jej uwagę, lub próbowałem zabrać jej flaszkę, biła mnie. Taaak, wiem, że to już podchodzi pod patologię... – Słyszałeś, że te dwa kurwiszony zostały spalone? – spytała zanosząc się śmiechem, a ja miałem ochotę rozbić jej tę butelkę na łbie. – Nic dziwnego, skoro nie mają matki... – Czknęła. – Nawet gotować nie umieją.
 - Jak nie przestaniesz pić, to też tak kiedyś skończę – szepnąłem, ale na tyle głośno, żeby ta pijaczka mogła to dosłyszeć.
Spojrzała na mnie krzywo, ale wolała to zostawić bez komentarza. Postawiła butelkę na środek stołu, a sama ułożyła się na jego krańcu.
 - Dobrze, że ich spaliło, przynajmniej na pogrzeb nie trzeba iść – burknęła.
I o to jak przekroczyła linię. Zacisnąłem dłonie w pięści, a w środku zacząłem się gotować.
 - Zamknij się… - szepnąłem. – Zamknij się, kurwa! Co ty o nich wiesz?! – wrzeszczałem. – Codziennie pierdolisz, że są jacyś nienormalni! A to niby dlaczego? 
Bo ich rodzice zginęli w wypadku i są sierotami?! Wolałbym już być na ich miejscu, niż użerać się takim kimś jak ty! – mówiłem… a raczej ryczałem, jak opętany, nie myśląc nawet nad wypowiadanymi słowami. – Ciągle pijesz, nie masz czasu dla rodziny, a uważasz się za cudowną i niewiadomo jeszcze jaką matkę! Dziwię się, że cię jeszcze nie wywalili z tej pracy...
Kushina patrzyła się na mnie z wypisanym szokiem na twarzy i z zaszklonymi oczami. Musiało ją to zaboleć, w końcu pierwszy raz jej tak wygarnąłem. Jej prawa powieka lekko drgnęła i tak gwałtownie wstała z krzesła, że przewróciła swoją wódkę ze stołu. Butelka potoczyła się po blacie i upadła na kafelki, z hukiem roztrzaskując się na drobne kawałki. Po kuchni rozniósł się znienawidzony przeze mnie zapach. Drugie co poczułem, to palący mnie policzek. Znowu mnie uderzyła...
 - Jak to się do mnie odzywasz, gówniarzu?! – Zaczęła szarpać moim ciałem. – Jestem przecież twoją... matką..! – Głos się jej załamał, teraz szlochała. Wtuliła się we mnie, zanosząc się płaczem. – Naruto... przepraszam, ja... – załkała. – Nie chciałam, po prostu...
 - Wiem... – szepnąłem w jej czerwone, piękne włosy. – To ja przesadziłem... – Co jej miałem powiedzieć? W końcu jest moją mamą.. – Przepraszam.
Stanęła przede mną i spojrzała mi w oczy. Ten uśmiech co miała teraz na twarzy przypominał mi ją sprzed dwóch lat, gdy byliśmy normalną, kochającą się rodziną. Brakowało mi jej, mojej niepijącej matki!
Wytarła smarki w rękaw i zabrała się za sprzątanie potłuczonego szkła z podłogi. Z grymasem jej w tym pomogłem. Pewnie nawet jak się umyję ze trzy razy, to i tak będę walił gorzołą..


***

Po kolacji, na której oczywiście nic nie zjadłem, udałem się do pokoju. Ledwo zdążyłem usiąść na łóżko, a usłyszałem pukanie. Wkurzyłem się trochę, bo chciałem pobyć sam. No, ale przynajmniej ktoś oszczędził mi ryczenia w poduszkę, gdybym zaczął wspominać o pewnej osobie...
Otworzyłem drzwi i aż się zdziwiłem, gdy zobaczyłem za nimi Kibę.
 - Co tu robisz? – Zmarszczyłem brwi. On przecież nie może tak nachodzić ludzi po nocy! Hmm, to znaczy jest dziesięć po dziewiętnastej,  ale o tej porze, w dodatku w późnej jesieni, robi się już ciemno.
 - Nudziło mi się w domu, to postanowiłem wpaść... – powiedział trochę zawstydzony. – Mogę zostać, nee?
 - No, nie za bardzo... – Nie słuchał mnie... Przeszedł przez framugę, wpraszając się do środka jak do jakieś gospody! – Hej! – Złapałem go za ramię, uniemożliwiając mu wejście do kuchni. – Może wyjdziemy na dwór? – zaproponowałem, siłą wyrzucając go za otwarte drzwi. Przytaknął, a ja zabrałem się za ubieranie trampek, kurtki i szalika.
Na zewnątrz było zimno i wiał okropny wiatr. Otuliłem się bardziej moim pomarańczowym szalikiem i zerknąłem na Kibę, który jakby w ogóle nie przejmował się brzydką pogodą i parł przed siebie.
 - Coś się stało? – spytałem. Gdy się nie uśmiechał, nie wiedziałem w jakim jest humorze.
 - Nie – sapnął i się zatrzymał. – Powiesz mi dlaczego leżałeś wtedy na ziemi?
Ścisło mnie za serce i odwróciłem się do tyłu. Spojrzałem na niego i nie wiedziałem co powiedzieć. W ogóle z jakiej racji zadaje mi takie pytania? To moja PRYWATNA sprawa!
 - Zemdlałem.. – powiedziałem po chwili. – Wracałem do domu i zakręciło mi się w głowie. – Piękne kłamstwo rozkwitło z mych ust, zmuszając mnie do napuszczenia wody do oczu. Nic więcej nie mówiąc ruszyłem z powrotem do domu. Jednak Kiba ma trochę rozumu bo nie pobiegł za mną jak głupi.

***

Dlaczego? Dlaczego jak przypomnę sobie tamten nieszczęsny dzień ledwo powstrzymuję łzy? A gdy do głowy napłynie mi obraz Sasuke, to zanoszę się płaczem..? Czy to właśnie jest miłość?
 - Ehh... – westchnąłem. Już po raz setny odwróciłem się na drugi bok, nie mogąc zasnąć.. Tej nocy męczyły mnie pytania, na które tak łatwo nie można znaleźć odpowiedzi. Lecz najgorsze jakie przeleciało mi przez umysł to: Czy powinienem o nim zapomnieć? Kiba by pewnie powiedział, żebym się nie przejmował i korzystał z życia póki mogę, bo i na mnie wkrótce przyjdzie czas.. Hę? Skąd nagle w mojej głowie znalazł się ten debil?

5 komentarzy:

  1. Oi, dziękuję za dedyk (to nie ważne, że wymuszony, nie ważne, że się go spodziewałam xD) :*
    A teraz - tak, jak zapowiedziałam - dłuuuugi i "pokrzepiający" komentarz ^^
    "Obudziło mnie dziwne światło." Dziwne? No fakt, dziwne, bo myślałam, że światło może być "rażące", "drażniące" itp., a nie "dziwne" ;]
    No i wg. ja nie wiem, czemu tak wszyscy piszą, że światło ich budzi, skoro jak się ma zamknięte oczy, to nie dochodzi do oczu ;)
    "Ujrzałem wtedy jakąś postać siedzącą koło mnie. " Po "postać" ma być przecinek i raczej "obok mnie" to poprawna wersja, bo "koło" mówi się potocznie.
    " - Już wstałeś.. – powiedział chłopak o brązowych, rozczochranych włosach i zbliżył swoją twarz ku mojej w celu przyjrzenia mi się z bliska. " Po wypowiedzi ma być jedna kropka i po "ku mojej" powinien być przecinek.
    "Zmrużył swoje orzechowe oczy, pełne dziwnych iskierek, i szeroko się uśmiechnął." Po "i" nie pisze się przecinka.
    " - Kim jesteś..? – spytałem, ignorując jego pytanie. – I.. gdzie ja właściwie jestem?" Kropki przed pytajnikiem są niepotrzebne, a po "I" powinny być trzy - tyle ma właśnie wielokropek.
    "- Jestem Kiba.. – poinformował mnie, owiewając moją buzię trochę nieświeżym oddechem. – A jesteś w szpitalu – dodał, wracając na swoje miejsce." bez tych dwóch kropek, a i "buzię". Mnie to zawsze wkurza, bo buzię to mają raczej niemowlaki, ludzie mają twarze. Tym bardziej, jeżeli np. piszemy jakiegoś harda, to tekst "Wziął go do buzi" jest moim zdaniem idiotyczny i kojarzy mi się raczej z pedofilią xD
    "Ale od początku.. – rzekł, widząc, że otwierałem usta, by spytać jak tu trafiłem." Tego to ja w ogóle nie ogarniam xD Że niby co od początku? Nie wiem, może tylko ja nie skumałam ;] No i ma być jedna kropka po zdaniu.
    "Wracałem do domu, kiedy zauważyłem jakiegoś gostka leżącego na ziemi. Podszedłem do ciebie i myślałem, że nie żyjesz.." Ja nie wiem, czy to Kiba, czy ty, ale jak mówisz o Naruto "gostek" w 3 osobie, to potem już nie zmieniaj na 2. To strasznie mąci. A, potem jest przypis "tłumaczył..." więc bez kropek na końcu zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. " W ogóle co bym mu powiedział?" Po "ogóle" przecinek.
    "Jego kąciki ust uniosły się do góry w lekkim uśmiechu i zapisał coś na jakieś kartce." "Kąciki jego ust" brzmiałoby lepiej ;]
    "Siedziałem tak i patrzyłem w miejsce, gdzie zniknęła mi jego ciemna plereza, do czasu gdy poczułem na sobie wzrok Kiby." Lul, ten ordynator to jakiś James Bond? Bo ja myślałam, że lekarze noszą białe kitle, a nie ciemne peleryny xD Po "do czasu" przecinek.
    "Wiedziałem, że cię już gdzieś widziałem! – Ucieszył się. " "ucieszył" z małej litery.
    " - Inuzuka?? To ciebie dwa tygodnie temu powieszono za majtki na maszcie?" Jeden pytajnik wystarczy ;)
    "Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy straciła ciąże." "Ciążę" przez "ę".
    "Za każdym razem, gdy zwracałem jej uwagę, lub próbowałem zabrać jej flaszkę, uderzała mnie. " Ja bym tu raczej dała "biła mnie".
    "Nic dziwnego, skoro nie mają matki.. – czknęła. – Nawet gotować nie umieją." "czknęła" z dużej litery.
    "- Jak nie przestaniesz pić, to też tak kiedyś skończę.. – szepnąłem, ale na tyle głośno, żeby ta pijaczka mogła to dosłyszeć." Bez kropek na końcu zdania. To samo w następnej wypowiedzi Kushiny.
    "Bo nie mają rodziców, bo umarli w wypadku??" Powtórzenie i zdanie zawiera błąd logiczny, ponieważ wynika z niego, że to bracia zginęli w wypadku. "Bo ich rodzice zginęli w wypadku i są sierotami?!"
    "Lekko drgnęła jej prawa powieka i tak gwałtownie wstała z krzesła, że przewróciła swoją wódkę ze stołu." - "Jej prawa powieka lekko drgnęła"
    "Drugie co poczułem to palący mnie policzek." Po "poczułem" przecinek.
    "Z grymasem jej w tym pomogłem. Pewnie nawet jak się umyję ze trzy razy to i tak będę walił gorzołą.." "Z grymasem na twarzy" i po "razy" Ma być przecinek.
    "Ledwo co usiadłem na łóżko, a usłyszałem pukanie." - "Ledwo zdążyłem usiąść na łóżku, a usłyszałem pukanie do drzwi."
    "Hmm, to znaczy jest 19.10, ale o tej porze, w dodatku w późnej jesieni, robi się już ciemno. " W opowiadaniach godziny i wszystkie liczby pisze się słownie.
    " Nie słuchał mnie.. Przeszedł koło mnie" Powtórzenie.
    No i co ty masz z tymi dwiema kropkami? Się zdecyduj, albo jedna albo trzy xD
    Pewnie bym jeszcze coś znalazła, ale ktoś mnie tu pogania na gg, ty chyba wiesz, co to za delikwent ;>
    Jeżeli chodzi o fabułę to wiesz, że mi się podobała, szczególnie fragment z alkoholizującą się Kushiną xD No i ciekawe, co się dzieje z Saskiem i Itachim, bo raczej nie wydaje mi się, żeby nie żyli, ne? Nom, w każdym razie czekam na kolejną nocię :* My se jeszcze pogadamy, ne?? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kami-sama, ile błędów :O wstyd mi teraz XD Cieszę się, że chciało ci się to sprawdzać ;3
      Następnym razem obiecuję ich mniej zrobić, chyba, że chce ci się znowu poprawiać :D

      Usuń
  3. Natsuhi :
    "Z grymasem jej w tym pomogłem. Pewnie nawet jak się umyję ze trzy razy to i tak będę walił gorzołą.." "Z grymasem na twarzy" i po "razy" Ma być przecinek.- przed "Ma" nie było kropki, a Ty dałaś dużą literę ! xd Taki błąd gdy poprawiasz innych ?! Niedopuszczalne !! XD

    A co do notki to dalej nie ogarniam jak można zasnąć na chodniku. I, że niby wisieć na maszcie za majtki ? Chyba by się rozpruły. I ten tekst Kushiny : "Słyszałeś, że te dwa kurwiszony zostały spalone? ". Rozpierdala. Na początku przeczytałam "korniszony".

    Zajebiste to masz. I czekam na Obito ;];]
    . S o n i A a .

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo mi się spodobał:) Szkoda mi Naruto-najpierw utracił ukochanego, a potem usłyszał coś tak przerażającego z ust własnej matki. Nie mam pojęcia, co zrobiłabym na jego miejscu. Strasznie mnie ciekawi, co stało się z Sasuke i Itachim. Będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy, bo bardzo mnie dręczy ta sprawa xD Musisz tylko zwracać troszkę więcej uwagi na interpunkcję.
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie:)

    OdpowiedzUsuń