sobota, 6 października 2012

Rozdział 1



Z Naruto przyjaźnię się od podstawówki. Razem dorastaliśmy, bawiliśmy się, po prostu byliśmy blisko siebie i każdy z nas mógł liczyć na pomoc tej drugiej strony. Gdy dowiedziałem się, że dostał się do tego liceum co ja, w dodatku do tej samej klasy, byłem najszczęśliwszą osobą w całym Tokio. Dałbym sobie głowę uciąć, że nikt w tym mieście pełnym smutnych, szarych ludzi nie czuł tego co ja w tamtym momencie. W końcu zaczęło mnie to przerażać...
Kto normalny szczerzy się do siebie i podśpiewuje pod nosem z tak głupiego powodu? Oczywiście te czynności wykonywałem, gdy byłem sam w domu. Jeszcze mój "ukochany" braciszek zauważyłby, że coś ze mną nie tak i nie dałby mi spokoju przez… znając go to do końca życia.
Po kilku dniach, gdy udało mi się jakoś ogarnąć, na powrót stałem się obojętny na tego typu wiadomości i jak przystało na Uchihę, zrobiłem się jeszcze bardziej wredniejszy i oschły. Wcale tego nie chciałem, zwłaszcza, że czasami zdarzyło mi się coś głupiego powiedzieć Naruto, ale miałem to już chyba zapisane we krwi.
Za każdym wrednym słowem, wydobytym z moich ust i skierowanym do blondyna, robiło mi się niewyobrażalnie przykro. Wiele razy próbowałem go przeprosić, ale to było wbrew mojej naturze. Przez to nasze kłótnie trwały czasami nawet parę tygodni.
Ostatnio zauważyłem, że moje ciało dziwnie reaguje, gdy Uzumaki jest blisko mnie. Najbardziej przeraziły mnie niekontrolowane ściski w brzuchu. Poczytałem trochę o tym w Internecie, gdzie napisali, że takie rzeczy się dzieją, gdy ktoś nam się podoba. W pierwszej chwili pomyślałem, że to są jakieś jaja. Że niby ja zabujany w Naruto? Pfff... Ale, gdy tak głębiej się zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że to może być to.
Zastanawiało mnie jedno - kiedy w końcu skończy się to całe podobanie? Ja chcę żyć normalnie, nie przejmować się niczym jak dawniej, a nie, że go tylko zobaczę, a moje myśli już świrują...
Zaczynało mnie to już irytować. Postanowiłem więc, że zacznę go unikać. Nie wytrzymałem jednak długo... Już po dwóch dniach wracaliśmy uchachani ze szkoły.
***
 - Widziałeś, jak Sakurka się na ciebie patrzy? – spytał po paru chwilach Naruto. Czyżby był zazdrosny o takiego pustaka?  
 - Ona się tak patrzy na ciebie... – powiedziałem nim pomyślałem. Szlag! Że ja przy nim muszę tracić wszystkie zmysły!
 - Serio? – Jego niebieskie oczy powiększyły się. Do tego ten błysk... Niech to! Ona mu się podoba!
 - Żartowałem, głąbie. – Kolejna nieprzemyślana wypowiedź. Już się boję co mu mogę za chwilę nagadać... On tylko prychnął. – Podoba ci się?
 - Kto? – spytał z zamyśloną miną.
 - No ta cała Sakura... – Przygryzłem dolną wargę. Kurde, aż mi się dłonie spociły z tych nerwów.
 - A komu ona się nie podoba? – odparł z uśmiechem. Spoważniał, gdy zobaczył mój nie zmieniony wyraz twarzy. – No, oprócz ciebie.
 - Naruto... Mogę o coś spytać? – Po co ja się go w ogóle pytam, zamiast od razu walić? To chyba przez zdenerwowanie.
 - Śmiało – powiedział i spojrzał na mnie.
 - Czy ktoś... emm... oprócz niej ci się... – zaciąłem się. Spojrzałem w niebo i kontynuowałem. – Podoba?
 - Chyba tak... – rzucił zarumieniony. Zaraz, zaraz... albo chodzi o mnie, albo o jakąś osobę, w której wstyd się zakochać. Może jakaś nauczycielka?
 - Kto to? – Musiałem dowiedzieć się o kogo chodzi. Nawet nie wiem po co, ale wolałem to wiedzieć.
 - Nie powiem ci! – Oh... Cóż za wrogość w jego głosie. Chyba to naprawdę ktoś dorosły ze szkoły.
 - Dlaczego nie? – spytałem.
 - Bo nie wypada przy tobie. Jeszcze się przestaniemy przy… - zatkało go. Stał tak i myślał nad sensem wypowiedzianych przez siebie słów.
No to wpadł , zaśmiałem się.  Kto by pomyślał, że sam mi to powie i to przez przypadek.
 - Naruto. – Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Nagle dotarło do mnie co ja właściwie robię. Przecież on sobie może pomyśleć, że śmieję się z tej dziwnej próby jego wyznań, a nie z własnych powodów.
 - Świnia z ciebie – sapnął i puścił się biegiem, znikając przy najbliższym zakręcie. Ja zamiast pobiec za nim i to jakoś wyjaśnić, to stałem, jak głupi i wgapiałem się z uśmiechem w miejsce, gdzie ostatnim razem mignęła mi jego blond czupryna.
Gdy wróciłem do domu, od razu do niego zadzwoniłem. Nie odbierał komórki, to próbowałem na domowy. Gdy usłyszałem głos należący do jego matki, byłem pewny wygranej. Kobieta zawołała swojego syna, nie mówiąc mu kto dzwoni.
 - Halo? – odezwał się blondyn.
 - Hej, co tak uciekłeś? – spytałem. Byłem naprawdę ciekawy co na to odpowie. Głucho... Nie słyszałem nawet jego oddechu. –Naruto, jesteś tam?
 - Ta – burknął po chwili.
 - Ehh... To może do ciebie wpadnę, co? – zaproponowałem.
 - Odpada, mama jest w domu... – powiedział ściszonym głosem. No, ale co ma do tego Kushina? Chyba, że chciał mi coś powiedzieć, czego jego matka nie może usłyszeć.
 - U mnie nikogo niema. Może…
 - Będę do dziesięciu minut – przerwał mi, po czym się rozłączył.
Rzuciłem komórką na stolik i poszedłem się przebrać. Nienawidziłem chodzić w mundurkach, ale w naszym liceum był taki wymóg. Z szafy wyciągnąłem białą koszulkę i czarne rurki, ściągnąłem z siebie szkolne ubrania i postanowiłem wziąć prysznic. W samych bokserkach poszedłem do pomieszczenia obok, gdzie je ściągnąłem i wlazłem do kabiny.
Ubrany, czyściutki i pachnący, otworzyłem drzwi, do których ktoś przed chwilą dzwonił. Za nimi zobaczyłem Naruto, który był jakiś taki przygaszony.
 - Cześć... – przywitał się, po czym wszedł do mojego domu, gdy gestem ręki zaprosiłem go do środka.
Usiedliśmy na sofie i zapadła krępująca cisza... No co jest? Zawsze tak gada i gada, a teraz nagle dostał ciche dni?
 - Chciałbyś mi coś powiedzieć? – ponagliłem go. Wiem, że na niego naciskam, ale co zrobić.
 - Może... – Droczy się, on się ze mną droczy! – Ja chyba... – westchnął. Co on chyba? Nie przerywa się w takiej chwili! Popatrzył na mnie i zrobił dziwną minę, chyba zauważył, że cały drżę i szybko oddycham. – W porządku?
 - Ta... – Próbowałem się uspokoić. Spojrzałem w jego duże oczy. Chyba nic z siebie nie wydusi, więc ja muszę przejąć pałeczkę.. –Naruto... – szepnąłem. – Kocham cię... – No, w końcu mu to powiedziałem! Tak się z tym męczyłem, a teraz jakby niepotrzebne obciążenie zelżało. Nie do końca, bo nie wiem co on na to...
 - Ty... mnie...? – Chyba mi nie wierzył.
 - Tak, kocham cię – powiedziałem już śmielej.
 - I mówisz mi to tak... bez żadnego problemu? – Oczy mu zalśniły przez zbierające się w nich łzy.
 - A jak to mam powiedzieć? – Zmarszczyłem brwi. Czasami naprawdę nie nadążałem za jego tokiem myślenia.
 - Dobra, nie ważne – zaśmiał się. Wyglądał na takiego szczęśliwego, że odrzuciłem wszystkie obawy na bok i go przytuliłem. Poczułem jak przez jego ciało przechodzi dreszcz i jak kładzie swoje dłonie na moje plecy. – Ja ciebie też kocham. – W końcu doczekałem się, na co tyle czekałem. – Ale co teraz? Nie wyobrażam sobie nas chodzących za rękę przy ludziach – powiedział z rumieńcem, gdy się od siebie odsunęliśmy.
 - No, to takie coś tylko na osobności – zaśmiałem się. –Twoi rodzice nas zabiją jak się dowiedzą – dodałem z uśmiechem.
 - To ani słowa nikomu. – Podniósł się z sofy, przy okazji pomagając mi wstać, i dosłownie przyssał się do mnie. Nawet nie wiedziałem, że tyle w nim dzikości. Co chwilę zagryzał moją wargę, aż w końcu wsunął mi język do ust. Ciekawe gdzie się tego nauczył? 

~*~*~*~*~

Na razie tak grzecznie, ale przy następnej notce już będę szaleć XD 
A i link do mojej ukochanej piosenki XD Przy niej pisane ;3

5 komentarzy:

  1. No, no, no, dziewczyno rozkręcasz się! Z chęcią przeczytam kolejny rozdział :) No i gratulację, bo robisz coraz mniej błędów (chociaż w sumie to nie zwracałam na to uwagi, bo się zaczytałam).

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow to było... szybkie xD
    A tak na poważnie, to po prostu zaskoczyłaś mnie, bo wszystko potoczyło się... no właśnie szybko xD Trochę za szybko jak na mój gust. Nie zrozum mnie źle, po prostu uważam, że kwintesencją opowiadania są uczucia, przemyślenia, wątpliwości i czasem nawet mozolnie wlekąca się akcja. Kiedy obydwie osoby powoli odkrywają swoje uczucia, uczą się je okazywać, badają to nowe uczucie.
    To tyle ode mnie, na błędy się nie patrzyłam. Ogólnie pomysł fajny i bardzo mi się podoba pomysł ;]
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem XD Ale chodziło mi w tym opowiadaniu, żeby czytelnicy wiedzieli jakie uczucia do siebie pałają i, że ta ich miłość jest nagłym impulsem czy coś w ten deseń XD
      Ogólnie to całe opowiadanie się rozwija dopiero chyba w następnej notce :P bo to jest taki wstęp, a nie chciało mi się pisać, że Sasek buja się w Naruto od przedszkola i pielęgnuje tę ich więź ;d po prostu ta miłość jest nagła i dopiero będą się starać, żeby przetrwałą na wieki :D ... dobra, dobra.. w mojej głowie to lepiej brzmiało XD

      Usuń
  3. Hmm... Tak, to było szybkie ale i tak mi się podoba ;d Nie wiem co więcej napisać bo mam mieszankę uczuć (oczywiście pozytywnych ;]), więc poczekam na kolejny rozdział i może wtedy wyduszę z siebie coś konkretniejszego ;3

    Pozdrawiam
    Neko

    OdpowiedzUsuń
  4. Mrrr <3 Przyssał się do niego ;D
    Wyobrażam sobie Sasuke jak goni po chałpie, wymachując rękami i krzyczy : "Naruto tralalala, on i ja w liceum tralalala. W jednej klasie tralalala. I w jednej ławce " i tu nagle wchodzi Itachi i śpiewa razem z nim ;]
    Pozdrawiam i życzę weny. ;*
    . S o n i A a .

    OdpowiedzUsuń